ta woda jest zmęczona
ta woda wciąż łaknie źródła
pomocna słońcu jak Anioł
patrzeć tylko jak ku bladym
podąży dziewczętom w wiankach
na spacer wyjdą chwilą podziwu
– a Każda nie wie że wianek
piękny ma w fontannie promieni
utopiony tylko smukłość nosi
piękność i białogłowi sen gorące
rumieńce a chłopcy już w śpiewie
jakby z wojny bandaże niosą marzeń
utytłane we krwi i białe stercza im
kołnierze jakby się śmierci wyrwać
chciały i nieść na pieśni dalej
przez rynek miasta obok fontanny
– A dziewczyny czekają blade
jak wspomnienie u wody i wianki
– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –
nosy utrącone łokcie i palce w garści
w leniwej pięści dudni południe – bo
tylko tutaj pamięć jest skruszona i
przed nocą Amorów stroszy strzałę
i choć męczy wszystkich czekanie
zimnej wody łoskotu słuchają
najdłuższej podróży woda niezbyt
usłucha do źródła się chyli
chusteczką białą dotyka skroni
albo dłonią utrącone głaszcze
ramiona a czas dla zmęczonego
oddechu wzdycha i na czoło
opaskę ciśnie – zanim położy głowę
do snu pyski gryfów wychłeptają
z odblasków światła szczekanie
ku księżycom