ANIOŁY SĄ PO DRUGIEJ STRONIE KOBIECOŚCI

o rzeźbach Lidii Sztwiertni

Stworzone przez Lidię Sztwiertnię cykle rzeźb, w tym cykl aniołów, budzą powszechne zainteresowanie krytyki artystycznej oraz odbiorców sztuki. Ta niezwykła artystka, pracująca wciąż coraz więcej, pokazała nam niesamowite wprost obiekty różnych wysokości, w które tchnęła ducha anielskiego. Cały liczny zespół stworzych przez nią rzeźb miałem możność oglądać na Zamku Piastów Śląskich w Brzegu, przy okazji corocznej imprezy poetyckiej „Najazd Poetów”, w tym roku jubileuszowej, bo dziesiątej. W przepięknej scenerii, która panuje od wielu lat w tym Zamku, okazało się także, iż jest on wymarzonym miejscem do pokazania prac rzeźbiarki. W jednej z pięknie odnowionych sal znalazłem się wśród aniołów, które zakomponowane i ustawione w odpowiednich tłach zawładnęły moją duszą, w wyniku czego mogę z przekonaniem powiedzieć, że spędziłem sporo czasu w … niebie.
Jak o każdym znaczącym artyście, różnie pisano i mówiono o Lidii Sztwiertni i jej twórczości. Maria Tyws w przedmowie do folderu z jednej z wystaw Sztwiertni pisze: „Obcowanie z twórczością autorki pozwala zanurzyć się w świat kobiecej wrażliwości…” Myślę, że słowo „kobiecej” jest w sztuce naprawdę zbędne, a przy jakimkolwiek omawianiu dzieł sztuki od razu je zupełnie niepotrzebnie, en tout cas klasyfikuje. Uważam, że powinienem najpierw dokładnie przyjrzeć się artystycznym obiektom, a później domyślać się charakteru osobowości ich twórcy, a jakiekolwiek narzucanie takiej interpretacji świadczy o powątpiewaniu w intuicję odbiorcy. To tylko jeden z pierwszych moich zarzutów odnośnie takiego kojarzenia motywacji powstawania dzieła artystycznego. Otóż uważam, że w sztuce nie ma miejsca dla takich płcią obiążonych podziałów, sztuka broni się tym, czym jest ! Popadanie w takie stereotypy, to domena krytyków przeszłych, „ustrojowych” pokoleń, a przecież w szerokopojętej sztuce światowej takich określeń się nie używa i są one co najmniej śmieszne. Sztuka jest sztuką dobrą lub złą, przemawia do odbiorcy swą zawartością, a nie tym kto ją stworzył. Sztuka może być prowokacyjna, espansywna niezależnie od seksualnych determinant i orientacji.
Oczywiście idąc na wystawę Lidii Sztwiertni spoglądamy na jej zawartość metafizycznie i konfrontujemy te rzeźby z sobą, z własnym „ja”. Ten ostatni cykl rzeźb, wykonany metodą wosku traconego, o różnych wysokościach, od około 80 do prawie 200 cm, jakby wielowymiarowy, gdyż są to przeróżne rzeźby, zrealizowane jako na przykład statuetki nagród na Konkurs Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu lub nagród teatralnych. Ten ostatni cykl rzeźb Lidii Sztwiertni fascynuje formą i estetyką. To świat wykreowany własnym „ego” poprzez niebanalne interpretacje nadrzeczywistości, gdzie najważniejszym obiektem jest tkwiące w nas człowieczeństwo. Ujawniona w tych rzeźbach postać zmysłowej nagości, odzianej w skrzydła, które nie są jedynie dodatkiem, przekształca te rzeźby w lotne twory, szykujące się do lotu w nieznane, twory kojarzące się z lotnością myśli, umysłu. Wykreowane przez artystkę przeróżne typy skrzydeł, podkreślają niepowtarzalność szczególnego typu anioła, którymi są nasze osobowości. Trzeba jednak dodać, że są to rzeźby, które stoją dobrze na ziemi, nie lewitują, lecz ich dusza, która niewątpliwie ujawnia się witalnie wewnątrz, jest spokrewniona ze światami pozahoryzontalnymi. Są to oczywiście anioły opatrzone podtytułami, na przykład „Anioł mojego Brata” czy „Brat mojego anioła”, „Anioł Elegancki”, „Anioł w blasku”, „Anioł Samonośny”, „Anioł między słońcem a księżycem”, „Anioł Rockowy” dedykowany Grzegorzowi Markowskiemu z kultowej kapeli „Perfekt”, „Anioł Jazzowy”, „Anioł Doroty Stalińskiej”, nawet „Anioł mojego Taty” i „Anioł mojej Mamy”…
Widzimy tutaj pewien rodzaj preferencji w temacie aniołów. Sama artystka twierdzi, że każdy z nas posiada na pewno takiego swego duchowego anioła, który cień chodzi za nami, a śpi niewątpliwie w duszy niejednego człowieka. Oczywiście jest to bardzo poetyckie motywowanie swoich kluczy twórczych. Artystka niewątpliwie jest poetką, wskazuje na to semantyka jej wyobraźni zawarta w oglądanych przeze mnie rzeźbach. Kiedy przebywa się dłużej ze swoimi uwidocznionymi aniołami wtedy widzi się dużo więcej, lecz nie widzi się czasu. Anioły trzymając się naszej „dziecinnej nagości”, jakby z niebytu, stoją przed nami w refleksyjnej zadumie, niesłychanie uwrażliwione, słysząc nasz zachwyt, błyskając w świetle, kreując się w zmysłowej erotyce, nie pozwalając na oddalenie się od siebie…
Anioły Sztwiertni bronią się swoim wdziękiem, a jednocześnie zachęcają, żeby je dotknąć. Wykonane niesłychanie finezyjnie, z wystudiowaną figuratywnością, unoszą się w aurze symbolu, w dominującej pozie przyklęknięcia, ze spojrzeniem utkwionym w przestrzeń lub przybrane jakimś elementem ptaka, na przykład ptasiej głowy, jak „Anioł Ulotny” szykujący się do ikarowego skoku. Inne rzeźby, jak „Brat mojego anioła”, uzbrojone są w rozwibrowane promienie, imitujące energię wydobywającą się z ich palców. Rzeźbie tej przydrutowano skrzydła, jak zespół rynienek, które opuszczone są pod własnym ciężarem, jakby to był anioł-pracuś z odlewni żeliwa, z pięknym nagim torsem i żylastymi ramionami.
Wydaje się, że Sztwiertnia uprawia poezję homocentrycznego rzeźbienia, bazując na fascynujących darach przyrody, które obserwuje w naturalny sposób, bo najważniejszą częścią tych rzeźb jest człowiek zmagający się z fizycznymi i duchowymi siłami. Wzajemne przenikanie się tych postaci, które mogą być też drzewem lub gałęzią harmonijnie wmontowaną do rzeźbiarskiego obiektu, wskazuje na niesłychaną wrażliwość i emocjonalność zarówno procesu tworzenia jak i obserwacji otoczenia, jest wyrazem szczerości, świadczy o odrzuceniu rozpowszechnionego wszędzie udawactwa i pozerstwa. Artystka rezygnuje z opatrzonego banału, uczy budowania wyobraźni i rozumienia procesów w niej zachodzących. Artystka daje do zrozumienia, że światło jest tym, co kształtuje człowieka, a sztuka jest jego prawdziwym cieniem, którego przeciętnemu człowiekowi trudno nawet dotknąć. Człowiek kąpie się w morzu tego cienia, w jego przestrzeni, stając się jakby mistycznym tworem, objawionym jako witalna postać, bo uzbrojona w rozum i poczucie harmoni.
Cały cykl aniołów jest symbolem tego, co najbliższe sercu istoty myślącej. Artystka buduje swoje obiekty za pomocą penetracji konkretnej osobowości. Jeśli nazywa rzeźbę „Aniołem Ewy Demarczyk”, to w rzeczy samej, cała pojemność tego dzieła musi zawierać w sobie charakter tej osoby, jednocześnie nie objaśniać jej do końca, nie obnażać tej postaci, ale nadać rzeźbie dramaturgię i duchowość modela. Dzięki temu metamorfozy aniołów są tajemnicze i zadziwiające, a każda rzeźba jest niemal boskim, osobnym dziełem. Anioły Sztwiertni wyłaniają się z jej wyobraźni po to, żeby uwodzić, a nie szokować. Budowane na konstruktywnym podejściu artystki do sztuki, przyciągają nasze osobowości, przyciągają nasze dłonie, oczy i marzenia. Same z siebie ujawniają swe piękno, chociaż nie odważyłbym się używać tego określenia już na samym początku obcowania z tymi aniołami. Któryś z poetów powiedział, że aby mówić o pięknie, trzeba wiele odwagi…. Sztwiertnia ma tej odwagi chyba bardzo dużo.
Artystka w swoich działaniach podczas tworzenia przeróżnych rzeźbiarskich cykli uczy pojmowania formy w nas samych i odsłania rąbek tego, co w człowieku najcenniejsze. Być może, że jest to kreacja tajemnicy – ? Być może, że artysta uczy nas wnikania w tajemnicę duchowości – ? Z pewnością uczy nas bytowania w otaczającym nas kosmosie pojęć duchowych i fizycznych. Za pomocą interpretacji znanego od dawna poetyckiego pomysłu wprowadza nas w świat wiary w siłę człowieka. Dociera do głębokich pokładów ludzkiej psychiki za pomocą zmysłowo tworzonych obiektów, a to sztuka nie lada. W tym cyklu „Aniołów”, które na pierwszy ogląd wydają się jedynie szczególnego rodzaju dedykacjami, przebijamy się do siebie samych. Te pełne ciepła rzeźby, w swej materii często alegorycznie uniesione, jakby ponad sobą, zdają się zawładać naszymi umysłami, chęcią lewitacji, pomknięcia przed siebie w kosmos biologicznego bytu, który stwarzany jest za pomocą światła.
Długo można by jeszcze omawiać anioły i inne cykle rzeźb Lidii Sztwiertni, jednak indywidualny sposób interpretacji trzeba pozostawić widzowi. Nie można i nie należy narzucać niczego, co jest już obecne. Można jednak stwierdzić, że realizacje dzieł Sztwiertni nie wdzierają się agresywnie przed nasze oczy, w naszą osobowość, nie krzyczą… Wszystkie widoczne na nich skrzydła są przymocowane wiązadłami, przydrutowane do nagich postaci jakby na siłę, trochę upozowane, ale tak, aby ukazać przez to kreację przywiązania do rzeczy nadrealnych. Marzeniem człowieka jest przecież lotność, być może przybył kiedyś z przestrzeni kosmosu… Człowiek przywiązany do skrzydeł własnym ciężarem swego życia może się unieść ponad poziomy nabywając dynamiki za pomocą nie tylko rozumu. Anioły Lidii Sztwiertni wyrażają godność i majestatyczność. Cała zmysłowa sensoryczność tych dzieł, czasem ekspansywnych i dynamicznych, pozwala na kojarzenie ich samych ze sobą, na identyfikowanie się z nimi w sposób nadrealny. Diagonalność, która się tutaj ujawnia, jest jednak komunikatywna i naturalna. Są to realizacje liryczne, o poetyckiej apologii. Cyzelatura staranności emanująca z tych rzeźb udziela się widzowi nazbyt logicznie. Oryginalność zamysłu artystycznego ujawnia cały kunszt i skomplikowane wnętrze tej znakomitej, wybitnej artystki. Oto co może mieścić się po drugiej stronie kobiecości. Być może Sztwiertnia sama jest aniołem – ? Chyba tak !

Zbigniew Kresowaty