ANON GENUINE POLE

o ostatnim zbiorze wierszy Bogdana Loebla

„Polak nieprawdziwy” jest tytułem tomu wierszy Bogdana Loebla. Znany poeta, autor tekstów śpiewanych – (tworzący w przeszłości Spółkę Autorską z Tadeuszem Nalepą), wydał interesujące poezje, które są odniesieniem do naszego czasu obecnego. Czasu trudnego, w którym jesteśmy narażeni na wszelkie efekty wynikające z przyswajania i transformowania tzw. „dóbr wolności”. Czas to pomieszania umysłów, deformacji, rozwibrowania umysłu i często (wbrew pozorom), niepokoju, a w efekcie frustracji i zagubienia… Jest to też czas budzenia nowych ambicji, nowego otwarcia się, czas weryfikacji osobowości, czas tworzenia „na nowiu”… Seria wydawnicza zatytułowana „PRZYLASZCZKA”, zapoczątkowana książką Krystyny Lenkowskiej pt. „Nie deptać przylaszczek” (przy ilustracjach Franciszka Maśluszczaka), otwiera pewien cykl wartościowej poezji, znanych poetów, którzy będą wydawać w tej serii w Wydawnictwie „YES” w Rzeszowie. Jak widać, pięknie, solidnie zrobione książki, w twardych okładkach, w formacie A-4. Oby tylko z powodzeniem dla przedsięwzięcia sponsorów, gdyż okres to trudny, wymagający środków…
Wydaje się, że pomysłodawcy i sponsorzy, mający dużo atencji dla wartości poezji, w osobie Waldemara Lenkowskiego i jego żony – czy podołają (?)- i chwała im za to! Ale wracając do tego wydania, drugiego w w/w serii – jest to dwujęzyczny zbiór z tłumaczeniem Radosława Loebla (anglisty i artysty), dedykowany ukochanej wnuczce Julii, przez autora, który, jak się też okazuje, zaczyna podsumowywać swój wspaniały dorobek. Loebl, poeta o dużym i znaczącym dorobku, podejmuje się w tej książce odebrać sobie wiersze tyczące się naszej niefrasobliwości, niekompetencji, czasem braku wyobraźni, wynaturzenia, czy nawet głupoty, wynikającej, jak wspomniałem, z tego nagłego czasu, z jego parcia, prędkości…Ja nazywam ten czas, że jest to czas „krzywej twarzy” – i jest o tym w tej książce. Uleganie poety pesymizmowi, całej problematyce eschatologii, a nawet w niektórych miejscach, publicystycznej formie przekazu, żeby bardziej ukazać swój stan rzeczy, czasem przy oszczędnej, a zdyscyplinowanej ironicznie, czy sarkastycznie poetyce, która właściwie jest podmiotem – to cel i konsekwencja tej książki. W książce pomieszczono reprodukcje rzeźb Adama Myjaka, wybitnego artysty, profesora rzeźbiarza, które w swej sile i metafizyce dobrze korespondują, jako zakładki, z osobowością poetycką Bogdana Loebla. Bo w konsekwencji poeta ten, z biegiem lat, okazał się jednym z najradykalniejszych turpistów i mizerabilistów. Myjaki, to także pełne napięcia, refleksji nad ludzką pychą i bezwzględnością, rzeźby. A poezja Bogdana Loebla, bijąca celnie, nawet ciężko, w stany duchowe, szczera – czasem katorżnicza, uderza w tony owe trochę paradoksalnie, namacalnie, aż do pęknięć w przestrzeni, nie mijając niczego co ważne dla czasu, który wypływa z nas jeden, lecz dla każdego objawia się wedle innych zasług. Cel najważniejszy dla poety, to oryginalność, choć poeta nie pozuje, nie udaje, natomiast jest blisko naszej skóry, naszej przepływowości z metafizyki wewnętrznej w zewnętrzną. Poeta umiał zawsze zareagować, choćby przez pewne stany duchowe objawione w poprzednich tomach poezji, czy powieściach, np. „Katarakta”, oraz w swoich słuchowiskach, choć ostatnio mniej wydawał, ale dwa tomiki warto wspomnieć „Wiersze o miłości” (RAF Rzeszów 1993 r.), oraz „Frankenstein nasz współczesny” (DOM WYD. JOTA 1991, z rys. Maśluszczaka). Ten wspominam, choć był wcześniej, gdyż zbliżony jest tematycznie do w/w w omówieniu, tomu wierszy. Ale wracając do „Polaka Nieprawdziwego” – jest to namacalny znak czasu, wymuszający swą poetyką cenne prawdy, kardynalne dla dalszej transformacji, dla dyskusji. Poezja ta jest jakby rzeźbą czasu i pozą ustawioną dla świata zewnętrznego, bo bywa często gorzka, czasem nieestetyczna, wywołana z przestrzeni, jak reakcja – jako taki kolos błyszczący swymi odcieniami, jak rzeźby Myjaka, czasem chropowaty, senny (?). Zaczyna poeta wierszem pt. „DOPÓKI” (str. 7) takimi słowami:

Uderz mnie wielka ciszo
dopóki są jeszcze bliscy
robaki i szczury
i ma kto pogrzebać i strawić
moje ciało
(…)

Rzuca się poeta w wiry namacalne, w żywioł świata żywego, pragnie chłosty dotyku, dopuki jest jego dusza. To tak jakby przeżył już wszystko i wie na czym polega oryginalność i przestrzeń czasu tego, który go niesie. To nie tak! – nie tak! – położę siebie na stosie, mówi, żeby dać świadectwo (?)… „Polak Nieprawdziwy” (ANON GENUINE POLE) (wiersz str. 9) powstał z autopsji jak inne, ale ten pisany odruchem takiego zdrowego rozsądku, kiedy to poeta słuchający nocą radia, zbudzony jakby dygresjami o „prawdzie istnienia”, przez Ojca Dyrektora, który daje recepty na prawidłowość bytu, na prawdziwego Polaka, odreagowuje poeta momentami jakby z napływu adrenaliny (?) Uznaje, że musi zabrać głos na pchającą się głupotę w okienka naszych domostw, naszych serc, czy umysłów. Wiersz, jak mi oznajmił Bogdan, napisany momentem chwili, jak inne, ale ten jest wyraźną ripostą na demagogię, na sądy, na osądy… Poeta ma prawo tak reagować, ponieważ jego świat nie jest zwężony, a dar odgadywania tego świata pochodzi też od Boga – ale jest zawsze z natury kierowany rozumem! Polega, wie na czym polega, Krzyż Narodu, zna historię Polski, dowodził tego wiele razy. Poeta jest wśród ludzi i ich spraw, kontynuuje Loebl tak: (str.9):

Nocą obudził mnie
Ojciec Dyrektor

mówił do mnie jak do syna
albo brata chociaż
nie czuję się
PRAWDZIWYM POLAKIEM

mam sąsiada bezwzględnie
PRAWDZIWEGO POLAKA
ale wiem że to
nie upoważnia mnie do śpiewania
razem z nim i Ojcem Dyrektorem:
„Dziękujemy każdego dnia
że jest w Polsce Radio Maryja
nadzieja dla Polski
nadzieja na lepszy świat” ponieważ
czuję że nie jestem
jak oni
PRAWDZIWYM POLAKIEM jakich
Życzyli sobie w Polsce Mieczysław
Moczar i Władysław Gomułka
I jakich chcianoby tu mieć
Dzisiaj i na wieki wieków
(…)
wiem od matki i ojca
że nie mam w sobie
żydowskiej krwi i żywię
głęboki żal do przodków
za to
że nie jestem
Żydem

może wówczas
zaprowadzono by mnie do gazu
i nie musiałbym teraz żyć
pośród was

albo by mnie ukrzyżowano
i modliliby się do mnie
mój sąsiad PRAWDZIWY POLAK
Ojciec Dyrektor
I Rodzina Radia Maryja

Poeta, jak widać, nie daje się zwariować, zapuszkować, czy zakiepować w demagogiczne poglądy, w skrajne „prawdki”, ubogacone górnolotnymi pseudo – świętymi słówkami. Nie pozwala poeta na „branie sobie pewnych imion nadaremnie” i szastanie świętością, która jest utrwalona i zapisana w rozumie, a nie w namiętnościach – poeta nie pozwala się otumanić tym skrajnym, czasu tego, słowem. Bo burzą one ład i wszelkie zgody na logikę czasu przyszłości, za którą przelano całe morza krwi… Uważa poeta za swoją powinność reagować na skrajność, na jakiś wyindywidualizowany głupi gest, który jakby jąka się, czy beka, a jest tak naprawdę rozpaczą! Rozpacz to walka z przedmiotowością, z samymi jej przedmiotami… Rozpacz to brak prawdziwej refleksji, często nieumiejętność przewidywania… I tu jakby na przewagę daje wiersz (str. 11) pt. „Czcigodny Hierarcho” (dedykowany Ziemowitowi Fedeckiemu) :

Obserwuję coraz większe zezwierzęcenie ludzi
stwierdził Hierarcha kościoła

przepraszam was moi mniejsi bracia
za te obelżywe słowa

gdyż nie słyszałem
by jakiś pies przykuł łańcuchem chłopa
do wystawionej na mróz budy
(…)
nie widziałem by cielątko lub świnka
prowadziły do rzeźni człowieka
(…)
czcigodny Hierarcho kościoła
zanim powtórzysz tamte słowa
spójrz w oczy okładanego batem konia
i wychudzonego bezdomnego psa
i również
co stałoby się z Twoim światem
gdyby nasi bracia mniejsi
zaczęli człowieczeć

Cała sfera wrażliwości wywodzi się ze źródła i kieruje się w stronę zdrowej, kierunkowanej, projekcji efektu. Zatracenie w czasie swym pojęciowości, prowadzi do wszelkich paradoksów, do wynaturzenia, chaosu, do braku równowagi… Powiedział już kiedyś wielki malarz, który zamykał pewną epokę w Hiszpanii – Goya – „że wyobraźnia prowadzona bez rozumu, prowadzi do spotwornienia i rodzi potwory”. Oto prawda, czy pojęcie racjonalne? Nie da się skrzywić natury człowieka, to ona w odpowiednim momencie odezwie się… i nie pozwoli usiąść jakiejś głupocie jako autorytetowi na głowie, a która wcale nie prosi, żeby ją zbawiać… lub ocalać (?) Wiersz pt.
„Stanął przede mną człowiek” – jest jak ściana (str. 17) bo mówi:

(…)
miał znoszoną twarz

w jego oczach
ujrzałem odbicie człowieka
różowa łodyga szyi
wyrastała z białego kołnierzyka
czoło zdobił napis
SUKCES

stanął przede mną człowiek
na jego czole widniał napis
ROZPACZ i DEPRESJA

wsunąłem dłoń w kieszeń
chłód pistoletu wyrównał
rytm mego serca

powiedziałem: stanąłeś na mojej drodze
powiedział: to ty stanąłeś na mojej drodze
powiedziałem: to nie moja wina że mi się powiodło
powiedział: to nie moja wina że mi się nie powiodło
(…)

Stawianie pewnych znaczeń, sensów, pytań, które są gotowymi odpowiedziami, które odbijają się od siebie, jak przysłowiowe „piłeczki pingpongowe” – wytaczanie swych racji i dawanie skrajnych dowodów, ot! – to domena człeka wyzwolonego (?) Brak reakcji na absurdy, na bezsens pojęciowy, na kołtuństwo podszyte chamstwem, brak umiejętności tokowania, wynikającej z niedostatku duchowego – to jakby główne reakcje zawarte w tej książce. Jest wiele do przytoczenia, ale czas nagli… Zatem pojemny jest dom poety, jego serce… Dom poety musi być dobry, otwarty mądrością przychylnej strzechy, czy dachu – tak chce mi się powiedzieć, żeby przejść do ostatniego omawianego tu wiersza pt. „Domie mój” (str. 21) co jest pewną konsekwencją myślową autora.

(…)
czuję jak kulisz się i zaciskasz pięści
zamków u okien i drzwi
jak wsłuchujesz się w każdy ruch idącego drogą
jak jeży się skóra twoich ścian
i napinają się muskuły cegieł

śpij mówię – to tylko
człowiek jak ja i mieszkająca
pod twoim dachem kobieta i dziecko
ale ty wstrzymujesz oddech i słyszę
jak drży piasek okiennych szyb
(…)

Poeta daje nadzieję, ale równa ją i kontestuje w tym, co otrzymaliśmy od losu, tym co daliśmy sobie na teraz, za wieki… Ogień poezji Loebla jest jak zabłąkana mrówka, która ucieka przed skutkiem, żeby przetrwać poprzez kierowanie się na światło racji. Daje odwagę i prawo do reakcji na dominację. Siła tej poezji bije z mroku, czasem obraźliwie dotyka i powala jak nieokiełznany prąd, celnie. I już na pointę tego, ostatnie słowa wiersza pt. „Ogień poezji”:

(…)
palę suche liście i stare już nie
potrzebne czasopisma poetyckie
płomienie z kurzu je oczyszczają
i żarliwie wnikają w metafory i pointy
(…)

Zbigniew Kresowaty

Bogdan Loebl, Polak nieprawidłowy, z serii „PRZYLASZCZKA”, Wyd. YES,
Rzeszów 2001, ISBN 83-911519-1-3, z repr. Prof. Adama Myjaka. Twarda okładka A-4, s 60.