rzecz o rzeźbach i działaniu artystycznym Stanisława Cukra
Stanisław Cukier artysta rzeźbiarz wspaniałych wizji człowieka prostego i głęboko uduchowionego, początkowo związany z Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych im. Antoniego Kenara w Zakopanem, później podejmuje studia na Wydziale Rzeźby warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych i uczęszcza do pracowni Stanisława Słoniny, Tadeusza Łodziany, Oskara Hansena, Zofii Demkowskiej i Piotra Gawrona. Artysta zaczynał od portretów i autoportretów od kontaktów w plenerze, później powstawały całe cykle kobiet w akcie, takie pełnoplastyczne realizacje, aż po realizacje Madonny dla Kościoła. Cała kompozycja figur artysty przechodziła przeróżne formy i ewolucje aż po cykle, kompozycje proste, upozowane w klasycznych tradycjach na różnych, początkowo, materiałach zaczynając od drewna przez marmur, po brąz… Jak każdy artysta poszukiwał swej drogi Cukier, a poszukiwał u swych profesorów, gdyż miał ich wielu i dobrych… Żeby w późniejszym okresie samemu podjąć pracę ze studentami w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych (w roku 1981-szym) – w tym okresie powstają kompozycje z serii Kobiety i Macierzyństwo. Jest w tym okresie aktywny i ukierunkowany – od tego momentu będzie się krystalizował talent artysty i pedagoga. Ale wracając do osobowości twórczej artysty trzeba mówić o włączeniu się całym sobą do tego, że ujmuje artystę najbardziej w sztuce sfera sacrum i jego ubóstwo rozwiązań ikonoplastycznych – akty, portrety, macierzyństwo – aż po Madonny. Obiekty, choć proste, bardzo zmysłowe, jakby wyjawiające się z przestrzeni – takie jakby zgaszone w czasie lub jakby dopiero wyjawione w pół drogi budzą ogromne zainteresowanie krytyk i odbiorcy. Rzeźby Stanisława Cukra niejednokrotnie zapatrzone w dal, jakby we wnętrze duszy, w takich bezwiednych gestach, co się najbardziej objawia w cyklu „stojących kobiet”, które jak wspomniałem powstały w latach 80-tych. Artysta tworzy ponad 20 lat i w tej chwili talent jego jest już sformowany i konsekwentny, czysty i wciąż w całej swojej tajemnicy nie dający się skonkretyzować. Świadczy to o oryginalności twórczej nie poddającej się jakimkolwiek klasyfikacjom. Jeśli mówić dalej o tej znakomitej twórczości trzeba na pewno mówić o całej gamie gestów człowieka, ale najbardziej jest tu widoczny taki mimowolny, nie poddany żadnej dyscyplinie gest, zaświadczający jakby o egzystencji ludzkiej, gest napomykający o pytanie, o spojrzenie na najbliższe otoczenie. Artysta rejestruje także wszelkie gesty człowieczeństwa przyjazne mu i te nie pozbawione pokory . W latach dziewięćdziesiątych ten gest chwilowo znika u artysty, ale powraca – uznaje twórca za niezbędne, żeby trwać w tym geście, gdyż okaże się, że jest on całym sensem tej twórczości i staje się najważniejszy do podtrzymania dalszej drogi artysty. Jest Stanisław Cukier artystą, któremu do wyrażania gestykulacji bytu wystarcza lapidarna, oszczędna forma – taki po prostu znak postaci, wyłaniającej się jak światło w źródle, jakby objawianie pokory i dumy. Artysta bazuje często nie tylko w plenerze na osobach, które go otaczają, ale sięga do modeli osób znanych, kontempluje ich wnętrze i uosabia je na nowo w gestach jakby przez nas nie zapamiętanych, ale bardzo ważnych. Jest to osoba Prymasa Tysiąclecia, Ojca Świętego, innych osób, nawet Dantego! Modelowane i kompensowane są prace o wszelakiej zawartości sacrum, postacie religijne, jakby uduchowione najbardziej, jakby artysta chciał przez ich figuratywność spojrzeć na proste bogactwo ich dusz (?). To jest jakby takim istotnym nurtem tej twórczości od lat dziewięćdziesiątych. W tych lekkich pochyleniach ciał, na takich pokornych pochylniach sylwetek – w całych pasyjnych reliefach, których również tworzy on dużo, poprzez formę najprostszą, nawet grubą linią odznaczonych, pojawia się światło, które przez taką najprostszą formę staje się subtelne, czasem nawet dyskretne, poprowadzone po linii człowieka do Boga – a tym samym do człowieka, który jest nieodłącznym elementem podtrzymywania całego życia i bytu na ziemi. Jest też w tych rzeźbach taki ukryty niepokój o znaki i rysy, o zapis, o trwałość zatrzymanej myśli, czy czynu (?). Jest to sztuka bardzo ambitna, wartościowa i nie powierzchowna ! – Jest to sztuka, która wymaga mądrości, kontemplacji poprzez metafizykę duszy. Artysta rejestruje wszelkie gesty sanktuarium człowieczeństwa, prowadzi dialog z tradycją bytu, miejsca… Zatem wszelkie odcienie tej twórczości są umocowane wokół postaci, która jest centrum najważniejszym. jest wizerunkiem, a nawet cudem na ziemi. Najważniejsza jest u Cukra siła wyrazu – artysta dawno już odrzucił zbędne ozdobniki i elementy zewnętrzne, jakby zakłócające trzon głównej myśli, dzięki której pojawiła się osoba. Cała skromność, taka zwykłość i bliskość ku naturze i tradycji, jakby nawet daleko cofniętej w czasie, umykającej konwencji – aż do średniowiecza i wcześniej, do starożytności – rzeźby te jakby wykopane przed chwilą z ziemi, co nadaje fascynacji i ciekawości – powstaje wiele pytań…To, że artysta wracał wielokrotnie do postaci kardynała Wyszyńskiego, która jest głęboko kontemplacyjna, jakby bolejąca w swej zwyczajności, to bez żadnej deklaracji charakteryzuje tego artystę – dobry smak i dystans do środków którymi się posługuje i którymi włada jego ego! Dzięki wszelakim oszczędnościom – co jest pewnie jedną z cech charakteru i osobowości twórczej,
świadczy nam artysta prostolinijność, skromność i całkowite wyzbywanie się fałszu. Należy rzeczywiście u tego artysty wypatrywać naprawdę wiele – trzeba naprawdę dużo swej interpretacji – to duży kredyt zaufania dla naszej intuicji. Twórczość ta charakteryzująca się także wzruszeniem, trafnością w rdzeń światła, wypatrująca swego odbiorcy i jego czułości, jest cenna i jedyna w swoim rodzaju, najbardziej pojemna duchowo. Wszystkie – wielkie i małe tematy tych prac, tej twórczości, uzasadniają się wszechstronnie taką prośbą ukrytej
bezpośredniości do drugiego człowieka, do jego bytu na ziemi. Te rzeźby widzą i modelują nasze serca i duchowość, dotykają naszej prostoty, czyli tego co pierwsze przy przybyciu osoby ludzkiej na tę planetę. Artysta niewątpliwie umie utrwalić wzruszenie , czego elementem jest gest, oraz dotyk myśli – jest gotów na wnikliwy sąd, dzięki ciągłemu ograniczaniu swego pola wypowiedzi, sztuka ta pozostawiona samemu sobie broni się i nie pozwala jakby odstąpić z pytaniem (?) o sens bytu, o weryfikację sumienia czy grzechu o ile takowy dopuszczamy do siebie, z pytaniem o wegetację. To tak jak widzimy żebraka pod kościołem – nigdy nie wiemy czy to nie czasem jakiś święty, święty Piotr – a może Łazarz, inny pokonany przez materią tego świata, przez materię pieniądza czy globalizacji. Te rzeźby śmią twierdzić, pytają o przyszły byt, o kolejne Millenium, o zasadność świetlanego snu przyszłości bez ducha, bez pokory… Twórczość Stanisława Cukra zasługuje na prawdziwą kontemplację nad bytem człowieczeństwa, nad zasadnością duchowej jego strony. Twórczość ta pozornie uproszczona jest bogata wewnętrznie i na podwalinie mądrości, która ujawnia się dzięki manualnej stronie artysty który umie się mierzyć z materią, z jej fakturą i ogromem. To zaiste cenna rzecz dla dorobku Kultury człowieka. To wizerunek czasu i przestrzeni w jakiej ten czas błądzi i ujawnia się takim snem o śnie. Te rzeźby, ta sztuka, jest wyrazem bez deklaracji – ta sztuka jest do odczytania, nawet za tysiąc lat – nie podlegająca praktycznie komentarzom, niezobowiązująca, ale głęboko utopiona w naszym wnętrzu, w takim nieznanym zakątku tego wnętrza utajona – tak jak tajemnica życia człowieka. To po prostu historia człowieka i jego tradycja.
Zbigniew Kresowaty