stoję na krakowskim rynku
gdzieś płonie Paryż w światłach
tyle tu myśli co gołębi pod Adamem
wyjadanie okruchów z snów żebraczych
i znów co rusz podchodzi czekanie z prośbą
o znak pozdrowienia u Piwnicy pod Baranami
A na wieży stróżują okienka w hejnale
pomieszanie mów dźwięków i snów
w ogniu południa na zawołanie gra
złota trąbka donosi ostrzega przed
najeźdźcami tego tylko brakuje
już i tak nie ma gdzie stopy
postawić
Aż strach pomyśleć ogarnąć tą gorączkę
że to wszystko wraz z Ołtarzem Wita
za moment spłonie wystarczy
żeby zawył tutaj TYLKO
jakiś wściekły pies