Jak Simonides z Keos przez Plutarchę

ten Nieznany Plac w dalekiej Hiszpanii
dał kiedyś mi poczucie wieczności – łuki
jeszcze ruchome po arabach syte kafelki
w słońcu rogaci ludzie jak na arenie
– Plac Pomiędzy aktami turystów i jeden
bez kurtyny głos lamentacji pośród chmar gołębi
jak pamiętam wtedy cały świat łączył się
nad placem ze szczerą ruchomą płachtą
czerwonego nieba – – – – — – –

stałem na rogu ogromnego byka
miasta? – Marzyłem o bezimienności
bez odwagi w ogromnym oknie słońca dnia
o tobie Któraś urodziła się w mej głowie
dawno czekałem cały sobą jakby w Cheronei
w bezczasie na ciebie nieznaną daleką
jak na fontannę – Ten Plac dał mi wtedy
czucie przedwieczności – woda była zmęczona
psy na fontannie pilnowały śpiewającego
trubadura czasem wyły do rzeźb
z utrąconymi nosami i palcami u rąk
TY pewnie gdzieś wciąż jesteś choć nie ma
ciebie a już jesteś tą przepiękną chwilą
będziesz gdy będziesz z sadza w oczach
póki co przymróżonaś po – wieki