August Zamoyski artysta rzeźbiarz, malarz, wyk. Zbyszek Kresowaty

MYŚLEĆ W KAMIENIU (Wspomnienie o Auguście Zamoyskim, artyście rzeźbiarzu)

     Przede wszystkim był artystą rzeźbiarzem eksperymentatorem ale i skandalistą oraz celebrytą, choć to słowo w latach dwudziestych nie istniało. Przez całe życie „robił” w różnych zawodach, a najwięcej w kamieniu, rzeźbił także w drewnie, rysował, malował obrazy, głównie portrety, zrobił nawet autoportret z żoną (którą przywiózł z Niemiec).

      Wspomnijmy, że August Zamoyski w 1912 roku za namową rodziców podjął studia prawnicze we Fryburgu, wiadomo, że  jednocześnie studiował filozofię w Heidelbergu. Od samego początku był człowiekiem kreatywnym i przedsiębiorczym, ale i niespokojnym, poszukującym uparcie swego miejsca… Trzeba wiedzieć, że na początku I wojny światowej Zamoyski dostał się do obozu niemieckiego, ale dzięki ciotce w Niemczech został przeniesiony do szpitala oficerskiego w Berlinie. To w Berlinie August Zamoyski poznał swoją pierwszą żonę – Ritę Sachetto – włoską tancerkę. Ponieważ był człowiekiem, którego ciągnęło do sztuki i do piękna, zauważył ją szybko, chodząc po miejscach dobytku rozrywki. To tutaj ogarnęła go pasja rzeźby, a przecież było to właściwe jego ukryte pragnienie… Wreszcie zaczął się spełniać(?). Z kamieniem zetknął się dużo wcześniej rzucając mu wezwanie, jako pracownik fizyczny w zakładzie kamieniarskim w Berlinie. Tu pracował fizycznie nie tylko jako kamieniarz, ale i snycerz, a wieczorami ganiał do Formistów na kursy rysunku z aktu, była to szkoła Lewin-Funke. Natomiast w snycerskim warsztacie, gdzie pracował, robił takie małe formy rzeźby, także dla siebie i dużo eksperymentował. Snycerstwo jest uzupełnieniem rzeźby w drewnie, wymaga ekwilibrystyki – to go nie zadowalało, bo nie miało swej formy ani figury. Ale tutaj w Berlinie dostrzegł go całkiem przypadkowo Joseph Wackerle (wykładający w berlińskiej Kunstgewerbeschule) i także zaproponował mu pracę u siebie. W 1917 pracując nadal dla Wackerlego przeniósł się do Monachium. W trakcie pobytu w tym ciekawym mieście poznał przypadkowo Stanisława Przybyszewskiego i dzięki niemu nawiązał kontakt z poznańską grupą ekspresjonistyczną „Bunt”, do której oczywiście jako buntownik szybko wstąpił. Z Berlina pojechał do Francji, wracał także do Polski.

         Wszędzie jeździł na rowerze, opasany dętkami wokół tułowia… Życiorys bardzo bogaty hrabiego Augusta mówi, że urodził w roku 1893 i obrazuje jak kolejno zmagał się z bytem, pokazuje jak zmieniał otoczenie i stawał się… znanym artystą, a to dzięki upartości swej pracy oraz kreatywności, a także odwadze podejmowanych tematów…

           Oto jak arystokrata został rzeźbiarzem awangardowym. Mówiono dużo o nim, plotkowano, że nie straszny, zwłaszcza w późniejszej drodze artystycznej, był mu brak pieniędzy. Parł do przodu, można powiedzieć metaforycznie, nie cofał sie przed własnym napletkiem. Pieniądze topił w budowie swej posiadłości w Jabłoniu oraz obdarowywał nimi swoje żony, a miał ich przecież  kilka. Nie pił alkoholu. I chociaż był kreatywny i miał niespokojną duszę, jednak dla równowagi – cenił czasem ciszę i samotność, podziwiał otaczającą go naturę, udając się w plenery, a nawet eskapady rowerowe. Był upartym sportowcem kulturystą – ćwiczył, non stop, był doskonale umięśniony co przydawało mu się w operowaniu przecinakiem i młotkiem, (trzeba wiedzieć, że kiedyś nie było narzędzi zmechanizowanych jak dziś, na kucie granitu i na prawdę ciężko trzeba było wywijać w kamieniu prostymi narzędziami – on nie bał się tego wezwania). Zamoyski był niezwykle barwną postacią. Trzeba pamiętać, że rzeźbił w drewnie tylko w okresie formizmu. Uważał drewno za zbyt miękki i mało szlachetny materiał dla rzeźbiarza. Trzeba stanowczo powiedzieć, że to kamień stał się dla niego wyzwaniem, z którym chciał się mierzyć do końca i coś osiągnąć. Tłumaczył, że „opór granitu budzi prawdziwą wolę, a powolna glina usypia…” – Dlatego dbał o tężyznę fizyczną, dzięki której mógł, jak wspomniałem, dłutem ujarzmiać kamień. Uprawiał wiele sportów, nie tylko jazdę na rowerze – regularnie biegał, jeździł na nartach. Natomiast do historii przeszedł jego zakład z 1925 r. z pewnym Argentyńczykiem o przejazd rowerem z Paryża do Zakopanego z określoną liczbą dni. Zamoyski wygrał zakład, zaś uzyskane środki finansowe pozwoliły mu na dostatnie życie przez kilka miesięcy. Resztę przeznaczył na cel charytatywny. W tym samym roku zdobył pierwsze miejsce w biegach narciarskich na 30 km. Co ciekawe! – zachowały się też archiwalne zdjęcia z Paryża, na których widzimy rzeźbiarza uprawiającego jogging na Polach Elizejskich.

      Wciąż trapił go granit, wiedział, że kamień to trwały materiał i jego uosobione rzeźby zostaną na wieki. Od początki rzeźbił, jak na pierwszy rzut oka, bardzo skomplikowane formy, splecione postacie, głowy ludzkie wykrzywione twarze i torsy, lub powiązane postaci w skręceniu w przestrzeni… Pamiętał jednak, że musi być oryginalny i jedyny w tym co robi. Chciał zostać światowej sławy artystą i robił różne rzeczy, nawet te wyczynowe i skandaliczne, żeby temu podołać i żeby było głośno o nim. A co ciekawe, być może dziwne i bardzo odległe od pracy w rzeźbieniu;  Gucio przez jakiś czas zajmował się nawet hodowlą bydła, kiedy przebywał w Brazylii, ale i tu zamaszyście w międzyczasie rzeźbił, eksperymentował w kamieniu. Jako człowiek światły, oczytany z kontaktami międzyludzkimi i środowiskowymi był znakomitym obserwatorem rzeczywistości i otoczenia. W Brazylii nie zagrzał miejsca było to 2 lata, zostawił wiele rzeźb. Oczywiście wiedząc, że jest za daleko od świata kultury, od mekki Kultury Paryża, gdzie właśnie wtedy rodziła sie nowa sztuka, szybko nastawił się na powrót do Europy. A trzeba wiedzieć, że bardzo opowiadał się za wszelkim przeobrażeniem sztuki i życia… Jak wiadomo zaraz po pierwszej wojnie światowej dostał się do Francji, gdzie najął pracownię i ciężko pracował, także w kamieniu, nawet czasem w drewnie z zamówieniami. Tu kontaktował się z koryfeuszami malarstwa i rzeźby, chcąc się wpisać w ich kręgi, wykonał tutaj wiele rzeźb awangardowych w nowej formie i sposobie wolnego myślenia, to się podobało, czasem zadziwiało.  Francja dała mu to, że został doceniony i bardziej znany, co udzieliło się także na Nowy Jork, ale po rozeznaniu, to miasto mu nie odpowiadało. Jak już wspomniano i warto, jako ciekawostkę wspomnieć, że w roku 1920 August Zamoyski przejechał na rowerze 2928 km. (czyli 130 km. dziennie) do Zakopanego z Paryża. Było to, jak się zdaje, kardynalne upieczenie „dwóch pieczeni na jednym ogniu”, ponieważ był to zakład z pewnym Argentyńczykiem. Zamoyski zdeklarował się, że przejedzie na rowerze z Paryża do Zakopanego – a słyszał o tym, że tu w Polsce w Zakopanem także, powstaje prawdziwa awangarda polska, nie tylko nowej sztuki, ale i kreacji, etc. i nie mylił się! – Wykorzystał ten moment znakomicie, tym bardziej, że zyskał większą kwotę pieniędzy co starczało mu na dłuższy okres życia, resztę przeznaczył na cel charytatywny.

      Tutaj w Zakopanem poznaje dalszych członków tej wolnej niezależnej formacji wraz z Leonem Chwistkiem, Tytusem Czyżewskim i Stanisławem Ignacym Witkiewiczem, współtworzy z nimi grupę Ekspresjonistów Polskich”, która wkrótce przyjęła nazwę  Formistów. Natomiast trzeba wspomnieć, że w 1929 roku artysta już wybitny był głównym organizatorem wystawy Sztuki Polskiej w Paryżu, czyli promował wolną sztukę polską za granicą. Był także animatorem i człowiekiem myślącym na wskroś przyszłościowo, bo wspomnieć należy dygresyjnie, że będąc jeszcze w Brazylii założył tam i prowadził szkoły rzeźby w Rio de Janeiro i São Paulo.

       Natomiast w 1956 roku przyjechał do kraju i wygłosił szereg odczytów o swoich doświadczeniach rzeźbiarskich i teorii rzeźby. Do Polski przyjeżdżał jeszcze kilkakrotnie w latach 1963–1964, np. po to aby wybrać młodych polskich rzeźbiarzy na Stypendium do Francji. Mniej więcej w tym czasie odwiedził go w jego posiadłości znany pisarz Jarosław Iwaszkiewicz, który słyszał o Gustawie Zamoyskim, jako wybitnym artyście kreatywnym i awangardowym rzeźbiarzu, wiedział o jego sportach i wyczynach rowerowych, widział go na fotografiach w podkoszulku i szortach – jak to! – i to jest artysta?! – to umięśniony sportowiec? – a on już był artystą rzeźbiarzem, wybitnym i bardziej znanym za granicą niż w Polsce. Jarosław chciał go bardzo poznać bliżej osobiście… Po Jarosława Iwaszkiewicza Gustaw wysłał konną dwukółkę na dworzec PKP w Parczewie. Zaprzęg przywiózł Iwaszkiewicza pod posiadłość w Jabłoniu – Zamoyski ostentacyjnie witał Jarosława i głośno dobitnie pytał; dlaczego nie przyjechałeś na rowerze? – przecież to tylko 175 kilometrów z Warszawy!

             Jak wiemy, Ministerstwo Kultury i Sztuki postanowiło zorganizować Augustowi Zamoyskiemu wystawę pośmiertną 6-go grudnia 2019 roku w Muzeum Literatury im. A. Mickiewicza w Warszawie. Wystawiono wtedy rzeźby zakupione we Francji, Brazylii, Niemczech – razem 89 rzeźb. To była imponująca wystawa, choć złośliwi pisali i mówili dużo i nic – sic! że na wystawie było wszystko, tylko nie August Zamoyski… Pokazano tu między rzeźbami wiele rzeczy z normalnego życia artysty, także; fotografie, dokumenty artysty, rysunki, podarunek od Tytusa Czyżewskiego nadszczerbiony zębem czasu portrecik Tytusa, były rzeczy od Witkacego, etc. Wystawa pokazała nie tylko znakomitego rosłego uznanego rzeźbiarza w pracowni, czy wśród bohemiastych zakopiańsko-paryskich przyjaciół, ale też foto chłopca utytego 7-latka, ale i zaraz obok dorosłego postawnego przystojnego mężczyznę, głównie uwiązanego roweru. Pokazano dokumenty nietypowe, takie jak legitymacja profesora nadzwyczajnego Politechniki Warszawskiej, czy licencja na broń, a dokładnie na sztucer dubeltówkę, rewolwer, bilety wizytowe oraz bardziej konwencjonalne eksponaty, to znaczy inne pamiętniki, osobiste, notatniki, szkice, rysunki, rękopisy artykułów w tym publikacji „Au-delá du formisme” wydanej już 5 lat po jego śmierci. Jak wiemy August Zamoyski zmarł w 1975 roku, tutaj pokazano także książki i pisma, które Zamoyski ilustrował, m. in. „Zwrotnicę” Tadeusza Peipera.

           Wykonywał, mówiono jak na tamten czas, rzeźby nierzeźby, Trochę podzielił los (w krytyce) Katarzyny Kobro, gdyż była ona znana także za granicą – uprawiała podobna formę rzeźby, lecz miała swoją teorię – „…rzeźba istnieje tylko w przestrzeni…” – mówiono o niej i pisano także w klimatach metafizycznych – nie rozumiano jej twórczości, podobnie było z Zamoyskim w kraju. Natomiast Zamoyski, czyli „Gustek”, jak go nazywano, nie miał teorii dla swej rzeźby – one czasem się różniły, jakby wskazywały każda inny okres powstania, zarazem i formę, jakby niektóre  nie były jego, artysta działał także  pod wpływem impulsu, pod wpływem chwili i napięcia, rzeźbił szybko… niejednokrotnie  eksperymentował, prywatnie wszczynał skandale, jako wolny, znany artysta, zapraszany celebryta w różne miejsca.  Na przykład czasem w kłótni, czy kontrowersjach zakładał się o „furę dolarów”, kiedy je miał, a u artysty znanego szarmanckiego to chwilowe…  Trzeba także poczynić dalszą dygresję co do jego zainteresowań prywatnych; Próbował pracować także w filmie – kręcił szalone filmy z Mark Chagallem i Witkacym. Artysta znał swoją wartość i nadużywał wykrzykników… W życiu swoim miał cztery żony! – bił także rekordy rowerowe. Niezależnie od tego, czy mieszkał w Zakopanem, Paryżu, Rio de Janeiro, bez pardonu brał rozwód z poprzednią żoną, i od razu ślub z kolejną. Czy Zamoyski był kobieciarzem? – ale ściągał bez przeszkód do pracowni na przemiennie modeli i modelki do pozowania. Był niespokojną duszą i kreatorem, był owładnięty szaleństwem, nienasycony życiem poszukiwawczych ciekawych chwil i miejsc.

       Wystawa poświęcona Augustowi Zamoyskiemu i jego rzeźbie oraz pamiątkom, zorganizowana w Muzeum Literatury im. A. Mickiewicza w Warszawie w 2019 roku pod nazwą „Myśleć w kamieniu”  była nieco rozdygotanym obrazem artysty, gdzie pomieszano wiele rzeczy, zaaranżowano tym jego charakter, jego uniesienia, niepokoje i słabości oraz jego głównym dokonaniom, także takiej pozornej niespójności, co obrazuje jego styl życia i bycia, ale rzeźba była fenomenalna – wystawa trafiona! – Mnie przypominała, powtarzam się,  artyzm rzeźby Kobro, czasem wyjątkowo, w niektórych rzeźbach, styl z rosyjskiej szkoły supremy… Ta wystawa to cały tamten August Zamoyski, pokazany w nowym świetle, odkryty na nowo, to jego duża sylwetka, sława i rozterka…

       Trzeba wiedzieć, że August Zamoyski zdobył jednak w Polsce uznanie krytyki i publiczności już pod koniec drugiej dekady XX w. Natomiast w czasach PRL-u dostęp do jego dzieł, jak wiemy, był utrudniony, bowiem artysta tworzył na emigracji we Francji i w Brazylii i tam pozostawała większość jego prac. Nawet nie pomagało, w ściągnięciu eksponatów celem wystawy rzeźb, jego arystokratyczne pochodzenie. August hr. Zamoyski jest bardzo ważną postacią w historii polskiej rzeźby, bo tworzył wśród Bohemy za granicą w największym wówczas centrum Kultury i Sztuki na świecie, dlatego przez wiele lat historycy sztuki i muzealnicy – zarówno z Muzeum Narodowym w Warszawie, jak i Centrum Rzeźby w Orońsku, czy Muzeum Literatury w Warszawie – wszyscy oni z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego starali się na różne sposoby aby jego dzieła wróciły do Polski. Trzeba było je odkupić. Artysta podkreślał, że zawsze tworzy z myślą o swej ojczyźnie. Wielokrotnie dawał temu wyraz w listach i pamiętnikach. Stąd to wszystko, ta różnorodność na w/w wystawie.

         Zamoyski pisał: „Wszystko, co wyrzeźbię, należy do państwa polskiego. […] jest własnością moralną, narodową…”. Co ciekawe nie zostawił po sobie jednak testamentu, ale zawsze pragnął, aby cała kolekcja rzeźb znalazła miejsce w Muzeum Narodowym w Warszawie – Tak też się stało, gdy zakupiono eksponaty i rzeźby przez ministerstwo, i urządzono wystawę retrospektywną spełniło się jego pośmiertne marzenie. Na wystawie były rzeźby jakich nikt dotychczas nie oglądał współcześnie w Polsce w XXI wieku. – To wspaniałe osiągnięcie dla Kultury!

   Zbyszek Ikona – Kresowaty