NAJPIERW BYŁA MYŚL – Rzecz o budowie Kalwarii w „Dolinie Śmierci”

A później ogłoszono Konkurs Rzeźbiarski /w 1995 r/ po którym wyłoniono najlepszy projekt „Drogi Krzyżowej” zwanej ”Golgotą XX w.”
Spośród złożonych na konkurs dwudziestu projektów profesjonalnych w toku omawiania założeń, jury wyłoniło pracę opatrzoną godłem „LEW” uzasadniając trafność usytuowania poszczególnych projektów w przestrzeni, wrażliwość przedstawionej propozycji, oraz ujęcie go w głęboką metaforę. Autorzy tej pracy posłużyli się syntetycznym przekazem wymaganych treści jak uzasadniło jury. Finalnie cały projekt przedstawiono, jak i inne w Galerii Bydgoskiej BWA w formie makiet. Praca nagrodzona stanie w Forcie Bydgoskim, gdzie co roku odbywają się /po II wojnie/ tzw. „Drogi Krzyżowe”. Lud Boży regularnie, co roku prywatnie, uczestniczy w listopadzie w tej ceremonii z udziałem Duszpasterstwa przylegającego do Fortu. Tak się zaczęło kiedy to ks. Infuat Stanisław Grunt z Duszpasterstwa Akademickiego i ks. Antoni Strycharz z Bydgoskiej Bazyliki co roku w sposób zorganizowany odprawiali tę „Drogę Krzyżową” w obecności ok. jednego tysiąca osób, na miejscu kaźni, gdzie hitlerowcy dokonali okrutnego mordu, zwanego dziś Polskim Katyniem. Komitet zawiązał się już w roku 1997, gdyż uczestnicy nalegali co roku, uparcie i wręcz natarczywie pytali w Duszpasterstwie /gdyż u władz było to daremne/ kiedy nareszcie powstaną tu stacje „Drogi Krzyżowej” –To wtedy zrodził się pomysł przede wszystkim na Konkurs dla tzw. grup artystyczno- rzeźbiarskich. Należy powiedzieć, że tylko odważne i śmiałe działania Komitetu budowy „Golgoty XX wieku” i ta potrzeba ducha, doprowadziła we współ z obecnymi władzami i Episkopatem w osobie Ks. Biskupa Arbp. Henryka Muszyńskiego-Metropolity Gnieźnieńskiego /który objął w efekcie patronat nad samym konkursem/ mogło dojść do jakiegoś konstruktywnego porozumienia, , żeby zacząć to przedsięwzięcie jeszcze przed nowym Millennium. Trzeba także powiedzieć, że realizacja już się zaczęła od niwelowania terenu i przygotowania materiałów na postumenty. Są to wszystkie stacje „Drogi Krzyżowej”, które rozmieszczone będą w Forcie Bydgoskim na całej jego przestrzeni usytuowane wzdłuż drogi, która już tam istnieje i ma długość ok. 4 do 5-ciu kilometrów. Całe przedsięwzięcie jest bardzo interesujące i niesamowite- bo monumentalne wręcz! pracochłonne, także i materiałowo i kosztowne. Przedsięwzięcie obejmie ok. 10 lat na ziszczenie się w całości. Taką formułę przyjęto na pierwszym posiedzeniu, które odbyło się 11-go listopada 1999-go roku. Mam przed sobą album okazjonalnie wydany przez BWA Bydgoszcz, maj-czerwiec 99 z pracami nagrodzonymi. Prace te miałem możność oglądać i do dnia dzisiejszego pozostałem pod wrażeniem, zwłaszcza pracy nagrodzonej przez Jury /w składzie: Przew. art. rzeźb. prof. Bronisław Chromy, art. rzeźb. prof. Jerzy Fober, mgr Roman Kosmala, mgr inż. arch. Andrzej Myga, ks. Zygmunt Trybowski, mgr inż. arch. Maria Żwikiewicz-Szala/, które jakby wzięło na siebie odpowiedzialność, nie wątpiąc zresztą w intuicję odbiorców, za prawidłową interpretację i tę duchową i metafizyczną za ten projekt, który ma urzeczywistnić oczekiwania zainteresowanych, a także tych którzy nastaną po nas. Dzieło zostanie na wieki, jako wielki znak na przełomie Millennium! Z rozmowy z Andrzejem Renesem, jednym z grupy, która wygrała, w skład której weszli: Iwona Jesiotr-Krupińska także art. rzeźbiarz z Warszawy i Mariusz Krupiński architekt z Warszawy- a więc z rozmowy tej, z tym wybitnym artystą, dowiedziałem się, że będą to od 2 do 2,5 metrowej wysokości rzeźby /ustawione na postumentach/, porozstawiane wzdłuż ubitej już drogi na Forcie. Dlaczego taki długi termin?- otóż jak informuje Andrzej Renes wtajemniczony w ten zamysł jako poznany artysta tzw. „pomnikowy” i nie tylko /min. pomnik Prymasa Wyszyńskiego na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie przy Kościele Wizytek /rzecz w tym, że tu nie należy się nie spieszyć, a wręcz postępować rozważnie i powściągliwie, choćby nawet dlatego, że trzeba będzie uwidocznić moc szczegółów, których z wiadomych przyczyn zabrakło na małych stosunkowo makietach konkursowych. Choćby dlatego, że wielkie realizacje, a tu jest przecież 14 stacji- zawsze wymagają czasu i poświęcenia i dokładnych przemyśleń już tam na miejscu!. Samo usytuowanie rzeźb w terenie i umieszczenie ich w przestrzeni wymaga pracy, usytuowanie w nich szczegółów, oraz wzięcie wszystkich rzeczy na ponadczasowość, z walorami architektonicznymi razem, to jest ogromna praca i wysiłek….
Droga ta inaczej „GOLGOTA” zaczyna się spod kościoła Parafii Matki Bożej Królowej Męczenników i pnie się jakby w górę, przez wąwóz i obchodzi szczyt, schodząc z drugiej strony- a fenomen tego pasma to przestrzeń.
Jak więc widzimy samo pokonanie tego odcinka merytorycznie wymaga szczerego czasu. Ma być to wielki pomnik dla tych, którzy tu polegli w sposób identyczny jak w Katyniu tyle, że tutaj robili to Niemcy. Ten pomnik, który tu już jest- to jak powiedziano relikt przeszłego czasu, który trwał w Polsce, a do którego po prostu w latach osiemdziesiątych dowieszono krzyż tylko dlatego, że przyjęła go „Solidarność”- Obecnie patronat nad tą budową ma w swej mocy Arcybiskup Drzycimski /nie mylić z patronatem Konkursu/, pod przewodnictwem którego odbyło się spotkanie 11-go listopada po obchodach Kalwarii w 1999 r. wraz z władzami miasta, oraz sponsorami przy współobecności Prasy i Telewizji i Radia –Zatem utrzymanie tego przedsięwzięcia w całej mocy jego tworzenia, merytorycznie trwa, a całe zaangażowanie i zainteresowanie było widać w dyskusji, pytaniach, które padały, efektem czego całe spotkanie, w tym i z artystami trwało dość długo.

Czternaście stacji na Kalwarii Bydgoskiej
/walory artystyczno -estetyczne oraz ponadczasowość dzieła/

Jeżeli chodzi o samo dzieło, które adoptowano w drodze Konkursu z uwzględnieniem jego walorów, złożone ono jest z bardzo wielu elementów, czyli pomników od 2 do 2,5 metra każdy – ustawione jako zespół w terenie /który już istnieje/ nosi miano „DROGI KRZYŻOWEJ” ujęto w zespół, a i ściśle w całość, która tworzyć ma pewną zawartość uduchowioną, sacrum męki, opartej na męczeństwie człowieka. Dzieło zawiera w sobie niezwykły ładunek wrażliwości jednocześnie pozostawiając treść do naszej interpretacji, czyli interpretacji osobistej, a jednocześnie pozostawiając odbiorcę w głębokiej refleksji nad sensem ofiary samego siebie! Jeżeli zostanie wykonane tak jak na makiecie to pokazano / w co nie należy wątpić/ to jest niesamowita pojemność do objęcia, żeby wprowadzić to do wyobraźni własnej. Prawdopodobnie tę drogę pokonywać będzie trzeba wielokrotnie, żeby odkryć całość w sobie podczas ceremonii! . Dzieło należy adoptować do siebie w całości, czyli także przy współudziale całego otoczenia w tym i odpraw w pojęciu procesji. W chwili obecnej wykonywane są już modele systematycznie w skali 1:5 po to, żeby uszczegółowić pomysł i uwydatnić najdrobniejsze rzeczy, co jest konieczne, co zostanie sukcesywnie powiększane do rozmiarów finalnych i odlane do efektu końcowego z żeliwa.
Natomiast jeżeli chodzi o samo dzieło jako formę artystyczną. Jest to głównie zmaganie się z ciężarem, a w efekcie monumentalnym słupem /granicznym?/. Słupem który w początkowej fazie stacji, drogi krzyżowej, działa jako krzyż, oczywiście jest tu wielka przenośnia w pojęciu metafory, którą można interpretować dalej, a czym bliżej innych stacji, ciężar bólu a w efekcie krzyż życia jest na tyle pojemny, że niesiony jakby w sobie!. I żeby przybliżyć całą sugestię może uda mi się omówić poszczególne stacje „Męki Pańskiej”, którą tu widzimy jako męczeństwo człowieczeństwa w pewnej metamorfozie. Zamysł ten zawiera duży ładunek zmysłowości i żeby go przenieść w odpowiednią interpretację trzeba nie lada wysiłku duchowego, opartego na sakralnym pojęciu. Stacja I- „Pan Jezus na śmierć skazany otóż położony tu słup nieforemny /nieobrobiony, nie dający się skruszyć warunkom natury, warunkom pogodowym, czyli atmosferycznym/, leży w części zanurzony jednym końcem w ziemi, przytłoczony częściowo żwirem, drobinami kamyków. Wydaje się on być sam w sobie krzyżem jakby poszukującym dodatkowego wsparcia, ramienia-Przytłoczony ciężarem otoczenia, ale i sobą….
Słup ciężki, być może stwardniałe drewno, jako znak czasu, być może oznaczający dobrze swe miejsce- milenijny słup- zostaje dźwignięty jedynie przez czas i umieszczony w nas jako ból na pamięci, zostaje przemieszczany nami, co rusz w inne miejsce, być może z ciała w ciało, z wnęki do jamy, z dołu do góry przemieszczający się w naszej wyobraźni, ale skazany na byt z nami!. Pan Jezus bierze na swe ramiona pewne znamię i dźwiga go za nas, ukazując wzmaganie się z materią. A przecież wiadomo nam jest, że narzędzie krzyża to narzędzie zbrodni a jednocześnie w znaczeniu historycznym to narzędzie do uśmiercania, które stosowali staro rzymianie, czyli okupanci całego Bliskiego Wschodu w tamtym czasie i to oni na swój sposób użyli go do tej zbrodni, za wiedzą estagiszmentu żydowskiego, który protegował Chrystusa na śmierć! Zmaganie się z czasem narzuconym czasowo, aż do skutku, aż do efektu śmierci, żeby mógł ten znak pozostać na stałe w naszych sercach /a co za tym idzie w efekcie umieszczony na naszych oczach na ołtarzach /w naszych sercach, jako ołtarzach samych w sobie!. „SZYMON z Cyreny pomaga nieść krzyż Panu Jezusowi”: Widzimy tu pochylony potężny słup, jako krzyż oparty pochyło o postać, która ugina się pod jego ciężarem, pod jego naporem, jakby dwie siły współdziałające z sobą lub wzmagające się z sobą, podtrzymujące się nawzajem utulone w bólu!?. //inna stacja „Święta Weronika ociera twarz Panu Jezusowi”: Stoi w polu postać kobiety z chustą na dłoniach rozłożoną, jakby już z wizerunkiem twarzy odbitym jakby pokazywała odbitą twarz zbawiciela wykonaną nie ludzką ręką. Omówienia wymaga stacja, która pojawia się jeszcze przed otarciem twarzy Chrystusa, kiedy to upadł on pierwszy raz!
„Chrystus upada po raz pierwszy” -Widzimy tu upadający i jakby zatrzymany szeroki słup, w którym odciśnięta jest postać jako negatyw, czyli postać, która wcisnęła się w słup całym sobą- to się powtórzy w późniejszych stacjach tej drogi. Postać odciśnięta na stałe, wciśnięta jakby w worek czasu, który to czas jest jej krzyżem, bólem i ciężarem-jest to jakby ”napiętnowanie bólem”. Jest to znak Jezusa odciśnięty po otarciu chusty- ten znak na białej chuście Weroniki!?. Ból musi odciskać swe piętno do reszty. Ból jest niemiłosierny, przytłoczony sobą!. Słup jako krzyż pochylony w nas samych, który bierzemy na siebie, czasem i niejednokrotnie świadomie!. Pomóż mi Panie!- słychać z odciśniętej wnęki postaci w potężnym słupie pochylonym pod własnym ciężarem ku ziemi-Pomóż mi! Wołam z głębi czasu milowego. „Pan Jezus upada po raz trzeci”- można by powtórzyć tę samą parafrazę myśli, a na rzeźbie widzimy obraz, kiedy to słup leży na ziemi, wtapia się w nią jedną częścią, pogrąża się w żwirze, w piasku uformowanym jakby to było okrycie, pas drobin ziemi okrywający krzyż, jakby płaszcz okrywający na kształt drogi biegnącej przez ten krzyż? Jakież wymowne są tu sugestie bólu i jego wartości, opartej o ziemię, o głębię, o ogrom …
Kiedy spoglądamy w efekcie ona stację „Pan Jezus umiera na krzyżu”- Widać trzy elementy obok siebie- Jednym, tym środkowym, jest tu wyraźny krzyż- powiadam-jest tu już wyraźny krzyż- a obok dwa słupy!. Całość zwieńcza się ku niebu, jakby unieść chciało się do góry, pozostawiając po sobie wyraźne koleiny lub drogę, jakby trzy szybujące wstęgi elipsowato uchodzące do kosmosu. Cała moc pochwycona ku przestrzeni …
Jakby za chwilę miała lewitować, ale kto wie czy pozostałe dwa słupy obok krzyża , uniosą się wystarczająco równo i daleko, kiedy brak na nich uwyraźnienia krzyża, czyli wyrazu równego temu centralnemu krzyżowi!
Kto wie, czy droga pozostałych krzyży słupów, tego z prawej i z lewej dokąd będzie się ciągnąć i czy jeszcze nie będzie potrzeba uszlachetnienia tego bólu, żeby owe krzyże uwydatniły się bardziej?- To tylko doznanie, które pozostaje do dalszej naszej interpretacji, zresztą tak jak każda ze stacji-a niektóre tylko omówiłem, żeby nadać wibracji naszej intuicji i wyobraźni.
Otóż omówiłem /tylko niektóre/ stacje „Drogi Krzyżowej” ukazując swoje przeżycia, które niewątpliwie pokrywać się będą z wyobraźnią odbiorcy? Droga Krzyżowa tak przedstawiona przez artystów, ukazuje jak zwieńcza się życie na ziemi, jak uwydatnia się ból, cierpienie, za pomocą najprostszych środków wyrazu jakich tu użyto. Za pomocą słupa, postaci wzmagającej się z własnym ciężarem, z sobą lub wzmagającej się ze słupem postaci bez względu na to czyja jest to postać, czy Matki Bożej-czy Chrystusa, czy Cyrenejczyka lub Weroniki- bez względu na to-taka postać wzmaga się z materią- która jest umiejscowiona w nas samych-z duchową materią!.
Wychodzi z siebie jako słup a dopiero ku końcu wytrwałości, przed górą, uchodzi jako krzyż, uchodzi jakby z siebie- na znak góry ku niebu, żeby taką pozostać na „ołtarzach myśli” naszych sumujących się w wiarę …na zawsze, na wieki, na amen.

PODSUMOWANIE I UWAGI KRYTYCZNE

Wydaje się, że konkluzja jest taka: -przyjęto ten projekt jako najoryginalniejszą myśl do realizacji, gdyż pozostaje zawsze świeża i pojemna duchowo na miarę naszego wieku. W interpretacji „Drogi Krzyżowej” Grupy „LEW” jest wolność myślenia i wyboru, kiedy to musimy sami przeżyć i dopowiadać sobie duchowe pojęcie bólu. Pamiętali o tym artyści i Jury Konkursu na Golgotę!. Nigdy nie można wątpić w intuicję odbiorcy-o tym też pamiętano!. Tym bardziej jest to wymowne, gdyż wyrażane tu wcześniej zapotrzebowanie na ten rodzaj monumentu Kalwarii Bydgoskiej, było i wzmagało się, a stało to się w latach przełomowych na nowe Millennium!- To jest bardzo ważnym elementem!. Dzieło to musi pozostać ponadczasowym znakiem na przyszłość. Sam kontekst „Golgoty”, gdzie pojawiają się także elementy odnoszące się do współczesnej rzeczywistości, zwieńczając momenty historyczne, uwarunkowane i odkupione bólem epoki. Zamknięto w tym zdarzenie, sytuację, a nawet kondycję duchową, którą można przezwyciężać siebie na podstawie wiary, która może być siłą w życiu człowieka XX wieku. Zmiany cywilizacyjne, techniczne, które napierają na istotę życia niweczą duchowość człowieka, a w tym najbardziej pamięć!. Uwidocznione w tym projekcie są widoczne i jednocześnie wyrażają się jedynie jako muśnięcie tego ogromu… Sama bryła „Drogi Krzyżowej” umieszczona w tym miejscu dobrze sytuuje się , ponieważ jest to miejsce kaźni męczeńskiej Fortu, miejsce „drogi krzyżowej” pomordowanych. Całość jest bardzo pojemna w sensie miejsca i czasu dla naszej współczesnej wyobraźni! Całość stwarza jakby zamknięte koło dla wyobraźni a i w istocie realizacyjnym, czy merytorycznym takim jest!. „Droga Krzyżowa” w sensie Męki Pańskiej, zawiera cały skład stacji zwieńczających się w całość męki. Artyści na pewno wzięli pod uwagę rzecz podstawową, że każdy z nas ma zakodowaną w sobie, figuratywnie, tradycyjną „Drogę Krzyżową” /którą obchodzimy rok rocznie w ceremonii kościelnej/, gdzie elementy poszczególnych faz odbywają się w uwidocznieniu konkretu wizualnego wyraźnie nakreślonych stacji przedstawianych tradycyjnie alegorycznie. Tu jednak artyści wzięli pod uwagę wątek pojedynczej interpretacji i możność wyboru dla poszczególnego odbiorcy, co stwarza taka wizja „GOLGOTY” tego dzieła! Metafizyka cierpienia jest pozostawiona do indywidualnej interpretacji, przez co staje się bardziej bliższa, bo możemy dowolnie ją interpretować na zasadzie naszego życia. Bryła, która staje nam przed oczami pozostaje jakby do naszej dalszej obróbki duchowej!. Ruchem naszego czasu wydaje się że dorośliśmy do tego pojęcia i wbrew pozorom jest ono bezpieczne a nie niebezpieczne!. Nie należy się obawiać interpretacji. Pejzaż czasu i miejsca dostarcza nie narzucanie woli, jest to pewnego rodzaju wolność myślenia konkretnego. Konkretna forma rzeźbiarska, która ujmuje gusty nas wszystkich, bo jest zamknięta w pewnej dynamice duchowej. Element kinetyki przesuwający się po linii czasu męki, która odkształca nasze umysły i uczy pokory do pewnej zakodowanej mistyki, jest nieodzowny, a nawet potrzebny.
Doznajemy tu powrotu do przeżyć historycznych i biblijnych zarazem, co jest pewnym fenomenem duchowym. Ubogacanie własnej wyobraźni takimi elementami musi budzić respekt. A więc wszystko jest przed nami! Wszystko przed naszymi siłami witalnymi artystów, architektów z realizatorami pomocniczymi …
Szykujemy sobie „Drogę Krzyżową” na miarę naszych czasów. Sam pomysł artystyczny zaakceptowany przez autorytety życia społecznego regionu, biegnący ku metafizyce czasoprzestrzeni z zaznaczeniem przenośni, że sam Chrystus w tej przeogromnej przestrzeni jest bryłą, która zbawia naszą duszę, jest jak najbardziej oryginalny! Na pewno Andrzej Renes i Iwona Jesiotr-Krupińska, oraz arch. Mariusz Krupiński, pracujący nad tą całą sytuacją artystyczną, nad formą wyszli z bryły nieobrobionej lub patetycznej ku przestrzeni tej co była i tej która nas zajmuje! Przez symbol dojrzewania krzyża, który spaja całość w jedną głębię, która jest domeną społeczeństwa. Zawartość bólu poniesionego w Forcie, jako Kalwarii na Golgocie Polskiej, podobnej do Katynia i tylko taka rzecz mogła pozwolić na to, żeby zjednoczyć siły bólu Chrystusowego z tym co było w tym miejscu, a co cyklicznie jakby nawiedza czasowo ziemski byt człowieka. Artyści dziś wybitni już pozwolili nam na przyjęcie tej „Drogi Krzyżowej” do własnego serca, tak jak umiemy i tak jak nas na to stać. …

Zbigniew Kresowaty