– w czwartą rocznicę na World Trade
ciągle wyją wściekłe wrześniowe psy
zamilkł poeta po 11 września
ilość milczenia zwiększa się i klonuje
milknie świat bezprzytomnie i nie może
sobie zdać sprawy jak powstał i GDZIE
jest Głos i czy istnieje Jego Bóg żywy
ciągle KTOŚ pyta mnie co wybrałbym :
prawdę czy Chrystusa ? – już tylko cisza
Naga nas wybrała płonie ziemia i kamienie
stały się paliwem jak ogniska ku sobie
i daleko ciągną Wozy Niedźwiedzicy
raduje się Palestyna i NIC tu już NIE
będzie wyrównane bardziej i tutaj NIE
będzie dla bytu – przedwcześnie odeszła
wiara na szczudłach w spaliny w Pazur
COŚ zaskoczyło słońce – właśnie!
Słuchałem przed chwilą prapięknych
smyczków brzmiała orkiestra harmonia
Vivaldi w południe a tu nieba pół tak
Ogromne upadło w ruinny mur głos
zatrzymany w graffiti za którym wciąż
jeszcze łkają inne piski z przyszłości
nie mogą się przebić do siebie – Dziś
zamurowaliśmy się własnymi ustami i
utopiliśmy się w swych pozamykanych
głęboko po – wiekach na skrzyżowaniach
co rusz na czerwonych światełkach my
zakorkowaliśmy się pajęczynami mazią
autostrad do Non – Stop zakiepowaliśmy
milczenie na każdym przystanku minuta
mowy staje się godziną czekania – siedzę
przed kwadratową głową TiVi widzę jak
mułłowie palą ogniska przed pieczarami
rozdmuchując iskry w Talibanii tańczą
przy językach ognia z kałachami na sobie
ilość trzasku zwiększa się z minuty na
sekundę w gęstej ciemności wokół
nocy NIKT nie wie czyja to sprawa
a czyj to taniec skąd cień na ogniu
a czyj jest ogień i czyja to sprawa
czyj proch wokół nad snem
całego świata zapach uryny
unosi się aż za oceany