Wspomnienie: W ROKU GROTOWSKIEGO – gdzie także trwa ROK MIŁOŚCI

To świat cały obchodzi i uznaje rok 2009 Rokiem Grotowskiego. Jest to zarazem 10 – ta rocznica odejścia Jerzego Grotowskiego oraz 50 lecie przekształcenia w 1959 roku Teatru

13 Rzędów w Opolu w Teatr LABORATORIUM, w którym Grotowski i Flaszen ucieleśnił ideę „teatru ubogiego”. Przypomnijmy zatem kilka faktów i terminów z tamtego czasu. Idea ta kładła nacisk na zasadniczy element każdego wydarzenia teatralnego: zintensyfikowaną obecność aktorów i widzów we wspólnej przestrzeni – kształtowanej do każdego przedstawienia na nowo. To bliski współpracownik Grotowskiego Peter Brook jako pierwszy nazwał Grotowskiego „Wyjątkowym”, ponieważ od czasów Stanisławskiego nikt na świecie nie badał natury aktorstwa, jego znaczenia, jego procesów duchowo–fizyczno–emocjonalnych tak dogłębnie i całkowicie, jak Grotowski całym sobą zwłaszcza po odbyciu wielu podróży, głównie po świecie Orientu w tym Indiach oraz po Stanach Zjednoczonych. To właśnie wtedy po powrocie Grotowski oddał się całkowicie tym badaniom i eksperymentom. Pamiętam te lata, kiedy to ganiałem do Laboratorium na takie spotkania. Były dni, że spotkania te były zamknięte. Wysiadywało się wtedy pod drzwiami słysząc różnorakie odgłosy i dźwięki z ceglanej Sali teatralnej lub słyszało się krzyk czasem ryk katowanego człowieka, głosy  przechodzące siebie. Schodził się tutaj w ratuszu wrocławskim cały świat wszelkich innych środowisk twórczych nie tylko teatralnych z Wrocławia i Dolnego Śląska, a także z Polski.

              Kiedy faktycznie usłyszałem, że rok 2009 – ty będzie ogłoszony jako rok Mistrza Grotowskiego ucieszyłem się, a gdy już został ogłoszony Światowym ROKIEM GROTOWSKIEGO radość moja wrocławianina związanego ze sztuka przeszła moje osobiste oczekiwania… Chwyciłem jeszcze przed końcem roku 2008 za brystol i tusz i zaraz ekspresyjnie i metafizycznie nakreśliłem portret Jerzego Grotowskiego( podaje do tekstu

w załączeniu) Twarz jaką zapamiętałem do końca dni bytności Grotowskiego przed wyjazdem na stałe do Włoch. Ta twarz z tamtych lat wpojona wbita w człowieka, który był i jest dalej przedmiotem badań Teatru laboratorium, a w istocie ukazująca Psyche samego Grotowskiego, twarz jaka wyobraża całe wnętrze tego wybitnego reżysera twórcy, praktyka i teoretyka kultury oraz badacza zachowań ludzkich w sytuacjach metacodziennych…

         Niejednokrotnie siedziałem obok Niego, a on między nami, stykałem się tu i ówdzie. Grotowski wraz z swoim współpracownikiem Ludwikiem Flaszenem często zapraszali do wspólnej kreacji w sztukach, wciągali publiczność, która była jakby częścią tej gry. Kiedy się szło na te spektakle można było wiele przeżyć, szło się z ciekawością – a wychodziło z przeżyciem…Pamiętam jak czasem szły mi ciarki po skórze, kiedy dochodziło do niecodziennych scen, szczególnie w grze aktorskiej Ryszarda Cieślaka, czy Cikutisa,  a to było bardzo emocjonujące, kiedy Mistrz naciskał na aktorów i publiczność, wymagał i silił  na większy wysiłek ciało aktora i – głosy ludzkie… Teatr Laboratorium, a głownie jego Guru, skupiał się głównie na wielkich tekstach klasycznych (zarówno polskich romantycznych: Mickiewicza, Słowackiego i Wyspiańskiego, ale i zagranicznych jak: Morlowe’a i Calderona, których rola w Polsce bliska była mitycznym tekstom Kultury pisanej z dużej litery. Najkrócej mówiąc inscenizacje te polegały na dokonywaniu wiwisekcji tychże mitów.

W pracy z aktorem Grotowski nie skupiał się na zdobywaniu umiejętności – kładł bardzo nacisk na eliminowanie blokad wewnętrznych i fizycznych i nazywał swoje podejście

via negaativa”, uznając, że na tej „negatywnej” ścieżce człowiek może dokonać swoistego „aktu całkowitego”, o którym mówił na swoich wykładach: „Jest to akt ogołocenia, zdarcia codziennej maski, eksterioryzacji”. To tyczyło się także widza obecnego na takim spektaklu. Czynione było to wszystko nie po to aby „się pokazać”, bo zamieniłoby się to w prosty ekshibicjonizm. Były to bardzo uroczyste akty ujawnienia się, również ze strony widza. Grotowski mawiał „aktor musi być gotowy do całkowitej szczerości”. Natomiast ów fenomen zyskał najpełniejszą realizację w wyniku współpracy Grotowskiego z Ryszardem Cieślakiem nad „Księciem Niezłomnym” (1965) oraz z całym zespołem nad „Apocalipsis cum figuris”

(1968/69). W latach 70-tych Grotowski swoimi projektami parateatralnymi poszerzał granice teatru. Właśnie wtedy  w prowadzonych działaniach teatralnych w swoim Laboratorium podział na aktorów i widzów ulegał coraz bardziej zatarciu, powstawał wspólny obszar spotkań – dziedzina kultury czynnej w czym także czasem brałem udział. Jest to dla mnie wciąż niezatarte wielkie twórcze wspomnienie. Natomiast głównym elementem takiego działania tego etapu prac było badanie warunków, w których człowiek działa prawdziwie

i z całkowitym oddaniem – osiągając pełnię indywidualnego potencjału ludzko – twórczego. Później idąc dalej w latach 70-tych Grotowski badał techniki rytualne wywodzące się

z różnych tradycji źródłowych… A był to tzw. Teatr Źródeł. Natomiast idąc jeszcze dalej jakby chronologicznie zajmując kolejne obszary humanistyki od roku 1986 aż do swej śmierci Grotowski poświecił się poszukiwaniom określanym mianem Sztuka jako wehikuł. Skupiając się na działaniach powiązanych z bardzo starymi Pieśniami, które jak wiemy pełniły w prastarych czasach i w średniowieczu funkcje rytualne, które i obecnie mogą wywierać bezpośredni wpływ na – jak to określił Grotowski – głowę, serce i całe ciało. „Kiedy mówię o sztuce jako wehikule, odwołuje się do wertykalności” – twierdził Grotowski.

           Natomiast kiedy patrzę z perspektywy tamtego czasu w dzień wstępny roku 2009 –go, gdzie raptem ten ogłoszony ROK GROTOWSKIEGO miesza się z ogłoszonym również „Rokiem Miłości” – myślę sobie: dokąd dziś dotarłyby działania Grotowskiego, gdyby mistrz żył. Ile jeszcze mógłby podjąć projektów i eksperymentów, ile jeszcze dzieł, nie koniecznie klasycznych, poszło by pod działanie Teatru Laboratorium, myślę jak dziś wyglądałby ten Teatr Wszechczasów. Dziś Teatr Laboratorium stał się Instytutem dalszych badań zwanym imieniem Jerzego Grotowskiego. Ale z drugiej zaś strony myślę, że wszystko o TEATRZE ŚWIATA, czyli światowym, zostało ogłoszone, i tutaj wyeksperymentowane i oznajmione

Także w wielu pracach naukowych. Być może i nawet szczęśliwie się stało, że wszystko co tyczy się miłości komuluje się z sztuką Grotowskiego, ponieważ ten Teatr Grotowskiego pokazuje wielką stronę humanistyczną Sztuki bytu naszego i wskazuje antropologicznie, że cała wyobraźnia, a co za tym idzie fascynacja miłością wywodzi się z pra – pra starej natury, do której wracał po przez mity, pieśni, wierzenia i rytuał także Grotowski. Zatem poddaje tak wysnutą tezę pod dalszą dyskusję, i w stosunku do Roku Miłości – 2009, ROK- owi GROTOWSKIEGO: bo trzeba było wielu lat pracy i kontaktów oraz dogłębnych działań, żeby uświadomić światu, że teatr prawdziwy nie polega na strojach i masce, ale na wnętrzu człowieka, czyli na sferze humanizmu metafizycznego. Zatem co tak naprawdę wynieśliśmy dla siebie z tamtych odkryć działań Mistrza Grotowskiego dla samej miłości człowieka do człowieka. Co? – Na ile gotowi jesteśmy przekraczać granice swej witalności, świadcząc prawdziwość miłości, a ile jesteśmy w stanie wysnuć z morału utwierdzającego nas w miłości, na ile dla celów miłości bliźniego jesteśmy oddać się w ostateczności dla drugiej połowy swego świata, a na ile jesteśmy w stanie poruszać wirtualność ku spełnieniu marzeń, które ustateczniają najprawdziwszą miłość do bliźniego. Aczkolwiek inna jest miłość do przeciwnych płci, a inna jest miłość snująca się w zapisach biblijnych dotykająca funkcji Najwyższego wymiaru i Fenomenu Boga, a co za tym idzie samego istnienia bytu. Miłość wyznał, na początku panowania, i snuję nasz Rząd, tyle, że nijak słowa polityków nie pokrywają się w ich obietnicach, natomiast świadczą hipokryzję, a wypowiedziach samych polityków świadczy o cyniźmie i partykularyźmie. Miłość bliźniego świadczy chrześcijaństwo –  A dziś już nie ma prawdziwego chrześcijaństwa, bo nie ma prawdziwie odwzorowanych „świadków naocznych”, natomiast dekalog – najprostsza konstytucja humanistyczna wyryta na kamiennych tablicach, jest bardzo liberalnie interpretowana i przyjmowana dla nowych „rzędów dusz”  – Wreszcie, jako pokolenie porozumiewania się kulturą obrazkową, dziś bez funkcji prokreacji nie istnieje. Zatem i tutaj poszerzyliśmy granice miłości, ale być może tak inteligentnie, że przeciw sobie, dominując nad prastarą naturą, z której wywodzimy funkcję wyobraźni a co za tym idzie kreacji nie tylko dla sztuki. Czasem bijemy się w piersi, mówiąc, że tak ma być, często szokujemy wnętrza bliźnich. Mówimy dziś, ale w głębi mamy na myśli jedynie funkcje rozkoszy. Tak na prawdę nie wiem, czy powinienem takie tezy stawiać i przeciwstawiać je sobie skoro życie samo stało się tak prozaiczne i coraz bardziej niezrozumiałe w rozumach oraz negujące całą antropologię istnienia dowodząc, że to my dziś mamy racje nie wnikając antropologicznie w funkcje sztuki – A do tego nie koniecznie trzeba magów a jedynie szczerości. Dziś tego nam brakuje. Świat staje w masce przed sobą i kłamie…

           – Kiedyś ku poszukiwaniu sacrum dzisiejszego odbyłem ponad 50 „rozmów artystycznych” z koryfeuszami Kultury sztuki i Nauki Polskiej. Pierwsza część zbioru tego dokumentu już się ukazała ( „Między Logos a Mythos” : 350 stron, twarda okładka, ikonografia), natomiast do II-giej części  pt. „Między mythos a sacrum” między innymi zaprosiłem i odbyłem spotkania :  ( prof. Henryk Mikołaj Górecki, prof. Andrzej Strumiłło, prof. Krzysztof Zanussi, prof. Michał Łesiów z KUL-u, Ryszard Kapuściński, czy Bolesław Taborski z Londynu, inni…którzy bardzo ciekawie opowiadają o zagadnieniach Sztuki.) – zaprosiłem także dr-a Krzysztofa Miklaszewskiego – schulcologa i katorologa, reżysera, aktora w Teatrze Kantora, byłego dyrektora Teatru Telewizji i dokumentalistę oraz teatrologa – ponieważ watek Grotowskiego i Kantora przeciwstawiłem sobie prowokacyjnie w pytaniu końcowym do Niego, pragnę zatem ujawnić, jeszcze przed drukiem, mały fragment tej rozmowy, właśnie o Jerzym Grotowskim, z którym się mój Szanowny Współrozmówca przyjaźnił. A oto co dopowiedział o Mistrzu Jerzym Grotowskim Krzysztof Miklaszewski:

Zbigniew Kresowaty:  – No właśnie! – Bywałem na spektaklach Grotowskiego, czasem zamkniętych, tych eksperymentalnych, gdzie On tak jak i Kantor dopilnowywał gry na scenie. Grotowski swego czasu przemieszczał się w różne punkty świata, jeździł, żeby stworzyć siebie na nowo, jakby chcąc dotknąć swych snów – wizji np. udał się do Indii, szukał także gdzieindziej w Buddyzmie w sercu kultury Orientu, czytał mistrzów wtajemniczeń i pewne kwestie przywoził tutaj, co Go również zmieniało, zwłaszcza po tym czasie wędrowania zmienił swój wygląd, estetykę kreacji osobistej i bytowania… Może nie grał sobą, ale wszedł głęboko w pewne kwestie duchowe, nawet w pewne tajemnice i jakby posiłkował się nimi.

I jest chyba tak, że Grotowski foruje człowieka żywego, chcąc go posłać, żeby obudzić umarłych po przez ruch mięśni, aż ku zmęczeniu, ale i po przez dźwięk wewnętrzny obudzić metafizycznie prawdziwy głos humanizmu. Jest to Głos czasem wprost ryczący, i taki jakby zwierzęcy oraz słowa w przestrzeni posyłane, żeby zaistniały, słowa falowane dźwiękiem zza światów czasem przedmiotami potrząsając. Ustawia aktora jako postać żywą anonimowa w stosunku do widza, przywołuje medium, które ma wykreować z człowieka prawdę w szczerości nieokiełzdanej, a wszystko to epatowane jest z żywego organizmu aktorów i widza prowadzanych razem ku sobie – Są te teatry Kantora i Grotowskiego kreowane jakby na poleceniu i nakazie powrotu antropologicznego jak ongiś wiara.  Kantor za pomocą żywych budzi umarłą klasę… Grotowski, szuka granicy przejścia do umarłych…I jest tu jakaś wiara praca w sacrum ? – Wiara w to, że wszystko to gdzieś trwa, coś budzi lub kładzie spać.

Czy dobrze to rozumiem panie Krzysztofie?

Krzysztof Miklaszewski – Grotowski szukał w człowieku iście żywym. Jakiegoś motoru, żeby uruchomić jakiś rezonator, żeby odpowiedzieć sobie na podobne pytanie. A tego się nie da zrobić! – Stanął pod ścianą. To może zrobić tylko myśl. On chyba zrozumiał, że fizycznie tego w żaden sposób nie przeskoczymy, i nigdy nie będziemy w stanie tego wyartykułować z naszej fizyczności. Myślę, że Jemu KTÓRY ma ogromną wiedzę wydawało się, że człowiek  po prostu poprzez motorynkę fizyczności jest w stanie to napędzić, i kiedy już, nawet jako zespół, gdzie każdy artykułuje swoje, dochodzimy do tego, że uda się coś osiągnąć…

Grotowskiego znałem od lat, i powiem panu coś takiego – A mianowicie – jak wspomniałem, nie da się tego fizycznie zrobić, bo człowiek swego organizmu nie przemieści w inny wymiar – człek ma odpowiednią wydolność i skoczek, który skacze powiedzmy 1metr i 50 centymetrów na treningu, a tu jako aktor – On mu kazał skakać 1metr dziewięćdziesiąt, i to za każdym razem, w pewnym momencie wysiada, i stąd te wszystkie samobójstwa także w grupie Jego aktorów. Jest to załamanie się w tej niemożności przebicia się przez własne ciało! – które jest tą złożoną, jak się okazuje, barierą. Mimo wszystko, że ta gra jest po prostu perfekcyjna – ale okazuje się, że mimo wszystko wielkiego wysiłku w tym umysłowego to wszystko potoczyło się znacznie w dal, ale później jest już tylko koniec i ściana.

Z. K.  – I aż tutaj się chcę zapytać, co można zażyć na przedłużenie tej linii wyjścia z własnego ciała? – Czy aktorzy Grotowskiego używali takich środków? – Czy coś Panu o tym wiadomo? – Jaka wiedza i jak ona była przekazywana aktorom?  – może jakieś stopnie wtajemniczenia itp. rzeczy? – które był przywiózł Grotowski z sobą? – Może Panu coś o tych sprawach wiadomo? – Bo mnie owszem – tak!

K.M. Aktorzy Grotowskiego też używali takich środków – a był to na pewno alkohol i narkotyki, przecież do Polski przywędrowała subkultura hipisowska wraz z narkotykami. Sportowcy używają steroid i innych rzeczy, o czym często słyszymy – No i właśnie osiąga się już ta ostateczną mistrzowską formę, o ile się uda przemycić! – i co teraz dalej? – Gdzie? – I albo się trzeba wycofać tak jak Maja Komorowska nasza polska znana aktorka z Teatru Labolatorium od Grotowskiego – one same zmierzyły siły na zamiary, że tego się nie da w żaden sposób zrobić. I teraz spójrzmy na tragiczne losy tych czy innych aktorów – rozbudzeni do granic wytrzymałości; Cieślak, Cynkutis… odchodzą, ale nie wracają. Jest tutaj jeszcze jedna rzecz, o czym nie zapominają ci wielcy „aktorzy” tzn. szamani. Są oni niezwykłymi aktorami jakich widziałem w swym życiu. Nie zapominają o tym, że to oni są nauczycielami i że są odpowiedzialni za innych. Znaczy to, że on szaman tak się pobudza, żeby przekroczyć cielesność, ale nie pozwala na to innym, gdyż wie dobrze, że jest to granica, której się nie przekroczy, a dojść do jakiegoś punktu granicznego w tej metafizyce może tylko on sam – ale już nie inni, których zna lub nie. Wie on, że potem jest już tylko śmierć. A śmierć jest już tylko końcem przebudzenia, oczywiście, że jest jeszcze to kontynuum, ale jest to już w innym wymiarze, a do samej fizyczności nie ma już powrotu. Jeżeli chcę oddziałowywać jako nauczyciel i aktor jednocześnie, ja muszę żyć! – U Grotowskiego nie wiem jak on to traktował i czy przekazywał im tą swoją wiedzę, nazwijmy ją, tajemną. Natomiast kiedyś stosowano przekaz taki – owszem, jest wiadomo o takiej wiedzy w japońskim teatrze, gdzie my teraz mówimy z takim przekąsem, że teatr japoński, czy hinduski to religia – Jest religią, gdyż musi przejść te wszystkie dalsze stadia, nazwijmy je „wyższymi”, czyli osiągnąć ćwiczeniami wieloletnimi wiedzę większą, a jeżeli ta wiedza przyziemna, musi – ale i tak się zatrzyma na tym poziomie najwyższym. Dalej się nie da już zrobić ani pół kroku. A zależy to od dostępności i ograniczenia swoich środków jakie się posiada do dyspozycji w danym miejscu i czasie. I żeby osiągnąć perfekcyjność co do wejścia w takie sfery i powrotu, trzeba nad tym pracować już od najwcześniejszej młodości. Tego się nie da zrobić jakby wycinkowo a już nigdy, gdy w pewnym momencie życia dopiero zaczęliśmy się tym zajmować i to bez wiedzy uprawiać. Co do sylwetki Jerzego Grotowskiego mogę powiedzieć jasno – że On też nie był do końca tak poważnym jak Go przedstawiano, choć za życia okrzyknięty legendą. Ja po Jego śmierci napisałem nekrolog następujący, który bardzo zezłościł profesora Osińskiego i innych apologetów. Grotowski był też takim trochę despotą, rzeczywiście takim reżyserem  dopilnowującym, co powodowało różne perturbacje wokół. Na pewno chciał osiągnąć jakiś ideał, taką jasność myśli, żeby wieloznaczność słowa nie zakłócała i nie zabrała mu danej koncepcji, bo jak się gra na niuansach, na tych setnych częściach sekundy – to tak wygląda jak z mistrzem olimpijskim – dzięki setnym sekund jest się nim. To prawda, że Grotowski był promotorem tego, że źle użyty wyraz kładzie całkowicie daną koncepcję. To jest racja! – i to jest wielka odpowiedzialność za słowo, i ja wcale mu się nie dziwię. Z drugiej zaś strony był to człowiek tak mądry, że miał ogromny dystans do siebie. To bardzo cenne u mistrza, to charakteryzuje mistrzów. Powiem, że przy mnie nic nie musiał udawać, a przyjeżdżałem i chodziłem do Niego z moim przyjacielem Jerzym Falkowskim, którą notabene był także wspaniałą postacią.

Z. K. – Czyli nie można oddzielić prawdziwego aktorstwa od życia na scenie, z tym bytem normalnym przyziemnym? – Nie da się zejść ze sceny, przyjść do domu i wskoczyć w pluszowe kapcie i już jakby się dalej nic nie działo – Nie da się, gdyż pasja wnika w człowieka w każdy zakamarek kości, pod serce i pcha się w sen. Z tego co charakteryzuje dobre aktorstwo, lub inny zawód artystyczny – jest się albo nie! – tak jak u Szekspira? –  Ale jest przeznaczona ku temu jakaś świętość, namaszczenie, czar lub nadistnienie, gdzie się jest na takim ciągłym czuwaniu…Takie rozwarstwienie nie jest raczej możliwe – przyjść do domu Kantorowi, wskoczyć w fotel i czytać gazetę! – Wydaje mi się, że aktor bardziej gra pośród ludzi, bardziej naturalnie a jeżeli na scenie, gdzie musi na zawołanie udawać – tutaj ma wiedzę i gra z osobą z tą napotkaną osoba – lustrem, gra scenę życia, które spotkało się z drugim życiem w mimice, spojrzeniu i na jakąś konkretną okoliczność? – To może być stragan, sklep – ale i ulica, która pokazuje go palcami…prowokuje do wskoczenia na podium.

K. M.  Kantor nie oglądał telewizji, ale na przykład przyglądał i oglądał mnie w TV, po to, żeby mnie sprawdzić co ja robię tam w telewizorze, i co mówię o Nim. Czy nie knuje przeciwko Jemu.

Z. K. A pamiętam ongiś w latach siedemdziesiątych i później także bardzo często Pan bywał na srebrnym ekranie jako osoba w kulturze bardzo opiniotwórcza i nie tylko w Pegazie – każdy program kulturalny bez Pana wypowiedzi nie był dobrym – Pamiętam wszystko, wtedy śledziłem co do joty, i rzeczywiście w rozkwicie Teatru Cricot – 2 , był Pan wtedy bardzo popularny.

K. M. I dobrze pan pamięta! – gdyż ja rzeczywiście wtedy mogłem być bardzo popularny, a skoro pan mówi – to pewnie tak! – A w „Pegazie” rzeczywiście było bardzo wiele – Ja po prostu czerpałem wszystkie swoje wypowiedzi i przedsiębrałem różne działania lub artykułowałem swoje krytyczne opinie wprost z teatru i z otoczenia ludzi teatrów, z Kantora także. Dzięki temu powstała u mnie wielka i wspaniała dokumentacja teatralna z tamtych lat, i przyznam się, że chcę teraz z tego zrobić takie filmy dla Ministerstwa Kultury, chcę napisać, uwaga! – to prapremierowa wypowiedź! – A mianowicie, będzie to taka prawdziwa historia Polskiego Teatru od 1945 roku – prawdziwa! – powtarzam – tzn. nie sugerowana i nie oparta na jakichś ideologiach – Prawdziwy, niezależny, rzetelny dokument. Owszem, te czy inne ideologie mają jakiś wpływ na teatr, ale ja chcę odwrotnie to pokazać, że to teatr kształtuje i występuje przeciw tym ideologiom i ich ideałom.

Z. K. Będzie to o całym Teatrze Polskim czy też światowym? – i jego koryfeuszach jak

w Polskim to: Dejmek, Swinarski, Kantor, Grotowski i inni na pewno? – A ten zagraniczny?

K. M. Tak! – na pewno Polski, a być może i zagraniczny, głównie ten o osobowościach, które miały wielki wpływ nie tylko na nasz rodzimy teatr , ale i światowy – W wracając jeszcze do Grotowskiego i wspomnianego tu Falkowskiego, opowiem pewną rzecz – ale to za chwilę. Wpierw skończę, jak już  wspomniałem o naszym wspólnym przyjacielu naszym Falkowskim – ja z Nim właśnie i sam także, odwiedzałem Grotowskiego – Powiem tak, dzięki nieboszczykowi Falkowskiemu, związanemu z takim awangardowym teatrem studenckim STU, w Krakowie, a i całym podziemiem filmowym, zostałem dobrze wprowadzany do Grotowskiego. Jeździliśmy do Wrocławia, byliśmy zapraszani, później Grotowski przyjechał do nas do Krakowa do Teatru STU. Kantor też o tym wiedział, i o tym że miałem dobry kontakt z Grotowskim. Dlatego nie lubił moich kontaktów z innymi koryfeuszami teatralnymi z zewnątrz, niezależnie czy to był teatr STU czy Gardzienice, a tu przyznam się w Gardzienicach np. zrobiłem dyplom z „Umarłej Klasy”, ale powiem, że miałem i inne kontakty z reżyserami i aktorami teatrów w Polsce. I tutaj zaczyna się ta moja opowieść o pewnym spotkaniu z Mistrzem LABOLATORIUM, które odbyło się jak zwykle w Hotelu „Monopol” przy ul. Świdnickiej we Wrocławiu ( dziś już nie istnieje kawiarnia na piętrze)

– Tam w takiej lodzi, gdzie siadywał sobie zawsze Grotowski, jakby cały taki „Naczalny” Bohemy Wrocławia ( teraz nalewa sobie pan Krzysztof lampkę wina i chwilami z radości  podśmiechuje się ) – a było to kiedyś: podpuszczony koniaczkiem przez nas Grotowski, opowiedział nam jedną taką historię pt. „Jak przestałem być komunistą”( tu głośno śmieje się) –  A trzeba wiedzieć, że Grotowski, jako student Szkoły Teatralnej, był wielkim aktywistą

w ZMP a później i w PZPR, i jakoś się wtedy otworzył opowiadając z szerokim uśmiechem na ustach, a rzadko się śmiał, że wtedy on właśnie wymyślał rozmaite rzeczy, które dla socjalizmu by się przydały. Zatem pewnego dnia wymyślił taką akcję, razem z ówczesną Milicją Obywatelską, że studenci z PWST razem z tą Milicją będą resocjalizować kurwy

( tu znów ogromny śmiech nas obu ). Działo się to tak, że Milicja zwoziła do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej te kurwy z Miasta Wrocławia, a studenci prowadzili z nimi wykłady o posłannictwie tzw. „Matki Polki” w ówczesnym socjalizmie. Trwało to jakiś czas, a Grotowski był szefem tej całej akcji, aż pewnego dnia przywieziono tutaj taką, nazwijmy to, „piękną cizię” – no i ja jako Grotowski wziąłem się za wygłaszanie komunałów do tych kurew, a zwłaszcza do tej jednej z krowimi oczami, wziąłem się do takiej płomiennej mowy o tym posłannictwie co do tej naszej Polki, czyli o nawracaniu na dobrą drogę, zwracając się do niej Obywatelko – A ona siedziała sobie na środku sali z założonymi nogami i popatrzyła swoimi wytrzeszcz krowimi oczkami na mnie i w pewnym nieoczekiwanym momencie mówi tak: „Ja ci się tak kurwa przyglądam – i tak sobie kurwa dywaguję – czemu ty stary kutasie się o moją dupę troszczysz” – Słysząc to z ust Grotowskiego wszyscy razem buchnęliśmy głośnym przerywanym śmiechem. A po chwili Grotowski dodał ; „ właśnie w tym momencie zwątpiłem w komunizm” -. I przyznam, że to mnie ujęło najbardziej u Grotowskiego – ten dystans do siebie, i poczucie w tonie humoru nieprzymusowej spowiedzi – I dziś myślę sobie tak, że znowu nie znacie Grotowskiego! – A już tak całkowicie anegdotycznie można sparafrazować, odnośnie tej przemiany, samego mistrza Grotowskiego, że : podobno prawdziwego Grotowskiego zjadł Yeti, a mnisi buddyjscy podmienili na innego a jeżeli ten, który nosił krawat i czarny garniturek.

Natomiast jako autor tego „wspomnienia”, pragnę jeszcze dodać :

Tadeusz Różewicz wspomina o przemianie wewnętrznej Jerzego Grotowskiego już w roku 1970, w jednym ze swoich wczesnych esejów – mówiąc językiem poetyckim metamorfozach, że jest nie bez znaczenia jest zmiana swego wyglądu, tutaj artysty niebywałego…  A więc, metamorfoza zewnętrzna daje nam znak o przewartościowaniach wewnętrznych. A to staje się zazwyczaj po niebanalnych podróżach. Tutaj Grotowski zostawił swój czarny garnitur w jakiejś pralni, wracał jako „dziecko kwiatów miłości…
Zbigniew Kresowaty