ZOBACZYĆ METAFIZYKĘ WEWNĘTRZNĄ ŚWIATA OBIECANEGO I ANTROPOLOGICZNEJ PRZESTRZENI…

Prace graficzne Marka Jasińskiego obejrzałem całkiem przypadkowo, prezentowane przez Galerię Civitas-Christiana (Wałbrzych) w interportalu informacyjnym. Widzę tu 30 rysunków spójnych tematycznie i bardzo oryginalnych w swej metafizycznej treści .Jest to bardzo oryginalne ukazanie wnętrza artysty, który z wielką odwagą porwał się wybrać z abstrakcji treści obrazów, myślę przeznaczonych do kontemplacji wewnętrznej człowieka. Są to okienka, w które patrzy młody zdolny artysta i penetruje swoim „trzecim” okiem labirynty, które dla osób ze swoją słabo rozwiniętą intuicją i wrażliwością są niedostępne, a nawet zakazane. Symetryczność tych przestrzeni jest tutaj przedłużana w nieskończoność, aczkolwiek pojawiają się czasem nieregularne plamy w tej symetrii, które są znamionami życia i sensu jaki wychodzi ze styku kilku przestrzeni i staje się jednym obrazem… Bardzo szkoda, że młody artysta pokazuje swój świat czarno-biały a nie kolorowy .Wynika to może z kilku przyczyn, być może czysto technicznej: z braku zaplecza materiałów potrzebnych do eksponowania jakimi są farby… Ale myślę ,że trochę jest to zamierzone (?) i być może jako wyjściowa imaginacja do otwarcia kolejnych okienek w przyszłości pokolorowanych. A być może barometrem napięć są tu jakiś stany psychiczne i kondycyjne człowieka uwikłanego w otoczenie zbyt przytłoczonego przyziemnie… Wracając jednak do czysto graficznej strony tych rysunków wykonanych techniką podręczną jak np.: długopis, czy ołówek, fioletowa kredka… penetrujemy świat symetrycznej abstrakcji ducha i napięć-okienek, które wychodzą jakby jedne z drugich… To tak jak fraktale przetwarzające się na naszych oczach w byty bardzo ciekawe -ale co najważniejsze bardzo tajemnicze… Wchodząc w ten świat zdaje mi się słyszeć tajemnicze echa odbijające się od swych krzywizn, głosy wyłaniające się z szeptu odbijając e się w zakamarkach lub rozgrywające na swych szachownicach grę o dalszy byt i jestestwo nieznane… Jest to świat, gdzie możemy także dać sobie odczuć atmosferę wyziębionych ale przyjaznych pomieszczeń lub rozgrywających się wzajemnie wektorów, dojrzewających i wychodzących z nicości, których panem i władcą jest Bóg NIKT. Wchodząc w ten świat wcale nie mamy ochoty powracać ,choćby z kilku powodów :a to z racji tych, że nie rozwiązaliśmy tajemnicy , która tu jest nierozwiązywalna bo przedłużająca swoje macki nieskończenie śmiało w każdą stronę, i dlatego ,że wciągająca przestrzeń staje się bramą, bardzo szeroką bramą do pokonania, żeby ujrzeć niebiański świat lub jakiś wiekuisty byt(?) Marek Jasiński proponuje nam właściwie nasze nieograniczone wnętrze, które może nam się jawić jako byt rozwoju i penetracji uczuć fascynujących ,polegający na zmyśle wzroku choć jak wspomniałem- i echa i muzykę Wangelisa tu słyszę i Wojtka Konikiewicza, nawet Tangerine Dream, Mike Oldfield, które cały czas rozwijają się w nas samych i są ciągiem nieprzerywalnym czasem wręcz lewitacją, a co za tym idzie antropologicznie także odkrywczy idacy mimo szarości w stronę słońca-To rzeczy zobaczone na słońcu, które są negatywami… Jest to twórczość ukazująca wrażliwość i talent, który jest samorodny i czysty, nieskalany twórczo inną twórczością (talent nieskundlony ), choć czasem bardzo podobną do wybitnych i znanych artystów, wpierw kubistycznych, później postmodernistycznych (operujących architektonicznie wektorami kąta i owalu i obłości) i surrealistów… Pragnę zwrócić uwagę na to, że Jasiński nie pomieszcza w tłach swoich przestrzeni postaci człowieka, twarzy ludzkiej kształtu zwierząt ,oka egipskiej wyroczni, i jako-takiej nagiej natury… Jasiński – sam jest humanum-medium, kreatorem zawiadującym własnymi tajemnicami, a one są w nim samym-On je tylko otwiera i mówi: spójrzcie co mieści się w kącikach moich kości w zwojach mięśni serca i fałdach mózgu lub pod skórą żylastej dłoni… Uważam ,że jest to twórczość , która musi dostać jeszcze więcej przestrzeni do samorealizacji… Jest to gra z wyobraźnią o otwarcie się wszem i wobec, kto wie czy nie nadwrażliwą – Jest to batalia wstępna w swym objawieniu a nawet okrutna do tego stopnia, że mrożąca krew w żyłach dotykająca „gęsiej skórki” widza i przeciętnego człowieka, który nie wie, że to wszystko nosi w sobie…

Zbigniew Kresowaty