zrozumienie języka

i nie wiedzieć czemu
uratowałem figurkę kupioną
kiedyś na bazarze w Meksyku
w dali krajobraz?
utopiony w ogniu same drabiny
płomień dostaje się już do serc
– czerwona noc jak Tarapeteska
tyle światła i nieproszonego dymu
a ja z figurką boska w rękach
przytuloną do piersi Jezuskiem
spoglądam w żar języków
w głębokie gardło ognia
Nagle zatrzeszczał słup snu
przetarłem oczy trzymając
tę kruchą jedyną pamięć matki
przy sobie zimną jak nagłość


Wokół biegające świecące postaci
jak w byłym karnawale solidarności
słupy belki pożaru czy anioły?
– Widzę teraz już zawsze
Na białym trawniku obok mnie Ewa
sąsiad Adam ratuje poparzoną Lillit
właśnie powiła strachem jego dziecko
Coś szepcesz mi do ucha TERAZ
to moja muza umorusana Pazyfae?
– Jakieś światło znów pytanie płacz?