rozmowa z pisarzem, poetą, beletrystą, prozaikiem i krytykiem oraz tłumaczem z języka polskiego na czeski, a także renomowanym znawcą literatury polskiej w Czechach oraz wykładowcą na Uniwersytecie w Olomouc z docentem Frantiśkiem Vśetićką
Zbigniew Kresowaty: Jesteś teoretykiem i znawcą literatury na pograniczu czesko – polskim – słowackim i rosyjskim. Jesteś znanym pisarzem beletrystą i poetą w Czechach oraz tłumaczem literatury polskiej na język czeski i słowacki a także rosyjski. Współpracujesz z czasopismami literacko – artystycznymi w Czechach i na Słowacji oraz częściowo w Polsce. Jesteś ważnym członkiem Rady redakcyjnej znanego literackiego czasopisma czeskiego pt. „Alternativa nova”. Od lat zajmujesz się czynnie teorią literatury i kompozycją dzieł literackich, w tekstach literackich antropologicznie i współcześnie – od gotyckiej poezji poprzez Barok aż po ludowe dramaty, i po współczesną klasykę, twórczość w utworach literackich. Ponad to jesteś odznaczony tytułem zasłużonego dla literatury czeskiej im. Lopolda Vrly za rok 2000. Urodzony w 1932 roku w rodzinie inteligenckiej w Olomoucu. Studiowałeś w latach 50- tych na rodzimym Uniwersytecie olomouckim i tam pozostałeś, jako wykładowca docent, wykładając jeszcze do nie dawna swoją specjalność… Wiem, że napisałeś też wiele książek – ile? – W środowisku wiadomo też, że ten dorobek jest podzielony na takie dwie części? – To znaczy książki tzw. naukowe i książki beletrystyczne z prozą, i tomik poezji haiku – Mówi się w Czechach powszechnie, że kilka jest bardzo ważnych w sensie naukowym, że wymienię tylko tytuł „Kompozycjana”- jest to o kompozycji tekstów literackich, inna pt. „Możliwości Melete” i „Kroki Kaliope” (nazwy greckich muz)…Wspomnimy o Twej przeszłości w sensie nietypowych szerokich zainteresowań w literaturze nie tylko czeskiej oraz jako wiernym mieszkańcu Olomouca – miasta, które ma swoje tradycje. To w nim piszesz i tworzysz, stad podróżujesz i często odwiedzasz Polskę. Jak juz zaznaczyłem, jesteś obywatelem Czech i znawcą literatury czeskiej, ale co jest ciekawe, znasz literaturę ościennych państw jak chociażby polski, jej klasyków w tym nowych koryfeuszy i twórców…Zanim rozwinie się ta nasza „rozmowa artystyczna”, może zechcesz przytoczyć jakieś dodatkowe ważne elementy z własnej biografii? – Interesuje mnie bardzo skąd u Ciebie tak szerokie zainteresowanie się także literaturą polską? – Skądinąd wiem, że niebywały wpływ na te elementy z Twej dziedziny naukowej miał Twój autorytet z czasów studenckich, profesor wykładowca i osobowość z niezwykłą wiedzą Ladislav Cejp. Może zechcesz jakby dookreślić te „inne” elementy własnej biografii, i drogę do teorii i kompozycji literatury? – ponieważ do dziś to zainteresowanie rozwijasz z konsekwencją, co urasta do pasji i rozszerza się od historii po budowę kompozycji w „literariach”, tak to można szerzej nazywać, a co ciekawe jest to robione w filozofii? – Powiedz o swych ewentualnych innych zainteresowań w kierunkach literackich…Może także, dowiemy się o Twej przygodzie z haiku, gdzie również zachodzi zjawisko kompozycji, i jak wiadomo, jest równie bardzo ważna kompozycja w haiku, które piszesz i drukujesz w czasopismach od lat, jako działanie czysto poetyckie?
Frantiśek Vsetićka: Padło tutaj dużo terminów i określeń co do mojego zajmowania się szerzej literaturą, w tym i polską. Owszem – dużo tu prawdy
– Tak rzeczywiście jest, nawet uzbierało się to na przełomach mego życia wiele rozpraw odnośnie kompozycji i budowy tekstów literackich, a najwięcej o tym powiedziałem, czyli o teorii i kompozycji w tomikach „Podoby prozy”, „Tektonika tekstu”, „Kroki Kaliope” i „Możnosti Melete” ( nazwy tytułów brzmią tutaj po czesku), bo rozciąga się to na całe ubiegłe stulecie – Ja robię to tzw. dekadami, i to jest sukcesywnie wydawane, o czym powiem później i obecnie jestem w latach 40-tych…Jest to potrzebne i dotychczas taki podręcznik, który znalazł uznanie w kołach naukowych, o czym także osobno wspomnę w dalszej części tego spotkania. Natomiast to co jest widoczne w moim dorobku twórczym – owszem, napisałem 21 książek, o których mam nadzieję także opowiem w dalszej konsekwencji – Tak! – są one rzeczywiście jakby podzielone: na książki naukowe i beletrystyczne – ale i o tym także opowiem w dalszej części… To, że jestem, jak nazywasz mnie znawcą literatury w tym i polskiej – to dopowiem ,że i słowackiej i rosyjskiej, gdyż tak musi być, bo żeby cokolwiek mówić o kompozycji w literaturze i o jej teorii rodzimej, która już jest zapisana i zawarta w historii, porównywać i szukać pewnych analogi w tym antropologicznie wraz z innymi ościennymi, a już na pewno z tymi, które jakby współ – graniczą narodowo z sobą, i jakby przylegają do siebie. Powiem więcej, że należy tutaj, a nawet trzeba, sięgać dalej np. do literatury anglosaskiej, co ja robiłem i robię…I tutaj nie mniej ważna i czołową rolę odegrała postać Ladislava Cejpa. Miał ów profesor uniwersytecki niebywały wpływ na moją osobowość. To mój nauczyciel akademicki czołowy z wydziału filozoficznego, na Uniwersytecie, gdzie zaczynałem studiować w latach pięćdziesiątych w moim mieście Olomoucu na Morawach. A był to bardzo wybitny literaturoznawca, i co ważne! – anglista, filozof… On dziś już nie żyje – zmarł tragicznie w końcówce lat pięćdziesiątych, nie mógł wielu rzeczy znosić dalej jakie się wokół Jego osobowości działy w środowisku i nie mógł zrozumieć systemu, zaciągnął się, w takiej atmosferze politycznej stalinizmu, który to reżim powszechnie w środkowej Europie działał bezkrytycznie i podobne także było i w Polsce. Ladislav Cejp był ogromnym autorytetem na naszym uniwersytecie, ale był także wybitnym znanym poetą. Ja studiowałem wtedy bohemistykę i historię, i dla mnie wówczas był on bardzo zajmującym człowiekiem i kopalnią wiedzy, a przecież wykładał na anglistyce. Chodziłem dobrowolnie na Jego wykłady jak wielu innych studentów z innych wydziałów pokrewnych literaturze. I nie był przecież moim głównym wykładowcą merytorycznym, ale wtedy dla nas ogólnie był to autorytet z wiedzą i niesamowity człowiek o poczuciu wiary w to co robi, który znał na wylot zagadnienia z zachodniej literatury czyli angielskiej, i jako filozof literaturoznawca, który na nasz grunt przenosił ogromna wiedzę wprost, jakby z profitów. Były to zagadnienia nie tylko filozoficzne z teorii i tendencji literaturoznawczej tej anglosaskiej, był on kimś ważnym, i bardzo cennym a jednocześnie bardzo skromnym i kontaktowym przez to interesującym co do tych najnowszych zagadnień i kwestii, które nam nie były znane i nie było ich w naszych podręcznikach uniwersyteckich nigdzie, nawet w bibliotekach – To co on wykładał i proponował było czymś bardzo pojemnym i nowym… Jednocześnie był to ktoś, kto znał strukturalizm czeski, wiedział coś o ruskim formalizmie, ale najwięcej znał zachodnio – anglosaskie tendencje starych i najnowszych kwestii w literaturoznawstwie. On jak to się mówi „z głowy” non stop cytował kwestie i te wypowiedzi z innych wielkich dla niego autorytetów – Hegla, Kanta, Karteziusza, Seneki i innych – On wprost sypał, jak to się mówi, „z rękawa”…A co do wykładów na które uczęszczali masowo i nieobowiązkowo studenci innych wydziałów pokrewnych – trzeba jasno powiedzieć, że był to inny system myślenia! – Dlatego, dla mnie i dla wielu innych, jest to fascynująca bardzo postać z ogromna wiedzą i zasadami…Mówię jest, bo jest on ciągle obecny w moich, rozważaniach, ale i pozostaje obecny w wspomnieniach osobistych…Ale szkoda, że ja poznawałem te zagadnienia na Jego wydziale tylko przez 4 lata (?). Postać ta była dla mnie tak interesująca, że później kiedy ja wydałem swoją pierwsza książkę biograficzną o bajkach innego cennego profesora uniwersyteckiego z Pragi, o romaniście i komparatyście literatury czeskiej, bardzo wybitnej osobowości który się nazywał prof.Vaclaw Tille (ps. art. beletrystyczny Rzih), to tę książkę o bajkach dedykowałem właśnie Ladislavowi Cejpowi. Zatem można domyślać się, choćby tutaj rozumieć, jak ważna to była osobowość dla tak młodego człowieka jak ja, ongiś pragnący wiedzy i dobrego kontaktu…
Z. K. W wielu swoich książkach nie tylko biograficznych, tych o ciekawej podmiotowości poznawczej i ogromnym obszarze metafizycznym, poruszasz tematy społeczne wspólnot i osobowości cennych w zależności od problematyki. Już wspomniałem, że piszesz : książki naukowe, felietony, akt-tłumaczenia, i w największej części jest to tzw. literatura z szerszą wiedzą poznawczą. Może właśnie o tym zagadnieniu, chyba najciekawszym wspomnij, bo jest to tez w beletrystyce – Co jest tutaj najważniejsze – że kompozycja układ filozoficzno – pojęciowy, ale jakie inne rzeczy w odniesieniu do tego, żeby książka była naprawdę ciekawa? – Jakich innych kwestii tu potrzeba użyć, co do takich książek? – Na pewno gra tutaj role twoja osobowość- a wiem, że jesteś sam dociekliwy, i wciąż żądny wiedzy – co zresztą charakteryzuje badacza i dobrego
naukowca…Kiedyś napisałem wiersz, że naukowcy to tacy niewierni Tomasze – to syndrom dotyku zapisany w „Nowym Testamencie” – z Tobą jest tak samo,
bo jedziesz w podróż, zabierasz notatnik i aparat fotograficzny oraz książki, i wiem, że czytasz je non – stop.
F. V. Tak! – rzeczywiście, w największej części można tak to nazwać – to literatura poznawcza. Pierwsze dwie moje ksiązki to właśnie były takie tytuły tradycyjne monografie, dotyczące konkretnej osobowości, czyli biograficzno – poznawcze, już tutaj wymienione… Ale chcę powiedzieć, że następna moja książka, o której juz wspomniałeś jako ważnej, wyszła za czasów istniejącej jeszcze wtedy komuny, ukazała się w Bratysławie na dzisiejszej Słowacji w roku 1986 pt. „Kompozycjana”- książka oddana do Wydawnictwa w Pradze, gdzie lektorzy napisali, że to jest formalizm bez marksizmu… i dlatego też była to książka zakazana i później jeszcze przez jakiś czas po tzw. politycznej „odwilży” to autorytety krytyczno – literackie, i te opiniotwórcze starego reżimu tak powiedziały (tu się śmieje) – Oczywiście to było zupełną prawdą! – Ale wydano ją tam, bo Słowacja miała wtedy trochę inną pojęciowość polityczną, już wtedy bardziej niezależną! – Musiałem jednak w tej książce pomieścić coś o prozaikach słowackich. Zrobiłem to, szczerze i nie był to dla mnie problem. To był wtedy pierwszy taki tytuł u nas, który jest o kompozycji tekstu literackiego. Wszystkie książki naukowe, które powstają później w Czechach o wszelkiej podmiotowości senso- stricte literackiej i w pewnym sensie dotyczące teorii literatury, są i wzmiankują przede wszystkim na ten temat. Przyznam, i nich to nie będzie jakimś cynicznym chwaleniem się, że dotychczas nikt u nas prawidłowo nie napisał, jak się buduje tekst i jego zawartość…i nikt dotychczas tego u nas nie robił. W Polsce i Niemczech owszem – robiono! – Tam – zrobiono już wcześniej kilka tytułów na ten temat, czyli o teorii tekstu literackiego…Moja ksiązka rozrasta się i jest wydawana w tomach, ciągle ją piszę, dopisuje jak Różewicz „kartotekę”,
( tu się mocno śmieje) – Ale i jest to książka obecnie służąca jednocześnie jako leksykon terminów z kwestii kompozycji i poetyki. Są też w tej mojej, jak ją nazywam ,”wielkiej” książce ( bo odnosi się, pojemnie szerzej, do okresu stulecia) również te rzeczy, jak konkretne analizy tytułów z prozy poezji i dramatu. Jest też teoria, która zawiera trzy obszerne części : „Budowa wiersza”, „Budowa prozy”, „Budowa dramatu” – Natomiast trzeba powiedzieć, że od lat dziewięćdziesiątych jest już tam pokazany system w zarysie dekady dwudziestych lat, na czym zrobiłem analizę prozy tej dekady. To się nazywa „Po doby prozy”. Co się tyczy lat trzydziestych, część ta się nazywa „Tektonika tekstu”, gdzie jest tam o „literariach” po tzw. dobie prozy, czyli lata trzydzieste.
Później zrobiłem lata czterdzieste „Kroki Kaliope” (grecka Muza) i potem już jakby zawracając zrobiłem lata 10-te, czyli początek… Poza tym, książce tej jest
17 artykułów różnych, które idą jak lodowiec i lamią wszystko w odrębnej kwestii rozumienia… Do tej chwili zrobiłem cztery dekady XX wieku. Musiałem przeczytać dużo z dotychczasowej historii literatury, również tej obcej, żeby to jakoś sensownie naukowo zebrać i objąć teoretycznie oraz sensownie uzasadnić: gdzie jest ta poetyka – gdzie jej brak, itd. Na końcu jest wysnute porównanie, jak to zachodziło i kształtowało się w literaturze austriackiej, jak było w polskiej, czy nawet w niemieckiej – Bo to jest zasadniczo obecnie bardzo ważne! – Później, mam nadzieję w niedługim czasie, przyjdzie jeszcze reszta okresu ubiegłego stulecia – jak nie zrobią tego juz inni(?). Ale jest prawdą, jak mówisz, z czego jestem nawet dumny, że dotychczas nikt tak dokładnie tego nie zrobił…
Z. K. Wciąż interesuje mnie w Twoich książkach wątek polski, w tej książce, o której szerzej mówiłeś przed chwilą, to jest badane, ale problematyka literacka polska przeplata się często w niektórych Twoich innych książkach także.
F. V. W tej książce, którą piszę obecnie, której tytuł brzmi : „Austria literacka”- są tłumaczenia z poezji polskiej, są felietony o byłych i współczesnych kilku klasykach, pisarzach, polskich jak : Henryk Sienkiewicz, Wyspiański, inni…U nas w czechach mało jest z kolei o pisarzach austriackich, a dużo o czeskich i polskich też, którzy są w pewien sposób powiązani historią z Czechami. Ja wspomniałem celowo o polskich pisarzach klasycznych np. o Stanisławie Wyspiańskim, np. o tym jak dostał pieniądze od państwa polskiego, i o tym jak jechał do Paryża, i jako pierwszy został we Wiedniu, i tam przez jakiś czas pozostał… Jest to o tym jak Wyspiański zamieszkiwał na terenach Galicji i o tym jak został członkiem organizacji SECESJA tam w Wiedniu. Miał tam trzy swoje autorskie pokaźne wystawy…Piszę o innych, także i tych współczesnych. Wyszła też książka moja „Olomouc literacki”, gdzie są czescy poeci, ale też ci Polacy, którzy kiedyś byli w Olomoucu i coś tam tworzyli i uczestniczyli w życiu środowisk. Pisałem o tym w tych czterech tomikach jako książkach wchodzących w skład pt.” Kompozycjana” w dziale pt. „Budowa dramatu”, o czym już powiedziałem wcześniej, właśnie o dramacie polskim, ale i o rosyjskim i słowackim – W dramacie polskim pisałem szeroko o takich jak : Aleksandrze Fredrze, Gabrieli Zapolskiej, o Gombrowiczu, głównie są to moje analizy z poglądu kompozycji dramatu…
Z. K. To co, tutaj w tej chwili, powiedziałeś i co powstaje jest na pewno bardzo szerokie i bardzo cenne, takie szukanie powiązań i ścisłości oraz wybór taki – a nie inny z literatury polskiej. Jesteś docentem i byłym wykładowcą profesorem na Uniwersytecie. Interesuje nas wszystkich to bardzo jako Polaków i nie tylko, bo to jest w teorii literatury kwestia zagadnień ściśle powiązana choćby z tytułu bycia blisko z sobą, czyli kwestia kulturowo ważna, odnośnie przenikania się w
wzajemnie twórczości na pograniczu – Aleksander Fredro pochodził z Lwowa czyli kłania się Galicja! – Może jeszcze coś do dodania?
F. V. Są obecnie wznawiane jeszcze dwie moje powieści biograficzne, i trzecia, którą kończę – i ta właśnie ma dużo wspólnego z terenami polskimi. Jednakże jak zdążyłeś słusznie tutaj zauważyć, dużo dzieje się na terenach ówczesnej Galicji…Pierwsza z tych wymienionych książek nosi tytuł: „Przed bramami Omegi” (Omega w języku greckim oznacza ostatnia literę alfabetu) – A jest to o Jakubie Arbesie, to jest jeden z największych prozaików XIX wieku, gdzie on znajduje się u końca swego życia (stąd ta Omega), gdzie przebiegają takie retrospekcje z dzieciństwa poprzez wiek młodzieżowy i w dalsze jego życie… Druga powieść nazywa się „Daleky doum” (Dom daleki) – Jest to o takim poecie, dramatopisarzu i prozaiku, który nazywał się Wiktor Dyk – a jest to poeta czeski, który utopił się w morzu, na początku lat trzydziestych, w Jadranie. Akcja to początek I – szej wojny światowej, gdzie osoba tego okresu – poeta i pisarz jest aresztowany, gdyż konspirował przeciwko Austriakom, jest po prostu za karę do aresztu w Wiedniu. Ale On ma również sen, w książce ciągnący się non – stop w fabule, o tym jak był młody. Jest to spisane na takim wątku wiary i tej osobistej wiary w siebie – jak to z nim kiedyś było, są spisane marzenia oraz tęsknoty… Są pokazane takie dwa ogniska senne zataczające elipsę do pytania wewnętrznego – jak to będzie? – Jest o przenikaniu się metafizyki wewnętrznej z zewnętrzną, i jest tu trochę takie prorocze senne nieskończone snucie tego co będzie dalej – czy rzeczywiście on się utopi co zresztą następuje później w rzeczywistości…Jest tu poruszony problem wiary w to „dobre” jutro, ale jest dużo o wielkiej niepewności, czyli skłon w kierunku wiary przede wszystkim tej duchowej, o tym co się stanie, czy uda się zaradzić dobrem na to co jest w tym śnie tragiczne, czyli samo utopienie się Jego w morzu Jadran… I tutaj pokazane jest to oczekiwanie i niepewność co łagodzi tylko wiara, a przede wszystkim nadzieja w nim, że nie ma snów proroczych, i że sny nie spełniają się tak naprawdę – a jednak!.. jest tu dużo o walce wewnętrznej z sobą samym. Jest tutaj także pewna kompozycja całości co robię w każdej książce, jakby zamierzenie, żeby konteksty, w tym te moralne i psychologiczne były interesujące a w swej wielowarstwowości niosły walory nie tylko estetyczne dla tekstu, ale i w pojemności podmiotowej, jaką obieram sobie już w tytule danej książki…Wielu krytyków pisało o moich książkach, ale doprawdy żaden nie odkrył tego, że ja buduję tutaj pewne kompozycje w swoich książkach… Widać problem budowy samej kompozycji był albo zaniedbany, że nikt o tym nie wiedział, albo też uważa się, że dziś to jest niepotrzebne. Przez co wiele książek nieciekawych, choć ma ciekawe zagadnienie w podmiocie. Brak pewnej semantyki powoduje spłycenie co wpływa na wartość wydania…
Uważam, że w beletrystyce kompozycja jest bardzo potrzebna, ale i w samej poezji, w wierszu także jest potrzebna kompozycja, o czym nie każdy poeta wie i to stosuje – No… i teraz co do trzeciej książki, której rękopis wnet znajdzie się w moim zaprzyjaźnionym wydawnictwie, tytuł : „Lata legionów” ( po czesku: Leta legionów)jest to tekst tyczący się pośrednio Polski, gdzie żyło trzech braci – Pozwól, że tutaj pokrótce o ich etosie tutaj coś powiem ; Jeden z nich, ten średni, nie był pisarzem – dwóch pozostałych było pisarzami. Pochodzili wszyscy z takiej mieszczańskiej rodziny. Zaczynała się I-sza wojna światowa…Najstarszy Franciszek Langer pisarz został, jako lekarz, wzięty do wojska austriackiego, i wnet dezerterował do wojsk rosyjskich, a potem docelowo dostał się do Legionów czechosłowackich powstałych tam na terenach Rosji, ale dostał się do tych oddziałów reńskich. Legiony czeskie, jakby tak spojrzeć politycznie, stały się w 1918 roku niezależne, ale nastawione walczyć z bolszewizmem. Legiony te oczywiście wojowały, jak wiemy, z bolszewikami do roku 1921- go i znikły za gen. Kereńskiego… Jerzy i Franciszek Lanerowie pisarze w to byli zaangażowani, jak również i trzeci z nich wszyscy pochodzący z żydowskiej rodziny. I co ciekawe! – jak każde inne losy ludzkie – ten pierwszy najstarszy żyd zasymilował się na 100% z Czechami i był Czechem, natomiast Jerzy, czyli trzeci brat był do końca żydem w 100% chasydem i zmarł po przedostaniu się do Palestyny, gdyż już na początku tej II-szej wojny uciekł do ówczesnej Palestyny, mając ogromne bariery i kłopoty na swej drodze, zwłaszcza tam pod Palestyną – i między innymi z tego powodu tam zmarł. Trzeba dodać, że Jerzy Lange wcześniej kontaktował się chasydami, tam gdzie żyli na wschodzie Galicji, i ma wydane właśnie tutaj, co jest bardzo ciekawe, swoje poezje w języku hebrajskim. Ciekawostkę też jest, że dziś po dwustu latach w tym języku hebrajskim on ma tutaj wydane poezje, bo Jerzy Lange wówczas pisał swoje poezje w tym języku… Natomiast trzeci brat, o którym wspomniałem – on tutaj w mej książce komentuje to wszystko, jako taki raczej samorodny literat, po czasie, kontaktujący się także z chasydami. On Jan wcześniej w sklepie ojca tylko sprzedawał : ocet i wino, i inne artykuły spożywcze, itd… Jest on jako narrator obiektywnie subiektywny. Znajduje się on Jerzy cały czas właśnie, na pograniczu polsko – ukraińskim, na tych terenach galicyjskich. Wtedy było to już u końca austriacko – węgierskiej monarchii. Ale co do tej książki o braciach Langer – ja chciałem ukazać rozdźwięki społeczno-pojęciowe pomiędzy braćmi, powiem, że jest to swego rodzaju konfrontacja pomiędzy dwoma Langerami piszącymi, ale też są to opisy skonfrontowane w ich pobytach w różnych miejscach i przynależności, i sytuacja przedwojenna i powojenna –losy ich, zwłaszcza co do tych Legionów oraz takie ukryte fakty, jeżeli idzie o tego trzeciego ich brata, egzystującego jeszcze w całkiem innym miejscu, i to kim był i gdzie przebywał później po I- szej wojnie światowej, bo
jak już wspomniałem on jako najmłodszy jest czujnym obserwatorem w tej książce…Są różne opisy z tamtych lat, kiedy istniała ta monarchia austro – węgierska, ale ja opisuję jakby na faktach na takim żywym organizmie…A takich powieści jest dziś mało. Trochę to jest tak, jak z literaturą „faktu” – Pamiętamy jak Jarosław Haszek napisał „Szwejka”- jest to stronnicze pokazanie i wyśmiewanie wojsk austriackich, i zawarcie stosunku pisarza do drugiej opcji i sytuacji politycznej kończącej się monarchii, w bytach żołnierskich tych austriackich, wskazanie na czym wtedy wszystko stało, i jak upadło, zwłaszcza środowisko pośród tamtych oficerów. Notabene samego Haszka chciano powiesić za przejście do bolszewików – a tę powieść o Szwejku napisał przecież po I-szej wojnie światowej i zmarł w 1923 roku pozostawiając „Wojaka Szwejka” niedokończonego… Zresztą Haszek defakto przeszedł ku wsparciu Armii Czerwonej fizycznie i literacko – zaczął pisać o ideach bolszewizmu, a wcześniej kiedy zaczęła się wojna pomiędzy Legionami czeskimi i Armia Czerwoną trwająca do 1921 roku on walczył w ramieniu bolszewików…Natomiast same Legiony musiały wycofać się i upaść, po tym jak Ameryka nie pomogła, co obiecała wcześniej zrobić. To jest dość obszerne zagadnienie i bardzo ciekawe… Natomiast, co do mej przyszłości dodam, że za dwa trzy lata zrealizuję całkiem inną książkę, z serii naukowych, pt. „Morawa i Śląsk literacki” – i tam będzie dużo o pisarzach polskich Zaolzia, ale też będzie dużo o polskich literatach, którzy kiedyś byli na Morawach, a nawet mieszkali tam, jak np. o Pawlikowska – Jasnorzewska, która zresztą jako dziecko, zaraz na początku I – szej wojny mieszkała z siostrą Marianną, koło 20 km. od mojego Olomouca. I dodam, co warto wiedzieć, że mąż Jasnorzewskiej był austriackim oficerem, ale był też Polakiem. Oni razem mieszkali w garnizonie wielkich koszar wojskowych, tam gdzie była szkoła oficerska, na terenie koszar przygranicznych w mieście Hranice. Myślę, że to będzie ciekawa książka z epizodem polskim o wybitnej poetce polskiej znanej powszechnie, o Jej życiu, uniesieniu i dramacie, w co był wpisany rozpad małżeństwa. A trzeba też dodać, że w tym garnizonie studiował na szkole oficerskiej, i mieszkał w owym czasie, też Rainer Maria Rilke wybitny poeta, o czym też jest w tej książce…Był tam także Robert Musil, Emil Zatopek znany olimpijczyk, i innych różnych i ważnych postaciach.
Z. K. Wiem, że przed napisaniem książki jakiejkolwiek szukasz wiarygodnych materiałów do jej fabuły i zasadności, gdy idzie nie tylko o książkę naukową, ale i biograficzną – jest to na pewno ogromna mozolna praca, a później osobna praca nad kompozycją książki i treścią tytułu…Jest w Twoich książkach wiele akcentów międzynarodowych, co wymaga tutaj dużej wiedzy i poznawczości kwestii literacko artystycznych, osobnych każdemu z tych narodów. Pamiętam jak byłeś kilka lat wstecz we Wrocławiu i odwiedziłeś ze mną na metropolii i Muzeum żydowskim grób Lasalla i rodziców Edyty Stein – Notowałeś wiele i tutaj fotografowałeś, mogłem się tylko domyślać, że powstawała książka o tej żydowskiej osobowości, o Lasallu, który jak wiadomo działał prężnie w ruchu
robotniczym…Ale też, jednocześnie, chciałeś być w kościele u św. Marka przy ul. Szewskiej, żeby zobaczyć grób Sileziusa Angelusa, jest On tam ponoć pochowany, i okazało się, że nikt nie wie, gdzie jest ten grób, nawet sam proboszcz – Jest natomiast tam tylko okazała tablica pamiątkowa przy drzwiach wejściowych. Ty jako pisarz musisz miejsca i postacie, o których piszesz, odwiedzić, dotknąć, sfotografować – z czego jakby powstają reportaże, które są materiałami wyjściowymi (?) do nowych książek? – To jest bardzo specyficzny sposób pracy literackiej, i budzący wielkie zaufanie do Ciebie jako autora, gdy taką książkę bierzemy do reki, można być pewnym co do faktu. I w tym celu, specjalnie tutaj, do Wrocławia także przyjechałeś, bo jak wiem co innego było Ci wiadomo, o tych bardzo różnych postaciach, z różnych okresów – a co innego się dowiedziałeś „w drodze”, czyli idziesz na konfrontację, choć później przy czytaniu takiej literatury, z takich pobytów, rodzą się kontrowersje, i to jest też ciekawe dla samej literatury, gdyż niektóre fakty same się wykluczają…Zatem jest w Twych książkach wiedza udokumentowana. Z drugiej strony jest mi też wiadomo, że piszesz gdy interesuje Cię człowiek, który z perspektywy czasu wydaje się ciekawym zjawiskiem, a wtedy za życia w swym czasie był niezbyt dobrze zauważalny? – Jest tu jakaś prawda?
F. V. Obecnie mam takie tendencje co do swej twórczości, żeby nie pisać już tych naukowych książek. Biorą mnie za naukowca i zapraszają na konferencje literaturoznawcze. Istotnie tak jest, że pisanie takich książek musi powodować poszukiwanie wszelkich materiałów i przede wszystkim tej przedniej wiedzy wewnętrznej oraz spojrzenia na podmiot ze strony niezależnej. Oczywiście, ja patrzę na swe cele opisane w książkach po przez pryzmat społeczny szerzej, i interesuje mnie zawsze problem przenikania się wspólnot, a w tym opis po przez jakieś osobowości, które były i kształtowały tamten czas, dlatego rzeczywistość dzisiejsza jest taka a nie inna. Interesuje mnie dany podmiot obrany do napisania książki psychologicznie w aspekcie moralno – społecznym… Interesuje się oczywiście tym, jak owe kultury się mieszały z sobą, dociekam w to, po przez postaci nie koniecznie pozytywne, które są dziś bardziej jakby zapominane, ale w owym czasie robiące wielkie wrażenie. Patrzę na przykład na Kulturę Zaolzia trochę szerzej, bo jako pisarz Czech i krytyk czeski oraz tłumacz. I na jednej z takich konferencji miałem referat na temat literatury i kultury Zaolzia. Mówiłem tam między innymi, że to są Kresy – i był tam profesor Edmund Rosner z polskiego Cieszyna, który dużo pisał na tematy polsko-austriackie – On mówił też o tym i zaprzeczył, że to nie są kresy, że to jest tylko pogranicze. Ja chcę powiedzieć, że ta generacja poetów, która jeszcze tam na Zaolziu egzystuje, ma
bardzo wielkie szczęście, mówię to w tym czeskim kontekście, bo są najwięcej tłumaczeni na czeski język jako poeci polskiego pochodzenia. Mamy oczywiście różne wcześniejsze tłumaczenia z polskiego: Mickiewicza i innych klasyków –
to jasne! – ale oni tam mieszkają, mają bezpośredni kontakt, swoje czasopismo, swój teatr, czas w telewizji czeskiej, itp., czyli swoją kulturę, która miesza się z ludźmi czeskimi. Ale trzeba wiedzieć, że te kontakty i te ich działania robią z tego tylko sztukę regionalną, nie jest to jakby reprezentatywne dla całej sztuki polskiej w tym poezji…Jest to już gasnące środowisko i dlatego jest warte zapamiętania i utrwalenia. Ale trzeba mieć świadomość, że jeżeli szeroko nie wezmą udziału społecznie w życiu czeskich czy polskich środowisk, zwłaszcza w treści tego co tworzą – nie będzie ta twórczość wzięta pod uwagę do historii literatury – jednej czy drugiej, a tylko będzie wzmiankowane, że taka wspólnota tam gdzieś była, i egzystowała, konkretnie na pograniczu dwu państw. I to miałem na myśli mówiąc o Kresach. Bo jak dotychczas są oni jakby bardzo oddaleni, a wręcz jakby zapominani tam. Wielu, którzy tam na Zaolziu rozkręcało prężnie działalność twórczą, już odeszło – A ci młodzi szybko asymilują się z Czechami. Pozostali natomiast są takimi już ostatnimi mochikaninami. Chcę jasno powiedzieć z punktu krytycznego co do tej polskiej grupy literacko artystycznej, że oni za mało się kontaktowali z czeskim środowiskiem literackim i myślę, że powinni więcej – a nawet za wszelką cenę wymieniać się, i chodzi tu nie tylko o swoje twórcze inwencje, ale powinni bywać z sobą i wzajemnie się drukować w swoich czasopismach, i częściej zapraszać się na różne spotkania poetycko – artystyczne, gdzie tylko i, jak tylko można. To, że oni drukowani byli dużo w czeskich czasopismach jest tylko znakiem, że tamci są chętni i otwarci, ale oczywistością jest, że dystans ze względu na narodowości pozostaje. Zaolzie to jest taka ich „Mała Ojczyzna”, ale nie należy się w niej bardzo zamykać, zwłaszcza na środowisko polskie, co jest też czynione przez niektórych poetów i działaczy, są też kłótnie i swary pomiędzy nimi samymi. Nie można też zdążać w tą drugą stronę. Ale to można na pewno rozumieć, że oni obawiają się, żeby nie być wchłoniętymi – stąd jakiś dystans i dbałość o swe pochodzenie, ale – z drugiej strony jest u nich większa jakaś ambicja i chęć druku w czeskich czasopismach – Ja natomiast piszę o tym z punktu widzenia naukowego i patrzę na problem niezależnie. Patrzę, jak ci Polacy są tutaj ułożeni, jaka jest ich problematyka społeczna i artystyczna, czyli jaka jest ich kultura i jej moc w stosunku do kraju, w którym zamieszkują i z którego pochodzą jako grupa etniczna. Stad nazywam to miejsce Kresami. Ja natomiast pisałem o wszystkich tych poetach i literatach oraz innych artystach polskich z Zaolzia. I nawet w mej książce „Austria literacka”, tłumaczyłem ich na język czeski i tłumaczyłem nie tylko świat literacki z Zaolzia ale i z Polski, żeby przybliżyć poezję i całą literaturę Czechom, bo jest fascynująca i bardzo ciekawym takim kanałem, bo tutaj właśnie żyło bardzo wiele innych narodów w
symbiozie, a zawieruchy w tym te wojenne pozamieniały czasem ich role i pozostawiły samym sobie w regionach, gdzie tworzyli własne kultury.
Z. K. Pozostając jeszcze na Zaolziu – na pewno wiesz już o tym, że zmarł 10-go lipca 2006 roku, czyli nie tak dawno jeden z wybitnych poetów pochodzenia polskiego na Zaolziu, Wilhelm Przeczek „Wilk”- Poeta kilkunastu tomików poezji opowiadań oraz animator i krytyk. Jest tak zawsze, że wchodzi każdy taki czy inny twórca, poeta, do tzw. „czyścca literackiego”, i przez jakiś czas będzie trwał taki ukryty sąd nad Jego twórczością – czy ktoś tego chce czy nie, zresztą żeby tu było jasne! – dzieje się to zawsze bez względu na to do jakichkolwiek przynależności za Jego życia i w danym mu miejscu i czasie…I choć to wszystko świeże, proszę scharakteryzuj Jego twórczość, dorobek i pojęciowość tej poetyki jaką on uprawiał. Może trochę co do pewnych kompozycji i poszczególnych treści w podmiocie Jego książek poetyckich, a powiem, że do wielu z nich ja dawałem swoje prace graficzne. Korespondowałem z nim po przyjacielsku, i też wielokrotnie się z Nim widywałem. Cóż serce nie sługa i trzeba było mu odejść
na wieczne wrzosowiska, choć mógł jeszcze wiele napisać. Bardzo proszę powiedz, jako krytyk i osoba, która Go także znała osobiście i z twórczości.
F. V. Być może nie powinno się tak bezpośrednio na świeżo omawiać tej poezji – warto odczekać – a może właśnie powinno się na świeżo – może tak- może nie? – Oczywiście o zmarłych się nie mówi źle, tym bardziej o twórcach, jedynie o ich twórczościach, które dominowały ich całe życie, w efekcie było to każde, takie czy inne, życie zawsze w większości poświęcane sztuce. Ja tego poetę obserwuję od wielu lat i od dawna znałem Go osobiście, znam tę poetycką twórczość bardzo dobrze jakby na wylot. Otóż ja Przeczka tłumaczyłem na język czeski wiele razy, pisałem o Nim także. Jest to poeta, który wysoko na stałe zapisuje się w annałach poezji tego regionu. A jest to poeta, który ma w swym dorobku dużo tomików poetyckich, jednakże poetyka ich wszystkich jest taka niespójna o różnorakich podmiotach. Jest to poezja taka, jakby rozdarta pomiędzy sobą. Nie jest to zły poeta, bo pisał fachowo i dobrze, jeżeli chodzi o samą kompozycję wierszy, ale jest on jako twórca bardzo różny. Było w tej twórczości na pewno wiele sprzeczności. Ja znam dobrze tamtych innych poetów, bo również dużo i o nich pisałem…Ten dorobek jest jakoś trudno objąć w jakieś ramy i scalić… Ten ostatni Jego tomik jest jakby pisany w takim nabożeństwie religijnym (?), dla miejsca, w którym żył, jakby się już uszykował na odejście. Ostatnio, jako osoba stał się trochę nawet, żeby nie powiedzieć zgorzkniały, bo czuł, że jest jakby trochę niedoceniany, i być może wyczuwał, że jest wiele jeszcze do zrobienia, ale trudno mu chyba było zebrać czas i siły, i ostatecznie się dobrze określić – Oczywiście ta poezja jest taka jaka jest natura osobowa Wilhelma Przeczka. Taki jaki był Wilhelm Przeczek ps. „Wilk”- taka jest Jego poezja. To tak bywa zawsze i z innymi twórcami, także w innych dziedzinach i różnych profesjach artystycznych…Jest ta poezja epiką i naturą wewnętrzną tego poety, który cały czas zamieszkiwał na Zaolziu, jakby w bardzo osobnym miejscu…
Z. K. Dziękuję Ci za te słowa, jako krytykowi…Ale i proszę wróćmy znów do Twego pisarstwa, do jego całkiem innej semantyki i poetyki…Poza tym piszesz ksiązki beletrystyczne i tzw. naukowe, wiem – piszesz haiku – To bardzo rzadki, jak wiemy, kierunek poezji i literackie działanie w sztuce, forma przeszczepiona rodem aż z Japonii. Piszesz fachowo jak wiem swoje haiku, ale wiemy też ,że wymaga to pisanie dużej dyscypliny dotyczącej stosowania zgłoskowości… Zatem – tak jak wszystkie Twoje książki charakteryzuje wysoka dyscyplina i pojemność zawarta w wiedzy dokumentacyjnej, tak i tutaj podjąłeś się uprawy bardzo rzadkiego kierunku w poezji, który także podlega pewnej dyscyplinie. Obecnie przed kilkoma dniami wyszła książka – almanach, gdzie pomieszczono poetów haiku z Olomouca, i nazywa się to „Olomoucke haiku” – Pięknie zresztą wydana jest ta książka (120 str.), z dużymi biogramami poszczególnych 6 – ciu poetów, w tym i Twój treściwy biogram. Jest tam pomieszczonych kilku innych piszących w tym stylu oraz wydruki poszczególnych, tych autorskich, haiku, gdzie każdy z nich ma po 60 wierszy. Oczywiście jesteś obecny pośród innych dobrze piszących w tej formie literackiej. W tym interesującym almanachu także, pośród wybitnych w Czechach poetów są także nauczyciele akademiccy – Może powiedz od siebie skąd zainteresowanie tą forma literacka? – Co Tobie jest wiadomo o haiku?
F. V. Jeżeli idzie o haiku, ma się to podobnie jak z sonetem, pewną inną formą literacką, również mało dziś uprawianą tyle ,że rodzimą. A tu rzeczywiście jest to japońska forma literacka, która rozprzestrzeniła się na dobre w świecie literackim. Jest to forma poetycka pochodząca stamtąd z XVII wieku i ma swoich wielkich japońskich klasyków. Jeżeli chodzi o mnie o Czechy, to muszę powiedzieć, że japończycy o tym wiedza i nawet zabiegają o to, żeby pisać i czytać haiku. Z końcem lat 30 – tych japońska ambasada wydała wielką reprezentatywną antologię haiku, przetłumaczonych wybitnych haikowców z Japonii na język czeski. Zostało to jakby ufundowane środowisku literackiemu w dużym nakładzie. Później przyszła II – gą wojna i zapomniano o tej antologii i haiku. Natomiast po wojnie Czechy mają już takiego swego, bardzo wybitnego tłumacza i poetę, choć nie pierwszego w haiku, który nazywa się Jan Vladislav, żyjący do tej pory, i on właśnie przetłumaczył pierwszego poetę z haiku japońskiego – poetę, który nazywał się Basio, pochodzącego jeszcze z końca istnienia jakiegoś klasztoru(?), od którego pochodzi pierwsze haiku na świecie, poety już nowej ery twórcy początkującego ten kierunek nie tylko w Japonii ale w świecie…Natomiast nasz Jan Vladislav mieszkał był dość długo w Paryżu, i nie tak dawno powrócił. To co on zrobił jest bardzo dobrą poezją, bo to jest bardzo dobrze przetłumaczone z zachowaniem prawidłowych norm literackich, czym zresztą bardzo się sam z zaciekawieniem ogromnym interesowałem. Ale sam ten początek haiku w Czechach bierze się od artysty malarza, który malował kolaże, jest to i poeta, który mieszkał w Czechach i emigrował za czasów komuny do Niemiec, był za komuny wyrzucony z kraju, a nazywał się Karol Trinkiewitz, zamieszkał w Hamburgu, już jako zakazany poeta i rysownik – Odwiedziłem go w Hamburgu dwa razy – On tam malował, ilustrował i pisał tylko haiku, właściwie malował to haiku jako całość plastyczną, co jest dość ciekawe, i można było te rysunki czytać- nie tylko oglądać, co robi wrażenie i jest bardzo bliskie tej sztuce japońskiej! – Również i On powrócił do Czech i jeszcze nie tak dawno, a wydał w Kanadzie jeszcze za komuny na początku lat 80-tych tom haiku, który był zakazany, w takiej właśnie oryginalnej rysunkowej formie…Dlatego jest tutaj uważany za wyjątkowego i pierwszego w Czechach poetę tego gatunku literackiego. Moje haiku zaczęło się od Trinkiewitza, z początkiem lat 90-tych, po tych moich odwiedzinach w Niemczech, gdzie pokazałem mu swe haiku – On nad tym chętnie pochylił się i dobrze nawet ocenił, i kazał mi się tym zajmować czynnie. Trinkiewitz to bardzo plastyczna, ciekawa, ujmująca wewnętrznie postać. Ostatni mój tomik haiku został wydany bardzo ciekawie, jest to książeczka kieszonkowa, i została wydana jakby dla mnie samego, i jako niespodzianka. Ponieważ dałem kiedyś, w ubiegłym roku, maszynopis do przeczytania pewnej osobie, kobiecie, a ona przez jakiś czas milczała, ale wydała to w takim średnim nakładzie, jak się okazuje, jako prezent na Boże Narodzenie i mi wręczyła. Byłem ogromnie zaskoczony i miło tą sytuacją rozczarowany, co też, nie ukrywam, napawa taka radością i pewnością, że powinienem to pisać dalej. Teraz wyszła ta, jak mówisz, interesująca antologia „Olomoucke haiku”, co dopełnia tej mojej nadziei. Przyznaję, że mam na pewno z tego pisania, oprócz pisania książek ambitnych, wielką radość…
Z. K. Bardzo mnie interesuje Twoja jeszcze inna działalność literacka : reportaże, rozmowy ze znanymi osobowościami, coś na wzór tej naszej rozmowy w sidła, której wpadłeś…Miałeś kontakty i masz je nadal z wieloma znanymi w sztuce głównie w literaturze? – Twoja cała literatura stoi jakby na fakcie, jest oparta o pewne osoby i ich zdarzenia, a ta natura naukowa na konkretnych faktach w zestawieniu z literaturami innych narodowości i też konfrontowana na konkretnych przykładach co jest zasadą historii literatury,
historii sztuki. Sam wiem, że konkretne kontakty w wybitnymi osobowościami to zawsze jest materiał bardzo ciekawy, czego nie znajdzie się powszechnie w literaturze…W gazetach są tylko plotki, w czasopismach literackich – owszem! coś jest – ale mocno adiustowane i wyszkieletowane, a później i tak to wszystko staje się gdzieś rozproszone i trudno to zebrać. Jak to naprawdę bywa u Ciebie?
F. V. – Tak!- Jeżeli chodzi o reportaż, czy wywiady oraz inne moje artykuły krytyczne – na pewno jest to, przede wszystkim w tych książkach naukowych i analizami i z pewnymi odniesieniami do dokumentów i terminologii oraz czasowości i podmiotowości, jaka w danym czasie antropologicznie ongiś zachodziła w historię i stawiana w stosunku do czasu jaki przedsiębrałem… Tych książek, jak je nazwałeś na początku, „naukowych” jest w moim dorobku 15. Owszem! – skoro pytasz o mój styl pracy – powiem, że Szukając materiału wiarygodnego do niektórych z nich, odwiedzałem poszczególne osobowości i miejsca… Jest oczywiście naturalne, że jak poznajemy tekst jakiegoś znanego autorytetu, chcemy zaraz poznawać go osobiście, lub chociaż miejsce, gdzie bytował i co robił, itp. Takich spotkań żywych też było wiele. Ale przypominam sobie, właśnie takie spotkanie, po tym jak dostał w roku 1984 Nagrodę Nobla Jaroslaw Seifert, nasz czeski pisarz. Wpierw może powiem pokrótce o Jego sylwetce…Ta nagroda przypadła na okres panowania reżimu komunistycznego w Czechach. I trzeba tutaj dopowiedzieć, że nie był tym oficjalnym przedstawicielem literatury czeskiej, czyli tego reżimu, który go chciał w latach pięćdziesiątych windować – co jest jasne. Zatem od długiego czasu był w opozycji do władz państwowych. Poczynię tutaj dalszą dygresję – i jak on dostał tę nagrodę literacką przyznaną przez taki autorytet naukowy – to komuniści – oni tutaj czekali – nie wiedzieli co mają z tym fantem zrobić?! (tu mocno śmieje się) – Środowisko literackie reżimu debatowało- jak to jest możliwe?, że tak mała „nieznana” postać, że to on dostał, dlaczego on dostał Nobla ?! – bleblano, i biadulono w kołach kulturalno – rządowych ministerstwa kultury i był przez wielu decydentów bardzo ignorowany, wylewano fekalia słowne deprymujące Go powszechnie epitety – a później konsternacja… A przecież nigdzie w Czechach nie drukowany i dostał?!- Natomiast On był drukowany poza Czechami, tylko oni o tym nie wiedzieli i nie chcieli o tym wiedzieć, a nawet nie znali tamtych obcych publikacji – To jest jasne! – A zwrócić trzeba uwagę, że to był pierwszy Nobel za Literaturę w dziejach Czech! – To ważne! – No…a ja – kiedy tylko byłem w Polsce, uprzednio zanim on dostał te nagrodę, to o dziwo we wszystkich gazetach i czasopismach literackich były informacje o Nim, o Jego poezji i wydruki tej poezji wraz ze zdjęciami, były tłumaczenia tej poezji z czeskiego języka na polski. Wyobraź sobie, że ze względu na czystą sympatię do Jego twórczości i mojego ongiś pierwszego kontaktu osobistego, kupowałem w przeciągu jakiegoś czasu różne czasopisma w Polsce, którymi się też zawsze
interesuję, powycinałem te publikacje i tłumaczenia z poezji i posłałem Jemu w kilka dni po otrzymaniu tego zaszczytnego tytułu literackiego! – On to otrzymał i napisał zaraz do mnie – Notabene co jest znamienne – w międzyczasie także napisałem o nim wielki artykuł literacki, nie wiedząc, że był szykowany do Nobla! – a było to o jednym Jego poemacie, ale nie mogłem tego opublikować w czasopismach literackich czeskich, dlatego wyszło to w czasopiśmie słowackim „Romboid” z dużym powodzeniem, a złożyłem to w redakcji, to już jakiś czas przed, zanim On dostał Nobla! – Mówię o tym, bo poczytuję to sobie za pewien zaszczyt, że byłem pierwszym, który o nim pisał, a ten przypadek zupełny sprawił, że ten artykuł ukazał się dosłownie kilka dni po przyznaniu mu tej nagrody. Oczywiście przez redakcję trzymany, gzy odpowiednio wcześniej go złożyłem, jak już wspomniałem, a później, po odleżeniu, przyjęty do druku – Ja wtedy, zaraz po ukazaniu się tego artykułu, już wiedząc, że otrzymał tę nagrodę literacką, wraz z kolejną porcją wycinków, z tych polskich wydruków, posłałem mu już komplet, z tym wydrukiem artykułu o Jego poemacie w „Romboidzie” – był to taki okazjonalny pakiecik. Mój kontakt osobisty z nim datuje się na lata 50-te. Wspomnę, że jak byłem studentem, o czy zacząłem mówić, pamiętam wtedy pojechałem z kolegą do niego do Pragi i o dziwo przyjął nas, rozmawialiśmy wtedy z nim 3 godziny. Od tamtego czasu sympatyzowałem z Jego poezją, pisywałem do Niego, co prawda, nieregularnie. Trzeba powiedzieć, że On w tamtych 50 – tych latach był już bardzo znany i wybitny, i wszędzie go nawet drukowano. Zmarł w roku 1986 w Pradze. Natomiast o innych spotkaniach nie będę mówił ponieważ jest tu za mało miejsca. Chcę tylko powiedzieć, że nigdy nie wiadomo jest, co kiedy i jak się stanie, zwłaszcza w Sztuce. Pewne rzeczy wracają po swoje wyznanie jak bumerang wtedy, gdy tylko przychodzi właściwy czas…
Z. K. Powiedz Frantiśku – proszę – a co teraz z tych nienaukowych opcji pisze się na Twoim biurku? – Można tutaj wręcz zaryzykować pytanie, jak to jest, że sporo jest takiego jakby rozdarcia u Ciebie, w Twym całym pisaniu i tym przedsiębraniu co do kolejnych książek, co jest być może bardzo ciekawe! – raz piszesz książkę naukową – drugi raz poetycką, lub czystą prozę, później znów wracasz, żądny wiedzy i pomysłu do naukowej i tak na przemian? – Jest tak, że piszesz o kimś z innego wieku – a potem wracasz do ostatniego czasu , do
współczesności – To też takie dysonanse? – Jak to w rzeczywistości z Tobą jest, z Twoja twórczością, że to się wzajemnie jakoś uzupełnia i toleruje?
F. V. I znów ciągnie mnie do poezji, i poetyki powieści, gdyż to ona daje tą odrębną pojęciowość metafizyczną, której chyba jest na pewno mniej w tych książkach naukowych, bo trzeba od czasu do czasu przywołać swą duszę i zajrzeć do niej, i tę przyjaźń utrzymywać i dbać o to jakby rekreacyjnie. Poza
tym co ważne już mam wybrany temat do mej nowej dużej czwartej powieści. Interesuje mnie taka postać literacka (tu mocno śmieje się) z czasów czeskiego
romantyzmu, a nazywa się Karel Sabina – typ rewolucyjny i bardzo taki kontrowersyjny, który staje się konfidentem austriackim, żeby zarobić na utrzymanie – A więc jest tu o tym jak człowiek staje się kimś innym, zwłaszcza gdy go bierze mocno głód fizyczny. Powstaje pytanie co dzieje się z takim człowiekiem? – Przecież nie można do tego podchodzić, a w żadnym razie, z pogardą! – Był on zaraz po rewolucji w 1848 roku przez długie lata za to donoszenie aresztowany, a było to w moim mieście Olomouc – Myślę, że to wspaniały temat na powieść opartą o ciekawą bardzo postać faktu, gdyż wiele jest o tej postaci z punktu widzenia naukowego, ale mnie ten problem takiej postaciowości bardzo interesuje z powodu rozgrywającego się dramatu. A tutaj jest przykład do poruszenia problem moralności ; występuje problem etyki, pisarza, i twórcy – Pisał Sabina nawet libretta do Oper Bedrzicha Smetany, tego najwybitniejszego czeskiego muzyka XIX wieku. Karel pisał mu libretta, o czym wielu ludzi nie wie – Pisał poezje, dramaty i prozę – jest w tej bardzo interesującej postaci trochę takiego dzikiego romantyzmu – Jest to na wskroś bardzo kontrowersyjna postać. O tym co on zrobił trochę już pisano, ale bez takiej wiedzy dokładnej, i nie w takim kontekście jak ja chcę to napisać: moralność, etyka, prawo do życia i bytu twórczego…Myślę, że to musi wyjść dobry dramat, ze smacznymi sekwencjami, który ukaże postać, ale głównie grę pomiędzy tymi zależnościami, które wymieniłem tutaj jako główne rzeczy.
– Myślę też, że trudno mi się tak całkiem oderwać od nauki literackiej, i to chyba zostanie tak już do końca – nie wiem!? – Zatem beletrystyka i beletrystyka, w której jest też pewna koncepcja kompozycyjna, z czym się w moich książkach nie rozstaję – Każda książka musi mieć koncepcje kompozycyjną – Jest to absolutnie ważne, o czym wielu pisarzy zapomina, a wręcz nie chce stosować, chociaż w wielu książkach jest wiele wiadomości czasem dość ściśle powiązanych z kwestią zmysłu poetyckiego, musi zachodzić to na kwestie prawideł kompozycji…Mam też do wydania jeszcze dużo haiku. Ale rzeczywiście od nauki będę uciekał, bo wystarczająco dużo czasu straciłem, oczywiście w imię dobra, bo zdokumentowałem pewne koncepcje racje literackie, co zresztą wspaniale dziś służy…No… i jak wspomniałem nie odżegnuję się ciągnąć tę problematykę naukową zawartą w tytule „Kompozycjana” (1986), o czym już relacjonowałem oraz o innych , o których wspominkowałem tutaj wczesniej, czyli o genezie tekstów w dalszych dekadach ubiegłego wieku, o dalszej kompozycji w Literaturze, i jak to poszło dalej, a jakie są efekty i relacje na bieżąco, co do takich kompozycji w budowie tekstu, i jak zachodził to w czasie, oraz jak ten problem posuwał się do teraz – i co zmieniało się w tym czasie… To jest przecież ciąg czasu i moja konsekwencja wewnętrzna w stosunku do dzieła jako całości, co dotychczas zawarłem do roku 1950 – go. I rzecz jasna, muszę to dociągnąć dekadami aż do teraz, do naszych czasów obecnych – Ta kwestia jest oczywiście jasna – Dzieło to uważam za najważniejsze z tych naukowych form. – Nie wiem tylko czy starczy mi czasu (tu mocno się śmieje).
Z. K. Serdecznie dziękuję za rozmowę o tzw. możliwościach literatury na pograniczu czesko – polskim i nie tylko, dziękuję za czas i częściowy wykład na temat teorii kompozycji literatury, jej historii i różnych powiązaniach z literaturą polską…
– z docentem Frantiśkem Vśetićką
rozmawiał i bezpośrednio tłumaczył
z czeskiego na język polski
Zbigniew Kresowaty