NA SKRZYPCACH Z DANII RODEM PO „WARSZAWSKĄ JESIEŃ”

rozmowa z duńską skrzypaczką światowej sławy Christine Michaelą Pryn

Zbigniew Kresowaty: Pozwól Christine, że poproszę Cię oficjalnie o udział w „rozmowach artystycznych”, na co się wstępnie już zgodziłaś, gdy byłem na Twoim koncercie w Holi pod Lublinem, na kresach wschodnich, gdzie w cerkwi, jako solistka, zagrałaś piękny, jednogodzinny, koncert skrzypcowy, złożony z kilku utworów, nowych i starych mistrzów, co było wydarzeniem bardzo specyficznymi, a w istocie swej bardzo oryginalnym, ponieważ, jak wiemy, w cerkwi prawosławnej, czyli świątyni ortodoksyjnej nie gra się na instrumentach, a Ty jeszcze nie grałaś w takim miejscu i mimo, że to taka mała urocza piękna wioseczka, gdzie zamieszkują ją ludzie w większości wyznania prawosławnego, przybyło tutaj ponad 150 słuchaczy – kto wie? – a może i więcej, zapełniając tę XVIII wieczną drewnianą cudną świątynię po brzegi – Byłem wprost bardzo zdumiony tym wydarzeniem, skazując wpierw taki koncert wewnętrznie na niepowodzenie, co najmniej z dwu powodów : pierwszy jest to, że w cerkwiach, jak wspomniałem, nie brzmi nigdy, z racji obrządku prawosławia nigdy muzyka, a tylko śpiewy chóralne i to na wiele głosów, po drugie – to wahanie, nie tylko moje, ale i organizatorów w niepewności pytanie – kto, i czy zechce przyjść na tak poważny koncert? – zwłaszcza, gdy jest bez treści, powiedzmy, ludowych, albo regionalnych?! – Była tutaj wielka obawa! – A tu takie piękne spotkanie! – z muzyką : Bacha, Nielsena, Rafała Augustyna i z muzyką innych kompozytorów…I warto powiedzieć w tym momencie, że gromko przybyli tutaj osoby jako wyznawcy prawosławni, ale także i katolicy, co dla Ciebie może być tu pewną abstrakcją…I przyznam się tutaj szczerze, gdy sobie tutaj siedzimy w pełno-słonecznym lipcu przy stole kamiennym, u moich przyjaciół na kresach wschodnich, zajadając soczyste czereśnie, to powiem, że właśnie ten koncert w Holi pobudził moje zainteresowanie się Twoją ciekawą osobowością…Ale pozwolisz, że przejdziemy teraz już do spotkania, które tutaj jakby przedłuża swoje ramię w stronę naszej wypowiedzi słownej o Tobie, celem poznawczym – Poproszę, żebyś opowiedziała o swoich kontaktach i ich najważniejszych aspektach Twej kariery muzycznej, która rozwija się bardzo dynamicznie w świecie muzycznym, i proszę, żebyś opowiedziała o innych zainteresowaniach szczególnie w kierunku muzyki polskiej, kompozytorami polskimi, których jak wiem bardzo cenisz i uwielbiasz grać. A także wspomnij proszę o swoich gościnnych występach np. na Warszawskiej Jesieni, może i innych spotkaniach muzycznych w Polsce. Zanim to uczynisz, mimo że jesteś osobą znaną światowej sławy solistką – skrzypaczką, koncertującą na wielu „dworach świata” i na najwybitniejszych koncertach, przedstawię Cię jeszcze takim sensownym skrótem, dopowiadając te najważniejsze momenty, co do Twego mariażu ze skrzypcami, który to instrument stał się Twoją pasją i środkiem do spotkań na różnych scenach, także z innymi wielkimi dziełami
– 2 –

muzycznymi świata… Urodziłaś się w 1976 roku, i już od 5 lat rozpoczęłaś naukę gry na fortepianie – co trwało 3 lata, żeby zmienić w wieku 9 lat, pod okiem opiekunów muzycznych i rodziców, ten instrument na skrzypce. Odtąd już nie rozstawałaś się nigdy ze skrzypcami, bo już rok po tej zmianie instrumentów zagrałaś, na skrzypcach, na antenie Radia Duńskiego, które później często rejestrowało Twoje nagrania. W latach 1992 -1996 studiowałaś w Królewskiej Akademii Muzycznej w Kopenhadze, dalszą naukę kontynuowałaś na studiach ( 1996 – 1998)w Akademii Muzycznej im. Carla Nielsena oraz w Folkwang Hochschule w Essen (Niemcy) u Adolphe’a Mandeau (ucznia Carla Flesha). Natępna kontynuacja to studia w Oldensen ( 1998- 2001) – Poza tym uczestniczyłaś w wielu tzw. kursach lub takich warsztatach mistrzowskich, prowadzonych przez znanych i wybitnych jak ; Christiana Tetlaffa, Leona Spiela, Co-Liang Lin, Paavo Pohjolę i Reinera Kussmaula. Ta lista znanych jest doprawdy imponująca…Jako wykonawczyni mająca już wykształcony zmysł muzyczny i wyczucie dźwięku, oryginalny słuch na własne koncepcje wyboru kompozytorskiego, zagustowałaś głównie w kompozycjach muzycznych XX i XXI wieku, czyli w muzyce najnowszej, i miałaś między innymi kontakty z takimi kompozytorami jak : Gunther Schuller, Krzysztof Penderecki, Luciano Berio i Einojuhani Rautavaara. Grałaś także w duecie, triach, w kwartetach, ale głównie koncertujesz jako solistka, zagrałaś w tej roli z orkiestrami w Danii i innymi za granicą, ale i z orkiestrami : Orkiestrą Filharmonii w Kopenhadze, Orkiestrą Kameralną Polskiego Radia „Amadeus” i innymi, na różnych koncertach i festiwalach…Współpracowałaś między innymi z Janem Krenzem. Natomiast w 2003 roku z Narodową Orkiestrą Symfoniczną Irlandii dokonałaś prawykonania, i co jest ciekawe, specjalnie dla Ciebie napisanego Koncertu skrzypcowego Raymonda Deane’a. Zresztą – masz na dzień dzisiejszy na swoim koncie ponad 50 prawykonań. Koncertowałaś i wciąż koncertujesz na takich festiwalach jak : Warszawska Jesień, Festiwal Letni w Tivoli , w Polsce Dni Muzyki Karola Szymanowskiego w Zakopanem… Byłaś zaproszona na Festiwal im. Edwarda Griega „Troldhaugen Concerts” w Bergen, gdzie pośród różnych renomowanych artystów, wraz ze swoim partnerem w duecie (szwedzkim pianistą), wykonałaś arcydzieła muzyki norweskiej. Wspomniałem, że grasz także czasem w kwartecie, który nazywa się : Nordlys czyli „Zorza Polarna”, wcześniej Christine Pryn Nordlys Ensemble, który nawet reprezentował Danię podczas wielkiego Międzynarodowego Festiwalu Unii Europejskiej w Polsce w Filharmonii Narodowej w Warszawie (2003). Dodam, co jeszcze ważne, że w 1999 roku wygrałaś Szwedzki Konkurs Młodych Solistów, grając tam z Orkiestrą Symfoniczną Helsinek. Otrzymałaś też wiele prestiżowych nagród, w tym cenną Nagrodę Duńskich Krytyków Muzycznych. Nagrodę Miasta Gladsaxe, Nagrodę województwa Fredericksborg. Tutaj mała ciekawostka! – Powiedziałaś mi wcześniej, że nie lubisz i nie chcesz uczestniczyć w różnych
– 3 –

konkursach, ponieważ muzyka to nie jest sport, a Ty przede wszystkim chcesz grać to co cenisz i poważasz, a nie grać co ktoś wskaże za ważne do grania – Tym nie mniej poczytujesz sobie te wymienione nagrody za cenne, bo udowodniły, że grasz dobrze? – Przytoczyłem tutaj te najważniejsze kwestie Twojej biografii artystycznej, jako wybitnej skrzypaczki solistki, które jak na Twój młody wiek ukazują ogromną pracę, i efekty w postaci nie tylko nagród, ale i uczestnictwa w wielkich i znanych przedsięwzięciach muzycznych na świecie…Dlatego już na początku powiedziałem metaforycznie, ze grałaś na „wielkich dworach świata” co z resztą trwa dalej. Ja chcę poznać Cię szeroko z publicznością polską! – Co jeszcze możesz o sobie dodać lub sprostować, lub uzupełnić osobiście pewne kwestie?

Christine Michaela Pryn : To wszystko co tutaj w skrócie przytoczyłeś, ( tutaj śmieje się na ten „skrót”) zwłaszcza w drugiej części, gdzie przedstawiasz moją sylwetkę, jest prawdą! – Co się tyczy Twych sugestii odnośnie mej osoby, w kwestii miejsc koncertów i uczestnictwa w festiwalach, lubię je! – zwłaszcza Warszawską Jesień, na której grałam z radością dwa razy. Natomiast kwestia zagrania koncertu w Holi na kresach wschodnich, była dla mnie dość oczywista. Gram wszędzie gdzie jest tylko jakaś atmosfera sprzyjająca organizacyjnie i merytorycznie co do miejsca i czasu – A ta cerkiew to przecież piękne sakralne miejsce, gdzie z powodzeniem można grać Bacha, czy Karla Nicsena, którego zagrałam wtedy, i wielu innych kompozytorów, także polskich, których bardzo uwielbiam, jak Karola Szymanowskiego. Od niego właśnie wzięły się moje zainteresowania muzyką polską. A Szymanowski stąd, że mnie interesuje muzyka późno – romantyczna np. Brickner, a w tym właśnie okresie twórczym nie było tak wiele utworów pisanych na skrzypce i Ta muzyka Szymanowskiego wpadła mi, w tym momencie, jako jedyna możliwość, co bardzo mi się spodobało i teraz kocham tę muzykę, i mam w swoim repertuarze wszystkie utwory tego znakomitego kompozytora polskiego, i z wielką radością Go wszędzie gram. Wracając już do Holi, miejsca gdzie przyjechałam wprawdzie na wypoczynek na siedlisko mojej znajomej duńskiej przyjaciółki, która była współorganizatorem tego koncertu – muzykologa z wykształcenia, żeby połączyć to co „przyjemne z pożytecznym” – jak to się u Was nazywa, gdzie także poznaliśmy się i rozmawialiśmy o sztuce – Jest to zaiste piękny dziki zakątek taki najbliższy natury, która jest stworzona dla muzyki – albo muzyka dla takiej natury. Cerkiew XVIII wieczna bardzo mi się spodobała, chociaż nie jestem tego wyznania ani katolickiego – a to w muzyce świeckiej na prawdę nie jest ważne, ale atmosfera była oryginalna – tym bardziej, że jak na takie miejsce i czas było na prawdę dużo ludzi – Znaczyć to może jedynie tylko, że ludzie pragną skrzypiec i łakną muzyki w każdym zakątku ziemi…

– 4 –

Z. K. Bardzo mnie interesuje to, że zajmujesz się szerzej muzyką polskich kompozytorów i ich grasz, zwłaszcza Karolem Szymanowskim i Jego dużo grasz, a nawet interesujesz się Jego osobowością. To od niego bierze swoje inspiracje wielu współczesnych kompozytorów polskich i nie tylko. Może rozwiń dalej to zainteresowanie i powiedz coś jeszcze? – Wiem, że z dużym powodzeniem wykonywałaś muzykę tego kompozytora na Koncertach w Krakowie uzyskując wspaniałe recenzje. No a to interesuje mnie z punktu widzenia samej Polski jej muzyki jako całości klasyki granej gdziekolwiek.

CH. M. P. – Wybacz! – zanim powiem o graniu Szymanowskiego w Krakowie, dodam o moim uczestnictwie w roku 2002 i 2004 w Koncertach Festiwalu Warszawska Jesień, który to festiwal skupia różne współczesne wykonania i jest bardzo znany i ceniony w świecie, jako współczesne znane centrum muzyczne… Tutaj np. w 2004 roku zagrałam trzy koncerty, które jak odczułam, bardzo się spodobały – A zagrałam utwór pt. „No no”, który grałam ponad godzinę, a co ważne, gra się go w całkowitej ciemności…Czy w takim akcie performance? – być może tak? – Ale, żeby opisać to dokładniej opowiem – jak wizualnie wyglądało to z zewnątrz – Otóż wcześniej w ciemnej sali, na scenie, ustawiono wiele pulpitów, takich ledwo podświetlonych, takich jakby nie doświetlonych, i ja chodziłam jak taka zjawa senna ze skrzypcami, w jasnej takiej sukience, oświetlona punktowo, grając od pulpitu – do pulpitu, było ich wiele, i nie było dla widza wiadomo ( który tu jednocześnie był słuchaczem), gdzie jest lub będzie następny pulpit, jako przystanek dla gry, bo na pulpitach były oczywiście nuty, ale reżyser ustawił był wcześniej jeszcze kilka dodatkowych pulpitów tzw. „fałszywych”, bez nut ,żeby w tych miejscach improwizować muzykę – i tutaj musiałam też to zrobić…Tym nie mniej, wyglądało to na taki spektakl godzinny poszukiwania się, i szukania tego właściwego podmiotu wyrazu muzycznego(?), jakby szukającego własnego wydźwięku, w różnych aranżacjach dźwięku? – Resztę pozostawiam do interpretacji publiczności, której się to ogromnie wtedy spodobało. A było to pierwsze wykonanie tego utworu w Polsce i w takiej innej, surrealistycznej scenerii i aranżacji. Co musiało mieć oryginalny wydźwięk…

Z. K. Słyszałem o tym – i dodam, że odbywało się to w warszawskiej fabryce Wood Coneser , a rzeczywiście zrobiło to przedstawienie przeogromne wrażenie także jako całość, czyli koncert i taki pewien efekt wizualno – artystyczny, z czego byłaś zadowolona? – Ale całość przecież odbyła się w bardzo surowej sali fabrycznej, gdzie było bardzo dużo ludzi. Później nastąpiła ta ciemność i cisza, czyli działanie jednogodzinne na zmysł wzroku i słuchu jednocześnie! – Wyobrazić można to sobie w czasie : i Ty na scenie, niby Anioł, niby dusza grająca na tle muzyki elektronicznej jako podkładzie – Przypomina mi się w tym momencie taki spektakl z poezją Becetta, gdy byłem kilkanaście lat wstecz na
– 5 –

festiwalu „Wrostja” u nas we Wrocławiu, gdzie aktorka per for mence, także w zupełnej ciemności, mówiła tę poezję, a właściwie to usta jej tylko mówiły w bardzo specyficzny sposób w głosowych dźwiękach… Była wtedy, jak się można było domyślić, wycięta dziura w ciemnym płótnie, troszkę większa dla mówiących ust, i na te usta nałożona, a wokół ciemność na sali w Teatrze Laboratorium u Grotowskiego – usta tylko widoczne były, oświetlone takim szperaczem świetlnym, i migotający w ustach język – i to trwało także ok/ 50 minut – co wywarło ogromne wrażenie wizualno – słuchowe, zwłaszcza ,że poezja Becketta musi być właśnie mówiona bardzo specyficznie… Zatem Takie wykonania niosą z sobą mocne przeżycia metafizyczne i zostają w pamięci – Wróćmy do Twej gry! – Brałaś kilka razy udział także w festiwalu pod nazwą „Musica Polonika Nowa”, który odbywa się we Wrocławiu – ostatni w 2005 roku, gdzie w podobnych elektronicznych podkładach trzeba było grać na skrzypcach. No…i teraz już wracamy do Krakowa, gdzie zgrałaś z Orkiestrą Kameralną „Amadeus” co zasugerowałem jako wspomnienie, przytaczając Cię we wstępie – Kraków to szczególna atmosfera artystyczna, dla Ciebie także? – Domyślam się, że powiesz więcej tutaj o Karolu Szymanowskim, bo stoi on blisko górali. Tak?

CH. M. P. Grałam tutaj w Krakowie rzeczywiście z „Amadeusem” znaną w Polsce i na świecie orkiestrą. Ale grałam z nimi także w Poznaniu a i w Dani. Tak! – z koncertu mego o którym opowiedziałam, jestem zadowolona, gdyz dla muzyki trzeba stworzyć także odpowiednią oprawę – Zresztą Kraków jest wspaniałą oprawą dla muzyki Szymanowskiego gdzie by ja nie grać…Do Krakowa przyjeżdżałam kilka razy, i tu przede wszystkim trzeba było wykonać jakby z takiego niepisanego obowiązku utwory Karola Szymanowskiego, bo ta wyrobiona publiczność na to zawsze czeka, a wręcz prosi – W Łodzi grałam też koncert Karola Szymanowskiego! – Dużo rzeczywiście gram tego kompozytora, jak to już zostało wcześniej powiedziane. Co do osobowości tego kompozytora – oczarowuje mnie przede wszystkim, że dokonuje swego rodzaju miksowania, mówiąc językiem współczesnym i młodzieżowym, miesza różne style, dając z kolei dowód na to, że on zna muzykę świata i innych różnie wybitnych cennych kompozytorów. Ale on tworzy dla stylistyki polskiej! – Robi to zresztą bardzo umiejętnie, jak to ja czuję, i w taki bardzo osobisty sposób, co staje się cennym absolutnym dźwiękiem niespotykanym nigdzie. Ma Karol Szymanowski bardzo specyficzny sposób pisania kompozycji, są to zapewne rzeczy, które Go bardzo dotykają z otoczenia, lub te które przeżył od radości po wszelkie dramaty osobiście i jako człek epoki. Są to takie sympatyczne mieszanki, ale to nie jest muzyka jakaś idealna uniwersalna jak Mocarta – jest to muzyka szalenie wprost
– 6 –

przemawiająca do człowieka – stąd taka osobistość(?) – Jest tu obecność wielka Jego spraw osobistych… Tak to prawda, że od tego kompozytora poszło zainteresowanie resztą polskiej muzyki, a jaka powstała już po Nim – i stało się wiele klasyką współczesną. Jest faktem, że ze względu na Szymanowskiego grałam wielu innych polskich kompozytorów, jak np. Lutosławskiego, czy młodszego twórcy bardzo oryginalnego ucznia profesora Henryka Mikołaja Góreckiego, a mianowicie Rafała Augustyna, którego osobiście uważam za jednego z najwybitniejszych młodych współczesnych kompozytorów. Grałam Karola Szymanowskiego w tych w/w miastach, ale zdradzę jako tajemnicę i ciekawostkę, że 200 7 roku jest zaplanowany już mój koncert w Lublinie z Orkiestrą Filharmonii Lubelskiej z wykonaniem I – go koncertu Karola Szymanowskiego, gdzie wystąpię oczywiście jako solistka.

Z. K. – Wiem, że kilkanaście lat studiowałaś i uczestniczyłaś w doskonaleniu gry na kursach muzycznych, występując jednocześnie na wielu znanych festiwalach z wybitnymi współuczestnikami i na wielkiej ilości koncertów, to jest dalsze ćwiczenie i zgłębianie czynników wiedzy. Obecnie także studiujesz prywatnie w Helsinkach u znanego i wybitnego skrzypka, który nazywa się Pohjola Paavo. Bardzo dużo, ogromnie dużo ćwiczysz! – kilka długich godzin dziennie, a jest to nieubłagany obowiązek, który właśnie czyni mistrza. Ale Christino podejrzewam, że ten Twój kwartet, przez Ciebie założony, w którym grają co rusz nowi, różni muzycy debiutujący, i tacy już którzy są po debiutach muzycznym – to jest jakby osobne ćwiczenie i baza do współbrzmienia w zespole z innymi, taka dodatkowa wiedza do kontynuacji gry solo na Twe skrzypce + inne instrumenty – Daje to zapewne wiele innych takich różnych możliwości na własne osobiste interpretacje i innym młodym zdolnym?…

CH. M. P. – Owszem! – Festiwale i inne występy na scenach świata dają wtedy poczucie pewności, ale nie należy w to aż tak wierzyć, a tylko starać się, ze wszech miar, uzupełniać to co się czuje wewnętrznie, i to że jakby od siebie należy non-stop poprawić lub wzbogacić treść wyrazu. A rytuał ćwiczeń jest obowiązkiem i powinnością już do końca życia, który wiedzie do perfekcji i do tego co chce się osiągnąć w najwyższym stopniu. Uważam także, że dokąd to tylko jest możliwe, trzeba studiować ile tylko jeszcze się udaje, żeby posiąść wiedzę do wszechstronności muzyki i danego jej instrumentu…Co się tyczy zespołu – Powstał z mojej inicjatywy , ale bardzo ciekawym profilem tego składu jest to, że wchodzą do nas młodzi kompozytorzy i muzycy, którzy mogą się tutaj realizować po przez właśnie kompozycje i tutaj je realizować na żywo i kontynuować, to ważne – jest to taką nauką „na własnych błędach” – i w ten oni sami decydują jednocześnie o samym profilu tego zespołu. Powiem, że zespół „Zorza Polarna” dokonał już 67 prawykonań pisanych specjalnie dla nich.

– 7 –

Z. K. Czyli Dania i Polska! – Wciąż mnie interesuje Twoje zainteresowanie kompozytorami Polski, i tutaj upatruje klucza do naszego artystycznego spotkania. Najcenniejszą wiadomością, co już powiedziałaś jest to, że grasz Karola Szymanowskiego, którego dla siebie odkryłaś sama, w takiej drodze dedukcji i dotyku…Powiedz jakich jeszcze Polaków cenisz i grasz, i jakich znasz a także jakich chcesz zagrać? – po prostu jak poszukujesz czegoś. co jakby spełni Twe oczekiwania przy dalszym wykonaniu tego na scenie?

CH. M. P. Oprócz wymienionego tutaj wielokrotnie Karola Szymanowskiego lubię grać Witolda Lutosławskiego, Wieniawskiego, Danutę Bacewicz, Rafała Augustyna, którego grałam już ponad 10 utworów, a pośród nich „Stela”, tego kompozytora zagrałam także w Kopenhadze z okazji wejścia Polski do Unii Europejskiej – A wykonałam wtedy oczywiście Karola Szymanowskiego, Lutosławskiego i Augustyna, który był obecny na tym koncercie, a który również brata się, i inspiruje się kompozycjami Szymanowskim. W kwietniu 2006 były dwa koncerty w Kopenhadze , nawet jeden transmitowany przez duńskie Radio, między innymi grałam tam także Bacha utwór „Szkore” i Carla Nilsena, były tam też dwa inne prawykonania : Macieja Jabłońskiego z Krakowa i Ewy Podgórskiej z Wrocławia. Wracając jeszcze do kompozytorów Polaków – grałam kompozycje Stanisława Karpowicza i Marcina Bornowskiego oraz znanej młodszej kompozytorki Hanny Kulenty – jej utwór pt. „Ciche byty ze skrzypcami” – Ale czuję, że dalej świerzbi cię Zbyszku język, żeby spytać o Pendereckiego? – wiem! – Grałam, ale nie zbyt bardzo go lubię grać…

Z. K . Po takiej porcji wiedzy o sobie, o zainteresowaniach i pracy na kompozycjami ulubionych swoich kompozytorów, interesuje nas Twoje życie prywatne. Bo ono jest jakby takim lustrem, w którym przyglądają się te Twoje kwestie, muzyczne sentymenty, i przeplatają się z sobą wzajemnie ich byty…
– Powiedz więcej o sobie. Jesteś młodą kobietą, wolną, lubiącą Sztukę i podróże muzyczne. Może o innych jeszcze zainteresowaniach i potrzebach ku spełnieniu całkowitemu jako artystki bardzo oryginalnej i niezależnej. Jakie czynności trzeba wykonywać, żeby być w formie osobistej i muzycznej? – Mój przyjaciel Jurek Kapłański wybitny artysta malarz codziennie ćwiczy tzw. hantle, to ciężarek 2 kg. do prawej ręki, która później maluje duże obrazy olejne. Ponoć sam wielki Rembrandt też ćwiczył ciężarkami mięśnie reki, żeby się dobrze utrzymać przy swoich obrazach, a Leonardo da Vinci ćwiczył ciężary, żeby móc ciągnąć np. linię ciągłą non-stop pod sklepieniem Kaplicy Sekstyńskiej, gdy malował swój Sąd Ostateczny. Coś jest na rzeczy, że wybitni artyści robią coś jeszcze dla kurażu i formy uprawiania swej profesji, żeby utrzymać kondycję nie tylko fizyczną ale i psychiczną swego ciała fizycznego i umysłu, artysta, który
– 8 –

jest takim pasem transmisyjnym w sztukach różnych profesji musi dbać sam o obowiązek w stosunku do odbiorcy, wszak Jego talent jest także własnością społeczną – A Ty? – na pewno nie dźwigasz ciężarków swoją małą delikatną prawą rączką – ale jak ona pięknie i wytrwale gra cały koncert? – Czy tylko determinacja osobista w stosunku do siebie wystarcza i wiedza? – że się ma talent? – I ,żeby tutaj rozładować sytuację, wspomnę wczorajszy dzień – Widziałem jak głaskałaś psy, tutaj na siedlisku moich przyjaciół – widziałem, że robiłaś to bardzo szczerze – zatem lubisz psy – i masz nawet chyba takiego pięknego maleńkiego psa? – Tu przy okazji wizyty, skierowałaś swa uwagę koncentrując się nad tymi trzema psami, żądnymi ludzkiej ciepłej ręki, a było to w przeddzień koncertu w Holi – w pewnym momencie – jazgot!… jeden z psów chapnął Cię za prawą rękę! – wszyscy jako towarzystwo zebrane przy stole zadrżeliśmy mocno w konsternacji – padło wielokrotne pytanie z ust nas wszystkich, „czy Cię mocno ugryzł siwy?!”– I po chwili odprężenie, bo to było tylko draśnięcie…Wysnułem tutaj na poczekaniu, dygresję do sytuacji, a ku pociesze wszystkich w te słowa – „O mały włos, a koncert w cerkwi by się nie odbył!” – Wszystko skwitowano śmiechem przy lampce wina. A koncert został uratowany! – Kondycja Twej prawej zwłaszcza ręki jest bardzo ważna?

CH. M. P. Tak! o kondycja współmierna do danej profesji, na pewno jest tu ważna! – co już wyraziłam w odniesieniu do wielu ćwiczeń merytorycznych na bieżąco. W życiu prywatnym jestem samotna, nie mam męża (tu się uśmiecha) – Moje zainteresowania poza graniem, jak słusznie zauważyłeś, to jest mój pies – nazywa się „Stasia” – bo to Stanisławie Szymanowskiej, żonie Karola Szymanowskiego, a to dlatego, ponieważ kupując szczeniaka myślałam, żeby go nazwać Karol, a później dowiedziałam się, że to suczka – stąd „Stasia”, obecnie jest to mała piękna suczka – mała, żeby ją brać jako maskotkę w podróże do samolotu, no i po drugie! – jak to widać było, co zresztą opowiedziałeś w tym epizodzie, jest tu moja słabość do osobowości Karola Szymanowskiego. Poza tym, jest to moja słabość i co innych psów i zwierząt nie koniecznie domowych. Jak widzisz jest tu taka jakaś koniugacja co do Szymanowskiego, jako mego wiodącego kompozytora, o którym już tyle powiedziałam i zagrałam juz tyle Jego koncertów jako kompozycji bardzo osobistych…To dość i wystarczająco wymowne, a jednocześnie bardzo osobiste co do mej osoby.
Poza tymi zainteresowaniami, bardzo lubię czytać książki i bardzo interesuje się sztuką, chodzę po Galeriach i wystawach malarskich i nie tylko. Natomiast dodam, że dużym zainteresowaniem obdarzam swój komputer, i lubię jeść egzotyczne potrawy, a między innymi Su-szi. Grałam już w ponad 50-ciu krajach w niektórych wielokrotnie, a w Wietnamie chyba najdłuższe turne.

– 9 –

Z. K. Jeżeli spytałbym Cię takim polskim przysłowiem „Muzyka łagodzi obyczaje? ” – Co odpowiedziałabyś? – jako muzyk i osoba prywatna.

CH. M. P. Rozumiem to pytanie i wiem o co chodzi, ale powiem, że nie każda muzyka łagodzi obyczaje. Jeżeli zacząć coś mówić o muzyce Techno – powiem, że na pewno w żadnym razie tu nie będzie to pasowało – To brzmienie jest za proste w dwa takty i nic nie łagodzi…Muzyka czyni ludzi wesołymi i smutnymi – Zadanie muzyki – owszem , może być większe, i na pewno tak jest – ale nie tego typu muzyka – to płytkie. Muzyka ma poruszyć uczucia głębsze i wywołać nasze reakcje – Muzyka to sztuka dotyku zmysłu metafizycznego i nie tylko wtedy gdy jest w tzw. sacrum… Muzyka to język ,który każdy rozumie i chyba jeden na świecie, którym można się pomiędzy sobą błyskawicznie i dogłębnie porozumieć. A walor tego jest taki, że nie trzeba się tego języka uczyć, a mimo to daje to człowiekowi wgląd w rzeczy, które są zawsze takimi niedostępnymi profitami- a osiągalne tylko wtedy, gdy pragniemy tym językiem porozumiewać się szczerze i dogłębnie. To jest cenne i daje dużo do zastanowienia. W sztuce muzyki, która tutaj niesie bardzo wiele, i daje wielkie walory estetyczne, na pewno jest ważne sacrum – i taka muzyka co z łatwością dostrzegamy, wtedy staje się bardziej przemawiająca do nas, inna pozostała tzw. świecka muzyka w równym stopniu uduchowia nas przywołuje nam bliskie wzruszenia i nastraja respektem do bytu ludzkiego, kontempluje nas… Osobiście powiem, że muzyka ta z sacrum, daje mi więcej doznań i uniesień jeżeli samo uczestnictwo w mszy świętej. Prawdziwą świętością dla mnie jest wszystko to co uzyskuję z przeżycia muzyki z walorami estetycznymi dźwięku, lub podobnymi wynikającymi z konkretnej tematyki. Muzyka jest zawsze głębsza, niż tak zwane głębokie mówienie… Tu nie chodzi, żeby powiedzieć coś bardzo mądrego czy dotkliwego ale to co jest ponad nami, i łączy nas pośrednio z miejscem nadprzyrodzonym itp. Jeżeli muzyka „ma łączyć obyczaje” ludzi jak to mówisz – to na pewno w tych względach duchowych, czyli obyczaje duchowości, bo to jest poza sferą materialną, a nawet estetyk zewnętrznych, czyli rzeczy. Tu idzie o pewien ciąg i sens ekspresji duchowej i tego ducha światło…Jest to warstwa głęboka i nie do przetłumaczenia w żaden inny sposób, bo zawsze brzmi w określonym miejscu czasie i chwili, gdzie stajemy się otwarci na brzmienie metafizyczne, stawiając się na koncert, takie nieoczekiwane misterium z natury bliskie boskości i uniesieniu, które rozwibrowuje nasze ziemskie sprawy wynosząc na wyżyny…

Z. K . Powiedz jak to jest! – żeby komponować, i później grać, coś takiego, albo tylko grać, czyli odtwarzać akt twórczy kompozytora, trzeba być jakby z natury namaszczonym od zewnątrz, już w łonie matki z tradycji przekazu genów? – w których jest zapisana ta wiadomość i posłannictwo, bo się ujawnia to bardzo wcześnie jak u Ciebie, gdzie już od 5-ciu lat zaczynałaś grać, a mając dziewięć
– 10 –

lat zagrałaś koncert w Radio publicznym – Talent daje się od razu wyróżniać – uważam, że w Twoim przypadku to coś więcej…Możesz się do tego odnieść trochę głębiej, taj jak to Ty sama czujesz?

CH. M. P. Ja nie wiem jak to jest – ale jest tak, że można grać wspaniałą muzykę i być prymitywnym człowiekiem, bo tak czasem jest – co czasem oglądam na własne oczy. Natomiast są czasem muzykami ludzie o bardzo płytkiej osobowości, ale w momencie kiedy grają mogą przekazać wartości wysoce estetyczne jakich sami nie mają – wtedy są tylko takimi „pasmami transmisyjnymi” działającymi w danym miejscu i czasie. Kiedy byłam jeszcze bardzo młoda uważałam, że można muzyką zmienić świat! – a nawet zbawić jego oblicze przez brzmienie muzyki i odmienić wartość… Dziś jest to pytaniem Sztuki do ludzi, którzy identyfikują się z nią w jakiś estetyczny sposób w czasie jakim tworzą…Po pierwsze, to że ja mogę po przez swą grę dać komuś jakie przeżycie – jest dla mnie tym czymś co czyni i mnie szczęśliwą – Ja to widzę i czuję pod czas koncertu. Jestem dumna, że ktoś to może w swym sercu zabrać z sobą do domu lub do reszty swego życia…Dbam zawsze o swój warsztat, o czym juz tutaj mówiłam, lubię ćwiczyć i wciąż uczyć się, zgłębiając tajniki tego działania, żeby właśnie dokonywać odkryć tych ludzkich stanów uczuciowych… I najbardziej dumna jestem z tych kompozycji, które zostały napisane tylko dla mnie, gdyż tam są ładunki ze mnie całej takiej jaka jestem, są cząsteczki mej tajemnicy i te najbardziej osobiste rzeczy, które pojawiają się podczas grania, gdzie w efekt takiej chwili pojawiają się ciekawe dźwięki, a które z kolei oddają do publiczności wszystkie moje możliwości nabyte, i te poznawcze wydobyte od wewnątrz…Powiem też tak : – Jest bardzo wiele dzieł napisanych i zagranych i odtworzonych i zarejestrowanych na zdobyczach techniki. I to jest ważne i nie jest aż tak tutaj ważne – I nie chce być tu w żadnym przypadku cyniczna, ale jeszcze raz będę tutaj dumna, że te kompozycje pisane dla mnie powstały, tak jak i dla innych na jakichś podobnych zasadach duchowo – osobistych- bo jak się komuś daje prezent to trzeba poznać jego stan osobowy i duchowość i możliwości… A tu dzieła te dla mnie samej pisane, jako jedyne zostały już utrwalone na koncertach i są już zarejestrowane na dyskach i będą grane. Kiedy umrę to pozostanie jako zew mej duszy na zawsze… (tutaj się mocno śmieje)

Z. K. Zatem niech tak pozostanie, ale obawiam się, że to jeszcze długo będziemy na to czekać, ponieważ jesteś jeszcze młodą i mającą jeszcze długą drogę twórczą, przed sobą, jako artystka skrzypaczka. Być może sama jeszcze coś w przyszłości zaczniesz komponować? – i świat usłyszy o Tobie jak o naszej polskiej Danucie Bacewicz. Oby! – Tym nie mniej, serdecznie dziękuję Ci za rozmowę i tę piękną grę w cerkwi w Holi, a po tym pięknym występie, za tą

– 11 –

dodatkową możliwość poznania Cię od wewnątrz, jako osoby i muzyka
wolnego, ambitnego i na wskroś pracowitego, koncertującego po świecie na wielu kontynentach, ale i we wsi Hola k/Lublina. Dziękuję za otwarcie się w tym spotkaniu, i „rozmowę artystyczną” niosącą z sobą wiele wiedzy i nadziei…

CH. M. P. – To ja serdecznie Ci dziękuję, że zechciałeś mnie poprosić o to duchowe i metafizyczne otwarcie się – prawie takie samo, jak ja proszę o to moje skrzypce przed każdym ważnym koncertem, będąc w każdym zakątku ziemi.

z wybitną i znana skrzypaczką duńską
(w Holi w dniu 30.07.2006 r.)
rozmawiał Zbigniew Kresowaty