Urodzony w Wilnie (1938) – Wybitny polski artysta wizualny. Był absolwentem Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, głównie związany z Katowicami, gdzie mieszkał i pracował artystycznie po studiach. Jedyny z założycieli Tajnej Kroniki Grupy Pięciu Osób, zwanej później Ligą Spostrzeżeń Duchowych lub kręgiem Oneiron, toniezależni ludzie sztuki, którzy słynęli z oporu do władzy i wszystkim tym co podważa jawnie metafizyczność człowieka, któremu przysługuje prawo pełnej wypowiedzi i autonomicznych myśli…
Dlaczego Andrzej Urbanowicz był i jest (mimo, że nie żyje) twórcą, niezwykłym i bardzo oryginalnym, a pamięć o nim wciąż trwa. Iście to artysta zwany wizualnym i parateatralny – twórca performance oraz prezentacji wizji metafizycznych w swym malarstwie… Swoje działania artystyczne opierał przez własne wnętrze i wiedzę, jakby „tworząc” sobą całym w pełnym tego słowa znaczeniu – był nie tylko malarzem, był pisarzem esejów o sztuce niezależnej, swego rodzaju modernistycznej, z ukazaniem scen, lub ukazanego ruchu do wewnątrz materii, choć czasem był to symbolizm, preferował on bardzo żywe kolory sztuki mówiąc: „Posłańcem uczuć jest barwa” – były to wizje wchodzące w metafizykę wewnętrzną, wydobywając ją także na zewnątrz – to obraz warstwowy, obraz płaskorzeźby(?) lub wiążąc obraz malowany z nałożonym elementem co wyglądało razem jako płaskorzeźba. Jak podaje Urszula M. Benka: „ … Obraz taki ma ramy i jest z samej swojej istoty powierzchownością, która daje iluzję przestrzeni. Wielu, jak choćby obserwujący Urbanowicza w ostatnich dwóch dekadach Hans Bellmer, rozwiązuje ten problem tworząc po prostu przestrzenne instalacje – na reprodukcjach są one na powrót spłaszczone. Urbanowicz szukał teatru, multimedialności. Jego wielki powrót zza oceanu, połączony z retrospektywną wystawą na obu piętrach katowickiego BWA (kuratorem był Jarosław Świerszcz), łączył się, i to w najnaturalniejszy sposób, z performerami czy raczej spektaklami autorskiego Oneironu II, serią wykładów w katowickim przybytku ZPAP, koncertami Góreckiego oraz Litwińskiego i Mizerskiego. Z miejsca powstało efemeryczne, znakomite pismo (redagował je Andrzej Górny) i mogło, gdyby nie jakaś Złotopolski siła bezwładności, powstać pismo o nazwie „Przedświt”. Zamiast niego w podziemiach teatru Śląskiego urządzono Cafe Bellmer…” –
Te kolorowe obrazy ponadczasowe, wchodzące w ruchy niezależne w Polsce, które ujawniały się aż do czasu „Solidarności” i później cyklicznie, zaistniały świadomie celowe w sztuce Andrzeja Urbanowicza. Inne obrazy i działania najczęściej inspirowane erotyką, co w owym czasie wzbudzało i miało za cel burzenie TABU. Natomiast były to bardzo odważne i interesujące obrazy. Urbanowicz zainteresował się głęboko buddyzmem – W rzeczywistości stał się propagatorem buddyzmu, badał na czym jest oparty buddyzm, był animatorem kultury bardzo ekscentrycznej, jedynej w swoim sposobie oryginalnej wyzwolonej z jakichś purytańskich nawyków i inspiracji. Tworzył oryginalne dzieła, bardzo kolorowe i wymowne, artysta potrzebował odbiorcy bardzo wyczulonego, a nawet z wiedzą, czasem wykształconego dla fabuły sztuki… Potrzebował kontaktu – artystów równie niezależnych, którzy dzielili z nim swoje „twórstwo” niezależnie i jedyne w swoim wyrazie i rodzaju w innych dziedzinach sztuki, ale rozumiejących się na wzajem… Mało! – trzeba powiedzieć, że artysta żywo interesował się magią i okultyzmem.
Zawiązał w 1969 roku, nieformalne stowarzyszenie artystów nazywając jebardzo wymownie izrozumiale „Ligą Spostrzeżeń Duchowych” pod hasłem ONEIRON. Ezoteryczny Krąg Twórców, który zaistniał w pracowni A. Urbanowicza i Urszuli Broll w Katowicach ul. Piastowska 1 – Jednakże najbardziej znajdowało to odbicie w Jego twórczości malarskiej, potrafił działania innej sztuki, np. dźwięki muzyku przenosić na obraz, w takim obrazie za pomocą symboli przekazywał odbiorcy jakby „zaszyfrowane komunikaty”. Zajmował się także alchemią, a nawet astrologią. To co pokazał w wyżej wymienionych aspektach daje mu bezsprzecznie tytuł “Ikony polskiego undergroundu” – Interpretowana głównie jako psychodeliczna twórczość Urbanowicza w mniejszym stopniu Henryka Wańka z lat 70. akcentowała czasem o wymiarze społecznych zawirowań(np. był to ich wspólny obraz poświęcony Janowi Palachowi, otwieranie manifestującym postawy antykomunistycznej, kiedy to wojska polskie z radzieckimi wjechały do Pragi na „Waclawskie Namesti” – Takie działanie może być określane mianem nie tylko katowickiego undegrandu, ale kreatywne dalej. Ale w tym okresie (od 1965 – 1970 …) inne wspólne prace Wańka i Urbanowicza przesycone były nawet perwersyjną prowokującą erotyką. Uważali oni, że właśnie erotyka prowadzi cały świat i napędza jego wszelkie działanie twórcze. Później prawie wszystkie prace artysty przesycone były taką erotyką. W Jego twórczości zaznaczyły się: metoda cytatu dawnej sztuki np. Hansa Holbeina Młodszego, wykorzystywanie motywów fotograficznych oraz silny kontakt kolorystyczny. Andrzej nie milczał, był ciągle obecny, bezpardonowy w swoim działaniu senso – stricte psychologicznym… Patrząc na Jego działanie trudno było odejść od dzieła. Dzieło przytrzymywało widza na dłużej. Myślę dlatego, że były w pewnym sensie prace przemyślane wszechstronnie i emanujące jako perspektywicznie działanie, podparte wiedzą ezoteryczną.
Dlatego przede wszystkim pisali o Andrzeju Urbanowiczu, znawcy Jego twórczości, chcąc jakby go rozgryźć, ponieważ dawał im powody, co rusz ogłaszając coś innego i interesującego… W debiucie Urbanowicza w galerii „Krzywe Koło” w Warszawie 1963 roku zauważono że artysta nawiązuje do Władysława Strzemińskiego. Później w tym samym czasie porównywano go do Zbigniewa Makowskiego. Wziąć trzeba pod uwagę, zawsze tak jest, że interesując się, oglądając „kogoś” zauważamy jakby spadek poprzedników lub artystów na tzw. „Fali”, ale tym razem tak nie było – Urbanowicz zaczął od takiego wspomnienia, które za nim chodziło, – myślał pewnie identycznie jak Strzemiński, może nawet odważniej(?) – Jak wspomniałem On w swej pracowni, w Katowicach, zaczęła się później spotykać z artystami, którzy podobnie jak on awangardowo myślą, z takimi, którzy słynęli z niezależnych oryginalnych postaw, stawali się także bardzo znani, a słynęli nawet z ekshibicjonistycznych wyczynów artystycznych, takich też miał odbiorców „na żywo”. Do Grupy ONEIRON weszli spontanicznie i uformowali się najbardziej wytrzymali – otwarci znani twórcy, już wtedy, najbliżej obecni w polskiej „Awangardzie”: wybitny kompozytor i dyrygent Henryk Mikołaj Górecki, śląski malarz grafik i pisarz Henryk Waniek; artysta plastyk i reżyser filmowy Antoni Halor, malarz Zygmunt Stuchlik oraz prof. Tadeusz Sławek – poeta, tłumacz, eseista, literaturoznawca, wykładowca uniwersytecki w sferze teorii słowa. Widziano tam czasem Zdzisława Beksińskiego(?). Artyści, którzy przybywali do pracowni w celu zawiązania Grupy byli zafascynowani tym pomysłem i już uznali Andrzeja wielkim artystą, „był taką samotną wyspą na oceanie szarości w tym kraju, szczególnie na Górnym Śląsku” – to słowa rektora katowickiej Akademii Sztuk Pięknych prof. Marian Oslislo – notabene właśnie tak Go przedstawiał. Urbanowicz studiował także w jej katowickim wydziale grafiki ASP krakowskiej. Od samego początku twórczości podjął swoje wtedy tzw. ekscentryczne działanie, miał swoją wizję sztuki malarstwa i płaskorzeźby i tym zjednywał sobie współtwórców I fanów… Z czasem liczba sprzymierzonych osób i zakres promieniowania idei grupy okazał się bardzo rozległy, do czego przyczyniło się też powstanie, z inicjatywy Broll i Urbanowicza, pierwszej polskiej gminy buddyjskiej. Grupa nieformalnie działała aż do wyjazdu Andrzeja Urbanowicza na nie przymusową emigrację do USA.
Do tego czasu Grupa ONEIRON dokonała wiele wspólnego – stała się bardzo znana nie tylko w Polsce poczatk7ując polską Awangardę jaka nigdy nie uczestniczyła w formowaniu awangardy światowej. Dokonała bardzo znaczącego wyłomu w szarej powszedniości lat 60. Ta pięcioosobowa zrazu grupa skierowana była na ezoterykę, zakładającą istnienie ukrytego źródła, do którego dociera się, idąc „pod prąd” czyli w górę rzeki. Tropy prowadziły przez terytoria nowoczesnego wyrazu artystycznego, ale także jego wyklętych rejonów oraz całej filozofii ducha. Gruntem porozumienia tutaj stała się mistyka, a wkrótce artyści dostrzegli w dyskusji z sobą, że sens ich działań nierozerwalnie związany jest ze Śląskiem. ONEIRON działał aż do wyjazdu Urbanowicza do USA w 1978 roku – wtedy zatrzymał się…
Wspomnieć trzeba, że w roku 2006 r. ukazała się książka album „ONEIRON” – To krąg artystów z Katowic” stanowiący album wspólnoty awangardowej – To monografia artystycznego dzieła dokonanego przez grupę. Trzeba powiedzieć, że ta rewolucyjna grupa dla odkryła wiele światów artystycznych dla kultury polskiej, w tym uwzględniono mit czeskiej Pragi oraz alchemii i wiedzy tajemnej, choć bez wątpienia podlegającej artystycznej racjonalizacji. Co ważne – było to wydarzenie uzmysławiające, że w Polsce dogłębnie Grupa Oneiron zainteresowała się buddyzmem i zainteresował ten ruch innych postronnych osób zen. Z czasem artyści zainicjowali projekt tzw. Czarnych Kart był wypełniony dziwnymi obrazkami, symbolami i sentencjami (zwany również Leksykonem, Encyklopedią, Nowym Bezpretensjonalnym Pismem Świętym) w Obrazach, albo Nowym Chaosem w Obrazach, cykl powstawał przez prawie dwa lata, od grudnia 1967 do października 1969 roku. Był wspólnym dziełem pięciu górnośląskich artystów: Urszuli Broll, Antoniego Halora, Zygmunta Stuchlika, Andrzeja Urbanowicza i Henryka Wańka.
Miejscem akcji Kręgu Oneiron, z czasem nazwany został tutejszy fenomen niezależnej myśli, to była pracownia artystyczna Urszuli Broll i Andrzeja Urbanowicza przy ulicy Piastowskiej 2 w Katowicach. Natomiast w programie samokształceniowym organizowano spontanicznie spotkania, dyskusje, przekłady niedostępnych w języku polskim publikacji. Ich celem było szukanie nowej świadomości, jako przemiana wewnętrzna, a przede wszystkim rewolucja duchowa. Trzecim tematem poszukiwania obsesyjnego u U5rbamowicza splotów tzw. (Tęczowanie Serpemowita) „Symbolika Solarna Wielka Garota, inaczej Semper Solis”, chodzi tu o: Egipt, Tybet – Buddyzm, Tantra, Kabała, Hermes, Magia, Alchemia… Symbolika Solarna Semper Solis” Natomiast w roku 1987(?) jak pamiętam – odwiedził Andrzeja Urbanowicza w Jego pracowni na Piastowskiej 2 w Katowicach artysta niezwykły z USA Allan Ginsberg (wybitny homoseksualista) człowiek awangardy i sprzeciwu wobec systemu w USA, podróżujący po Polsce, w czas pobytu emigrował do takich ciekawych miejsc…. Wtedy gościa niezwykłego tłumaczył Tadeusz Sławek. Goinsberg z USA, żywo zainteresował się sztuką ONEIRON, zaśpiewał swój słynny „Skowyt”, grając małym akordeoniku, dopytywał o środki i manifesty, etc.
Aż chce mi się porównać te niesłychane eskapady twórcze ONEIRON i wymienione wcześniej ich przedsięwzięcia – nurty i zawirowania do działań Jerzego Grotowskiego we Wrocławiu (czas hipisowski) gdzie działania były równie oryginalne, niezależne, oparte na wiedzy i dotyku… Bardzo niezależne i jedyne w swoim wizjonerskim oryginalnym zamiarze awangardowe były już dużo wcześniej twórczo bardzo awangardowe w pełnym tego słowa znaczeniu… Grotowski w ten trudny czas szarości pisał poezję i chciał ją wydać w Poznaniu w Wydawnictwie Poznańskim pt. Pożegnanie kolorów”, ( odmówiła mu cenzura), czyli niektóre paradygmaty z koloru krzyżowały się wówczas między sobą. O Urbanowiczu niezwykłym ( tak piszę po nazwisku, bo to jest w historii Sztuki polskiej HASŁO!) – O tym Aartyście z dużej litery, wybitnym malarzu wizjonerze – postaci undergroundu zapisywały się już wtedy złote zgłoski… Także o doświadczeniach z samej emigracji w USA. Otóż mówi i wspomina o nich „świadek naoczna” – bliska artyście Urszula Małgorzata Benka, wtedy bardzo ważna osoba Andrzejowi. Artysta poświęcił jej sporo obrazów, jakby sportretował erotykę Urszuli Benki i poetki. Relacjonuje ona tak niektóre działania artysty, (z którym powiła później na emigracji córkę). „Otwierał oczy na to, że sztuce wolno być niszową i nie musi być doceniana już, zaraz. Wolno kwestionować kulturowe tabu, wybierać bezimienne graffiti nowojorskich zaułków, wykonane przez psychopatów i wyrzutków nażartego, pędzącego w wyścigu szczurów społeczeństwa, które i tak przynajmniej rokrocznie z okazji Halloween pokazuje na Piątej Alei zgoła inną twarz, zrzuca markowe garnitury, oblepia je fioletową lub kałopodobną papką, ku chwale priapicznej groteskowości i całej kupie idiotyzmu”: – Ta amerykańska odyseja była w życiu Andrzeja nareszcie „realna” – Jak mówi „ świadek naoczna” poetka i artystka Urszula M. Benka już wtedy znana poetka, widząca tę twórczość jako żona- Jak mówi: „Malował wyrafinowane sceny na bazie komiksów Johna Williego. Słodka blondynka w łańcuszkach i śliczna brunetka ze szpicrutą. Ukrzyżowana kobieta. Nie żadna pobożna pustelnica Kummernis sudecka, nie żadna mitologiczna Andromeda czy Dziewica św. Jerzego. To była sama Lilith, demoniczna a niewierna małżonka Adama z Biblii, jak powiada Księga Zohar, albo wręcz Szekina, małżonka Pana Zastępów. I raptem stop. Podchodzące pod abstrakcjonizm Słońce Niezwyciężone, hasło na religijnych sztandarach Hadriana i Juliana Apostaty. Świetlista mandala, kobiecy otwór rodny i jednocześnie źrenica wlepiona w blask po drugiej stronie Styksu. A potem niezwykle kunsztowne i przejmująco piękne kolaże ze zdechłych żab i przedmiocików znajdowanych w śmietniku…”.
Otóż przyznam celowo włączyłem do eseju kilka cytatów Urszuli Małgorzaty Benki, prosząc ją jakotzw. „świadka naocznego”, a po pewnym czasie już (byłej) żony artysty, (na emigracji pobrali się i „powili” córkę Gweni.) Natomiast ciekawostką jest, że na ich ślubie w Nowym Jorku był jednym z gości Sławomir Mrożek, zaprzyjaźniony z Andrzejem Urbanowiczem.
Co należy jeszcze powiedzieć o tym wybitnym i jedynym w swoim rodzaju artyście wybitnym – miał życie wypełnione inspirowane do końca kolorami, wolne i spełnione – zmagał się z szarością w kraju,
odważnie, jako twórca odporny na zawirowania, i dotkliwy szary byt – nazwijmy je społeczne, takim przejawem był obraz wspólny z Wańkiem poświęcony Janowi Palachowi, płonącemu na Waclawskim Namesti w Pradze w trudnym roku 1963.
Artysta wybitny malarz twórca i frontmen ondergrandu i Awangardy polskiej, malarz erotyki, jak mówił, prowadzącej życie homo sapiens, eseista – krytyk sztuki, twórca parateatralny, odszedł nagle spełniony(?) w Szklarskiej Porębie w dniu 22 sierpnia 2012 roku.
Zbyszek Ikona – Kresowaty