O tomie poezji Andrzeja Waśkiewicza pt .” sekwencje i inne doświadczenia…”
Za każdym razem, kiedy sięgam po książkę autorstwa Andrzeja Waśkiewicza , doświadczam -dawnego w nowym – nowego w dawnym… Całość tej twórczości można już dziś śmiało określać jako wybitną i wyjątkową oraz szczególną. Autor „od dawana” pisze jakby jeden poemat podzielony na fazy, wchodząc w poszczególne „nowia” sekwencjami i jako doświadczony , (także podróżami ,) rozwija je stosując własny odrębny język ,pod którym bywa TO co rzeczywiste ,czyli ważne i cenne… Autor ( orientacji „Hybrydy”) ponad 30 tytułów tomów wierszy ,także wielu zbiorowych ,i antologii jak i wyborów wierszy różnych pokoleń, włada czystym nie skażonym językiem bez post -modernistycznych i popisowych konceptualnych udziwnień czy metafor. Dziś ma swój język, który budował od dawna ,doświadczając pracy dziennikarskiej i redaktorskiej… Poeta i krytyk w jednej osobie, lecz dziś w tym omówieniu tylko poeta doświadczony tzw. epifonijnej dykcji ,gdzie konfesja była rozpoznawalną cechą jego poezji ,w której jest zawsze miejsce na przestrzeń wolną dla zmysłu czytelnika, na dopowiedzenie… Retoryka w tym tomie poezji, jest u autora zinterpunkcjonizowana , czyli trwa na specyficznej linii napięć, oznaczona : kropką ,czasem przecinkiem, myślnikiem , średnikiem ,itp. Taka interpretacja pozwala na pewno na dużą rozbudowę znaczeń idących w emocję czytelnika…Warto dodać ,że poeta powoduje tu podmiotem często w semantyce sennej wędrówki, której następstwami są jakby takie „przejaśnienia” i „cienie”, przechodzenie z mroków w światło… Autor w swoim całym poemacie życia , które jest wędrowaniem, nie tylko w metafizyce zewnętrznej -ale i w sobie, czyli wewnątrz , swoim „trzecim okiem” dotyka obecności ,w tym i tych napotykanych -obszarów i ich tajemnic stając gdzieś po środku ,żeby to co ponad wszystkim się rodzi odrębnie nazywać względnie ,czyli zwyczajnie, prawdą(?) bytu .Książka poetycka „sekwencje i inne doświadczenia dawne i nowe „jakby kulminacyjnie ujawnia to co dygresyjnie określiłem już wcześniej łukiem amplitudy…Ten tom poematów również stawia nas pomiędzy jawą a snem, tak jest też w tych poprzednich książkach poety, choć język tego poematu jest bardziej sformalizowany w stosunku do świata współczesnego ,na którym zawsze rodzi się nowa wrażliwość i odsłona nowych niepokojów. Pewnie wiek, który już odszedł na szczudłach krwawo ,a jednocześnie wyłonił cybernetyczne łapki wynalazczości , zakwita nie tylko wymyślniejszymi wojnami ale zmienia ich psychologię ,i jakby wraca na cyrklowych nogach , jawiąc się poecie w takiej wstrząsającej konfesji. A to musiało się odbić na piórze autora i zaczęło się( być może )w tomie „mirbad,7”. To właśnie w tym tomie poetyckim autor dość awangardowo wyraża się w stosunku do miejsca chwili, być może hybrydami zaciąga wizje (?), lecz konsekwentnie idzie przed siebie, zakreślając kolejne łuki horyzontów… Wróćmy jednak do poematu „sekwencje i inne…”-Jest tu ,jak wspomniałem , mowa o snach, które nigdy nie są upokorzone -ale są jakby tłem nieskończonym, które rozpala się w mroku co rusz takim krzewem światła dziennego, często bliki jego wnoszą paradoksalne znaczenia estetyczne do tekstu i wartości poetyckiej… Przytoczmy, bo już czas, kilka wersów tego poematu (str.7):
wśród porzuconych gazet opuszczonych domów / w mieście tkniętym zarazą / nie dzielącą z nikim / swego istnienia / pleniły się zdarzenia / rzeczy trwały / suwerennie ślepe jak kula istnienie /…/twoje niepewne jest – rozgrywa się między / na krawędzi jawy i snu / raz dzieje się mniej raz więcej/…
-Takie właśnie miasto: rozległe – ogromnie duże, „wciela się w sen i trwa nieruchomo…” -To tak jakby przytoczyć „Raport z miasta oblężonego (?)” …,ale witanego nieustannie bolesną radością , miasta opuszczanego w mrok ciężarem nieznanej jakiejś winy z poetą…A jednocześnie miasta zdającego się sobie tuż pod nogami. Poeta jest tutaj przybyszem i choć pozornie bywa spóźniony- to odnajduje swoje „niespóźnienie” celne miejsce na wypowiedź i ani chwili nie zaniedbuje. Jest poeta tutaj w stanie zawieszenia, którego nie umie , lub nie chce się pozbyć- Chce iść ciągle dalej. Jest to świadomość jego postawy . Staje autor na pewnej interlinii i rozwija ją ,a i siebie jednocześnie ku sobie przedsiębierze jak tajemnicę na ciąg dalszy ,w której obecnie tworzy… Można zastosować tutaj powiedzenie-tezę, że poeta milczy w swej egzystencji, a po przez to wydłuża jej linię. Poemat Andrzeja Waśkiewicza nie kończy się właśnie ,bo przechodzi np. w tej książce ,w II cz. pt .”dwadzieścia pięć wierszy” w następny poemat ,który może być tutaj jest reflektorem własnych emocji i ramieniem przedłużenia „w drodze” -oświetla tzw. światłem „dziennym”. ..Te „dwadzieścia pięć wierszy” z książki mogą tutaj oczyszczać: mrok rozświetlony -sen ,i dowartościowywać CZAS jaki wydobywa się jako pierwotność z poety z początku poematu . Jest to odliczanie (godzin-sekund): pierwsza, druga, trzecia, czwarta, piąta (morena zima), szósta, „p o r a n e k” ;młot, miasto (notatki) itd. Przechodzi narrator w autorze z wyczekiwania, jakby z mroku, w konkretne światło, które rozjarza rzeczywistość: wcześniej śnioną ,i scala razem w całość podmiotowość . Przytoczmy wersy z tej II części (poematu) książki z „dwadzieścia pięć wierszy” – choćby wiersz (str.49)
…/co chciał powiedzieć ten nieznany wiersz/ w imię jakiej całości nim wybrał / najlepsze z możliwych rozwiązań/ …
-Autor jakby podświadomością włada i pyta szeptu w niej błądzącego czyli milczenia swego obecnego dotkliwego , gdyż czuje już kolejną kulminację , którą może nazywać się „krzew gorejący” (str.50)-Przytoczmy zatem kolejne wersy:
ani prawda ani kłamstwo / po prostu / ciemne w ciemnościach nierozstrzygalne sprawy / na przykład / żarnowiec płonący na wzgórzu / w ciszy /…
Poeta stara się pozostawać w tej wizji obecnie nadrzeczywistej, być może surrealnej, choć kiedyś obecnej realnie. Zatem tu właśnie warto przytoczyć i tę czerń :faszyzm widziany okiem autora dotknięty ongiś i przeżyty ,co uzmysławia wybitny krytyk Marian Kisiel…Poeta stara się podświadomie iść: „spokojnie w odwróconej przepaści, brzegiem rzeki ” i można tylko dodać – nie świadom ocalenia świata Jedynego- To właśnie tylko głos jego wie o tym, że właśnie ocalał ,lecz to ocalenie było okupione (tu słowa autora) „śmiercią gruzów” –Dlatego jest piękne! –Tu poeta równocześnie używa odwagi… Później następują wiersze wychodzące z siebie , być może chronologicznie ,jako pewien ciąg nie tylko myślowy ,ale podzielony na tytuły: „zdarzenie” , „wersja kolejna”, „śpiew”, „notatka II” ,i kolejne pozostałe wiersze- To ciąg wartościujący poetę i witalność. To nie martwy język – to „epizod -25 XII.1989 „-(wiersz str.74)niekończący się, nie zapominający się… Nigdy .A mówi tu poeta:
nocą / śni się upadający w przestrzelonym płaszczu / krew / wsiąkająca w ziemię / ciemne światło / martwego języka /…
Na pewno odnosi się autor do antropologii ,że dokąd nie wsiąkną wojny w ziemię, trwać będzie ciemne światło, czyli okrucieństwo martwicy duchowej na filmie pamięci …Ta ciągła świadomość poety znów jak krzywy wektor łukiem powraca , opada, „to znów wznosi się i łowi z dużej fali…”( to z mego wiersza.)- I być może czasem udziela się nam (w tym poemacie) poezja mroku :surrealna jak wspominałem ,która rośnie w sobie. Czasem poeta świadomie przytacza ,jak się wydaje ,sentencje dygresyjnie z różewiczowskiej prozy na przypomnienie klatek poszczególnych fraz również z naszej klasycznej pamięci jako wspólnoty z „prowadzony na rzeź ocalałeś…”- Mówi poeta ,że znów przechodzi metamorfozę (?)na zastanym nowym śmietniku ,co oznajmia w wierszu „bez tytułu” (str.77)
pomyśl –zaprawdę jesteś dzieckiem szczęścia / dzieciństwo – pod bombami- lecz jednak przeżyłeś / wyszedłeś z płonącego miasta nie zginąłeś / w kolumnach idących do…
Być może Andrzej Waśkiewicz przekłada krzywkę obeschłej pamięci na racjonalizm ,który jest godnością natury takim DNA i jej prawem się upomina ,jakby wychylony z niepokoju nago jak ciało-rana…Być może tak-być może nie! – odpowiedziałby głos różewiczowski.
-Autor jako narrator dość często wybiera się w podróże pomiędzy dwa kolory to: czerń i czerwień . I jak można się domyślać ,co było już wspomniane :czerń-faszyzm i czerwienie : stalinizm, maocetungizm, TAM udaje się często merytorycznie, właśnie tam gdzie miały miejsce inne zawirowania zgoła inne kulturowo mające wpływ na obraz całego Świata. Przypomnieć należy ,co nie jest bez znaczenia ,były podróże poety do Iraku, z czego powstawał wspomniany tu „Mirbad,7”-Czyli poeta na pewno tworzy z autopsji- Ta książka jak się dowiadujemy jest podróżą do Chin na plac „krwawiącego gruzu” ,i wydaje się można jedynie na fotce uchwycić tę wrzawę ,choć dziś milczy jej muzyka w uszach autora. Poematy Andrzeja Waśkiewicza są zawsze świeże , nie tkną nutkami zgorzknienia, lub patetyką –A płyną ze snu w Jawę i utwierdzają się w kolejną książkę taką „pewną tabliczkę” (to tytuł wiersza-str.95). Ale chcę już całkiem na sentencję przytoczyć wiersz wcześniejszy (str.89) pt. ” plac tienanmen” ,wychodzący z fotografii pamięci z ciemności negatywu , który jest tutaj jamą wklęsłą na zawsze wduszoną w ziemię prozą…Oto wersy tego wiersza :
fotka / zrobiona przez leszka ż. za drugim pobytem / na placu / wcześniej było zbyt ciemno ale plac / tętnił życiem / sprzedawcy latawców / czerwonych książeczek talii kart / z ludźmi saddama i nim samym / / elektronicznych gadżetów /…/ zwykłe życie na dużym placu wielkiego miasta/…
Zatem narrator jest wciąż TAM gdzie milczenie w świetle czasu drzewiej kipi i reflektuje się TUTAJ –Ego wpatrując się w fantomy własnego przeznaczenia, które jest i naszym światem, dlatego nie może być uładzone, ale drzemie głośno i czeka atropijnie w dalekiej wiosce Ziemi.
Zbigniew Kresowaty