O niezwykłej artystce rzeźbiarce Lidii Sztwiertni, pracującej głównie w technologii odlewów w brązie na „wosk tracony”, pisałem już ponad 15 lat wstecz. Artystka po ukończeniu ASP w pracowni prof. Słoniny w Warszawie w roku 1980, wyszła wtedy do odbiorcy z bardzo interesującym cyklem rzeźb jak je nazwałem Anioły i popiersia – Są to realizacje dość duże, które zapewne pochłonęły Lidię i po kilku wystawach stała sie znaną postacią w środowisku. Obserwuję także obecnie jej dokonania – Jest to nader pracowita osobowość twórcza. Rzeźbiarka, której praca i wybór tematów polega na wdzięku kobiecym – tworzy ona postacie, o różnych wielkościach i pojemności osobowej. Są to popiersia jako portrety nie tylko znanych koryfeuszy sztuki, artystów, profesorów, etc., jednakże tzw. rzeźba sytuacyjna i tematyczna była pierwsza. Lidia Sztwiertnia wykonuje do dziś zaprojektowane przez siebie statuetki na różne ważne i podniosłe okazje, były to Nagrody m. innymi na Przegląd Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu, czy też inne formy jako Nagrody za różne działanie społeczne, jak „OSKAR Śląski” i „Ikona Śląska” statuetki, Dedal Bielsko – Białej, w tym statuetka dla „Bielskiej Zadymki JazzoweJ”, etc. W wszystkich dziełach artystki widzimy zawsze postać ludzką, mężczyznę lub kobietę, lub wyraz dwojga płci jednocześnie.
Lidia Sztwiertnia pracuje autorsko, ale i pozytywnie odpowiada na przeróżne zamówienia z różnych stron, nie tylko rodzinnego Miasta Bielsko – Białej, gdzie wykonała już wiele prac w rzeźbie, wykonała rzeźby w różnych miejscach w kraju, artystka otrzymuje zaproszenia na wystawy rzeźb, np. do Niemiec, Rumunii, Słowacji, Francji .. a także otrzymuje różne zlecenia na wykonanie rzeźb tematycznych… (oczywiście spojrzeć można na jej poczynania w internecie) – Do rzeźb Sztwiertni podchodzi się natychmiast, a po obejrzeniu eksponatów odczuwa się niedosyt i zaraz się powraca – Jej rzeźby przyciągają, zwłaszcza te duże, prawie pomnikowe, uskrzydlone – zwać je można metaforycznie nazwałem je „Anioły ludzkie”. Rzeźby Lidii wykonane są zawsze metodą ”na wosk tracony”, ktoś nazwał je, że to są rzeźby „z polotem”, może dlatego, że są piękne, eleganckie ekspresyjnie uskrzydlone, choć czasem niemają skrzydeł,
Zainteresowanie krytyki jej pracą rzeźbiarską wciąż trwa. Rzeźby jej są w Muzeach i zbiorach prywatnych, także poza granicami kraju. Zwykle jej wystawy cieszą się dużą ilością osób, jako świadeknaoczny widywałem to nie raz nie dwa. Pracująca wciąż twórczo artystka od wielu lat , pokazuje nam swoją oryginalność w imaginacjach z urodą i naturą człowieka, po przez to one ciekawią i zbliżają do siebie widza. Sztwiertnia wciąż zadziwia oryginalnością i niepowtarzalnością. A to jest domena artystki i podstawa jej twórczości. Głównie to obiekty uskrzydlone, a także popiersia jako portrety zwyczajnej wielkości posiadające atrybuty i dodatki mówiące o charakterze danych osób. To między innymi anioły poświęcone znanym osobom kultury i sztuki…
O tej niezwykłej rzeźbiarce i jej pomysłach wiele pisano i jeszcze więcej rozprawiano… O jej twórczości w środowisku wciąż się mówi… Ponieważ artystka jest otwartą osobą, o jej pracowitości piszą krytycy. O niej samej, jako osobie twórczej, napisała kiedyś krytyczka kultury, np. Maria Tyws do folderu z okazji jednej z dużych wystaw: “Obcowanie z twórczością autorki pozwala zanurzyć się w świat kobiecej wrażliwości…” – Iście sztuka ta jest wszechstronnie otwarta i wrażliwa na kreację człowieka, gdyż ukazuje postaci kobiet związane ze światem mężczyzn, jest tutaj stawiana przeciw sobie wzajemność płci. Taki świat u Lidii przeplata się wzajemnie, może nawet splata się z sobą.
Patrząc np. na dedykacje rzeźbiarskie: dla Stanisława Tyma, czy Czesława Niemena, i osób najbliższych doznajemy wrażeń deja vou… gdyż za życia widujemy te osoby jako żywe naocznie …
Artystka w cyklu tzw. „portretowym” wzięła w poczet realizacji także osoby z rodziny, w tym córki, syna oraz męża, a także rodziców… ale i takie osoby, które ją na wskroś uskrzydlają – podobają się, lub swoją twórczością inspirują i bardzo ciekawią… Otóż te osobowości są jakby w „zasięgu ręki”, natomiast osoby ze świata sztuki zawsze są w kontakcie osobistym, pośród których twórczyni bywa. Potwierdzić trzeba, że jeżeli chodzi o całą pojęciowość rzeźby Sztwiertni – jest to sztuka treściwa, bez skrótów, widziana przez pryzmat własnego charakteru kobiety i jej osobowego image.Ale myślę, że słowo “kobiecej” jest w każdej sztuce ważne, ale nieco zbędne, oczywiście że przynależy do artystki, jako kobiety twórczej, która patrzy na siebie i otoczenie, jako medium, być może bardziej wrażliwie(?), lub dotkliwiej…
Uważam – nie tylko ja, że sztuka broni się tym, czym jest i czym przyciąga do siebie. W dziełach musi być to „COŚ” – Popadanie w takie stereotypy, określanie jako sztuka „kobieca”, czy „męska” jest zbyt ogólnikowe i służy jako takie pojęcie względne zastępcze. Sztuka jest sztuką dobrą lub złą, przemawia do odbiorcy przede wszystkim swą zawartością duchową. Mówimy wtedy, że to odbiór estetyczny. Sztuka może być prowokacyjna, ekspansywna, ale ma się podobać i pozostawiać niedosyt dla widza oraz dać się dalej kreować… Może być i powinna nie dać się zapomnieć.
sztuka bywa czasem uderzająca, bo niezależna, obwarowana i zdeterminowana orientacjami erotyki lub seksu…
Oczywiście, idąc na wystawę Lidii Sztwiertni spoglądamy na jej zawartość metafizycznie i konfrontujemy te rzeźby z sobą, widzimy postaci nagie, zaledwie z drucianą przepaską, widzimy tu męskość lub kobiecość odkrytą do reszty, ale wtedy artystka spełnia swój obowiązek… Bywa, że niejednokrotnie szukamy artysty na sali wystawowej, choć mamy ją obecną w rzeźbach, celem skonfrontowania tego co widzimy, celem rozmowy, etc. porównaniem z własnym “ja“.
Ostatni cykl rzeźb, także wykonany metodą „wosku traconego”, o różnych wysokościach, niektórych prawie pomnikowych, czasem nie do wiary, że takie obiekty są wykonane na „wosk tracony”. Jednakże cykl rzeźb Lidii Sztwiertni Anioły non – stop fascynuje, myślę, to najbardziej utrwalona forma senso – stricte. A są to czasem dedykacje, na jakie artystka sobie pozwoliła, z racji kontaktów także niezwykłych… Ale to też świat kreowany własnym “ego“ poprzez pojęciowość nadrzeczywistą, gdzie najważniejszym obiektem bywa natura ludzko osobowa. Jak spojrzymy, patrząc na niektóre anioły, u których nie widać skrzydeł, to one je mają w sobie zwinięte, jakby w wyczekiwaniu. Rzeźby Lidii to pokaz zmysłowej nagości, odzianej jedynie w skrzydła, które nie są tylko dodatkiem, autorka przekształca te rzeźby ulotne twory, szykujące się do lotu(?) z ptasimi głowami z nakryciami najmodniejszych salonów(?) – Kiedyś napisałem wiersz, dedykowany znanemu poecie przyjacielowi na Jego odejście na wieczne wrzosowiska, brzmi on mniej więcej tak: „ Teraz jesteś bez osłony, biegasz po sawannach z centaurami, i wiesz wszystko o nas, poznałeś swoich wrogów, i prawdziwych przyjaciół… rozmawiasz z Sokratesem jak ze swoim dziadkiem” – Myślę, że tak ukryte cytaty posiada każda rzeźba Lidii z brązu, która pozostanie na zawsze w dorobku sztuki polskiej… To wykreowane przeróżne typy osób i te które jeszcze czekają „do odsłony”, podkreślają one niepowtarzalność, to przecież nasze osobowości… nagie i erotyczne, czasem z eleganckimi twarzami, dziwnie okrytymi głowami, ukazującymi psychiczną stronę lub charakter erozji i seksualność… Natomiast ta naturalna metaforyczna „ludzkość” mówi także, że to przecież erotyka trzyma nas i cały świat – dzięki erotyce przecież świat się obraca i istnieje bardzo żywy. Twórczyni nie pokazuje rzeźb, które lewitują wprost, a jednak lewitują, lecz ich dusza, która niewątpliwie z wewnątrz bije, przebija się na zewnątrz, jest poza horyzontalna… Są to oczywiście anioły opatrznościowe, opatrzone podtytułami, na przykład:
“Anioł mojego Brata, czyli Brat mojego anioła”, “Anioł Elegancki”, „ W blasku”, “Anioł Samonośny”, “Między słońcem a księżycem”, “Anioł Rockowy”, “Anioł Jazzowy” – Metal Angel, “Sam sobie sterem i okrętem dla Doroty Stalińskiej”, “Anioł mojego Taty” i “Anioł mojej Mamy”, i wiele innzch, jak anioły moich córek i syna Wiktora.
Oczywiście to metafory – Widzimy jak medium Lidii patrzy na poszczególne osoby z tzw. „drugiej strony” z perspektywy nie widzialnej strony, mówi, przypisuje, zauważa w nich także siebie. Jest tutaj pewien odważny rodzaj preferencji tematycznej, duża możliwość ruchu – rzeźby mają imiona, podtytuły, które charakteryzują dogłębnie ich podmiot. Poza tym jak zauważamy artystka twierdzi, że każdy z nas posiada swego duchowego anioła, który jest uwidoczniony i stoi jak cień, stąpa za nami, śpi niewątpliwie we wnętrzu niejednego z nas pod żebrem lub przeżywa z nami wzloty i upadki… Oczywiście jest to bardzo poetyckie spojrzenie na te obiekty. Bo też takie powinno ono być. Artystka niewątpliwie jest taką ukrytą poetką metaforystką i medium(?), wskazuje na to semantyka jej wędrówki, po przez ulubioną rzeczywistość… Anioły trzymające się naszej “dziecinnej nagości“, jakby z niebytu wyszły, i stoją przed nami dorosłe w refleksyjnej postaci, jakby słyszały nasz szept…
Wykonane niesłychanie sugestywnie, unoszą się w aurze symbolu(?), ze spojrzeniem utkwionym w dal, ubrane jedynie w przepaskę lub mają założone na sobie ptasie głowy, długie pióra gęsie, jak np. Anioł męża rzeźbiarki. Inne, jak np. “Brat mojego anioła“, dedykacja dla Józefa Tischnera” z dopowiedzeniem bardzo metaforycznym – „Podaj mi drugi raz dłoń Panie”… Anioł „Na skrzydłach wyobraźni” – dedzkowany poetom (nie posiada on skrzydeł na zewnątrz – ale są one u niego zwinięte w sobie, zresztą bardzo erotyczny…)
. Natomiast popiersie autoportret Lidii Sztwiertni „ Z głową w szczurach”… inne popiersia to córki – jedna z nich zawiera w dolnej części tabun porywistych koni w galopie. To wszystko coś dopowiada, a jednocześnie bardzo ciekawi swą tajemnicą, kusi do odgadnięcia i pytań…
Wydaje się, że Sztwiertnia uprawia poezję, homocentrycznego rzeźbiarstwa, (mówię aluzyjnie i w takim pozytywnym tego słowa znaczeniu), bazując na homo – sapiens, fascynujących darach urody i uprawy wnętrza – wtedy tworzy postać osobną i wyjątkową, najważniejszą częścią tych rzeźb jest zmaganie się z fizycznymi siłami przechodząc w porę duchową tworzenia. Wzajemne przenikanie się jak w życiu. Poszczególne elementy mogą być też gałęzią lub samym drzewem, harmonijnie wmontowanym do rzeźbiarskiego projektu ku podjęcia realizacji, wskazuje na niesłychaną wrażliwość i emocjonalność, zarówno procesu tworzenia jak i obserwacji całej natury – jest to taki gest szczerości i obcowania z otoczeniem na wskroś. Artystka daje do zrozumienia, że światło w życiu danej osobowości portretowanej, jego blask, jest tak naprawdę jego prawdziwym odcieniem. Człowiek jedynie „kąpie się” w morzu tego cienia, unosi się w jego przestrzeni, stając się jakby mistycznym tworem.
Rozprawiając i reasumując rzecz o rzeźbie Lidii Sztwiertni o jej uroku, nie chcę tutaj mówić o pięknie, bo to bywa czasem okrutne. Wystarczy przeczytać wiersz Zbigniewa Herberta pt. „Marsjasz i Apollo” – Otóż w poemacie o tym micie poeta pisze jak się płaci za swą niezależną sztukę, kiedy konkurent patrzy i jest zazdrośnie zachwycony i niepocieszony swoją własną sztuką… Apollo popełnia tu mord na brzydkim kopytnym Marsjaszu (pół kozła i pół męskiego fauna z kopytami) który grał piękniej od Apollo konkurenta na swoim pięknie brzmiącym aloesie (dwie trąbki scalone razem z jednym ustnikiem) – Apollo wzburzony jego grą zawiesza półczłowieka pół kozła na łuku wejściowym do Ogrodu, gdzie przed chwilą ścigali się w sztuce gry. Rozpoławia Marsjasza rozpruwa Jego brzuch, widzi wnętrzności, przegląda je, porównuje z otoczeniem jakie zna, do gór i wąwozów… A później usiadł w owym ogrodzie i „wypoczywał” w krzyku bólu Marsjasza – pławił się i jakby bezgranicznie chełpił w swym czynie i słońcu do syta”…
Bardzo wiele w wartościowaniu danej sztuki było i jest wciąż pośród sztuk artystów, trwa taki podskórny dyskurs, ściganie się, czasem typowa nieuzasadniona zazdrość – a przecież sztuka to nie sport! – Wiem i znam to – sam wiele się czasem nasłucham o innych i widzę i słyszę jako „świadek naoczny” rożne gry… Wiem, że niekiedy inni i niektórzy rzeźbiarze mogą być niezbyt pocieszeni sztuką Lidii Sztwiertni. Pokazany cykl aniołów jest symbolem tego, co najbliższe sercu istoty myślącej. Artystka mówi za nas, buduje swoje obiekty za pomocą penetracji konkretnie zmysłowych, jeżeli tak można tę twórczość nazwać… Jeśli nazywa rzeźbę “Anioł wewnętrznie złoty – dedykowany Ewie Demarczyk“, to w rzeczy samej, cała pojemność tego dzieła musi być skierowana na siłę i charakter tej osoby, na jej śpiew i dumę osobistą.
Dzięki temu widzimy w takich portretach metamorfozy osobowe, są one tajemnicze, a zarazem zadziwiająco porażające. Każda rzeźba jest osobnym autonomicznym dziełem, jakby przypisanym komuś bardzo ważnemu. Rzeźby Lidii Sztwiertni wyłaniają się z wyobraźni – po to, żeby uwodzić, a nie szokować. Sztuka Sztwiertni jest niepowtarzalna i nieporównywalna! – Buduje pojemnie na konstruktywnym podejściu do pewnych racji, nasze dłonie, oczy… ciekawi – tu odbiorca zastyga w pozie zadziwienia, kiedy pierwszy raz widzi te obiekty – sam tego doznałem dawno temu na wystawie na Zamku w Brzegu.
Któryś jeden ze znanych poetów, (dziś już na Panteonie) napisał, że aby mówić o pięknie, trzeba wiele odwagi…. Sztwiertnia ma jednak tej odwagi bardzo dużo, ma swojego przeciwnika Apolla, ale uparcie gra na swoim instrumencie w Ogrodzie Sztuk.
Być może, za pomocą takich interpretacji, znanego od dawna poetyckiego pomysłu, wprowadza nas w świat wiary w siebie. Dociera do głębokich pokładów ludzkiej psychiki za pomocą zmysłu i manualnych zdolności. W cyklu “Aniołów”, w tym nota – bene portretów, które na pierwszy ogląd wydają się jedynie szczególnego rodzaju kreacjami, przebijamy się do siebie samych. Te pełne ciepła rzeźby, choć z brązu w swej materii, czasem niosą alegorycznie uniesione.
Co do walorów tej sztuki dopowiem pewną anegdotę: Znana poetka Marianna Bocian uwielbiająca sztukę Lidii Sztwiertni powiedziała kiedyś w trakcie Najazdu Poetów na Zamek w Brzegu, na wystawie rzeźb Lidii Sztwiertni, przy mnie głośno tak: „…Jak tak patrzę na te rzeźby, jestem pewna i to najogólniej, że to właśnie taka sztuka uratuje kiedyś świat…”.
Marzeniem człowieka jest przecież lotność, być może przybył on, na latającym dywanie, kiedyś przed milionami lat z przestrzeni kosmosu – On jako człowiek uskrzydlony, jakby z kosmosu… Człowiek przywiązany do skrzydeł własnym ciężarem i czynem swego doświadczenia…
Idzie tu o diagonalność, która się tutaj ujawnia, postaciowość i semantyka tych prac jest nader bardzo komunikatywna. Poza tym na pewno są to realizacje bardzo przyjazne, powiedziałbym liryczne, o poetyckiej apologii i semantyce mówiące szerzej… Cyzelatura staranności emanująca połyskiem bije czystością. Oryginalność zamysłu artystycznego ujawnia cały kunszt i skomplikowane wnętrze tej znakomitej, wybitnej artystki. Oto co może mieścić się po drugiej, metafizycznej, stronie kobiecości.
Wszystkie reprodukcje rzeźb do eseju wykonał Roman Hryciów, są one własnością artystki rzeźb Lidii Sztwiertni
tekst: Zbyszek Ikona – Kresowaty