rozgryzasz bardzo
powoli wiśnię snu a sen
na ustach i na pierś strużką
nagą zwinnie ucieka zygzakiem
właśnie piosenki słuchałem
Schirley Bassey śpiewa moje
libido już na protezie poranka
unosi się ponad skrzydłami
okiennic krwawnik zapachniał
rwie się z trawy mowa ptaka i
nagłos oddech jak zapach TEN
wiśni dojrzałej posmak twój
lekko skrzywionej twarzy
– oh God How Much
i love You…