Waga dobrej strofy

O tomie poezji Jerzego Grupińskiego

Tom poezji pt. „Dziesięć palców” Jerzego Grupińskiego to szczerze otwarta dłoń do podania. Podaję zatem swoją dłoń poecie tego wyjątkowego tomu poezji dlatego, że przeczytałem te wiersze z wielką radością „na jednym oddechu” . Wydaje się, że wiersze te jakby spinają całą dotychczasową twórczość Jerzego Grupińskiego, nasycone otwartością, mitykami pełnymi odniesień do mistyki, wiersze te ukazują także lirykę i romantyzm autora, nie wymądrzają się, nie ingerują destrukcyjnie w nasze wnętrze. Poeta, dziś bardzo doświadczony twórca z dobrymi kilkunastoma książkami poetyckimi zna mitologię i przechadza się po niej bardzo swobodnie, całym sobą a własną przestrzenią metafizyczną doznaje olśnienia wszechswiatem, jednocześnie z tak szerokim spektrum pojęciowym nawiązuje do tematyki nie tylko praw prawdy, lecz nie wprawia swych tekstów w patetyczne ogólnikowe struktury, kiedy wchodzi w sferę spraw homo sapiens… Poeta dziś w swej wypowiedzi twórczej, rozpoznawalny autor, w tym tomie daje nam pod rozwagę głównie sferę romantyczności, która brodzi od prapoczątku istnienia w korzeniach wartości najważniejszych dla przetrwania, przeciągając nić liryczną ku wzbogaceniu jej ciągów w tropach natury. W pierwszym rozdziale książki „Dziesięcioma palcami” przeciąga wpierw „przez igielne ucho” wiersze upojone duchowością krajobrazów zarejestrowanych w sobie – po przez nie powraca do byłych epok np. w wierszu „Rembrandt” mówi o cenie światła, dedykując wiersz wnukowi Adasiowi jakby dalsze życiowe credo ku rozwijaniu światła duchowego… Poeta nawiązuje nie tylko do obrazów mistrza, ale przede wszystkim do jego wnętrza wyjawionego na zewnątrz i cierpliwego oczekiwania w sobie, czyli do pokory.
Zatem krótki cytat z wiersza „Rembrandt” (str.6):

Światło – i tylko światło
po tamtej stronie okna
Nie rozgarnie
pęczniejącego mroku
Nigdy nie dotrze ośrodka

Ale jest Księga
Ciężka jeszcze i czarna
Przyjdzie czas –
Godzina wybije
(…)
Dalej poeta jakby mocuje się z Faustem, bo mówi wszystko jest nie do przezwyciężenia, ale wtedy gdy jest otwarta duchowość. Z mroków zawsze może się wyjawić wiele pokus, tajemnic, chociaż światło jak sztylet przeszywa to jednak nie do końca może być skończone, w dalszym ciągu istnieje sprawa Mefistofelesa w mrokach, gotowa do zawiłej gry – otwarta… Ten wiersz kojarzy się dobrze z wierszem sąsiednim pt. „Reguła” (str.7):

Jedyne prawo
pozwolić krzyczeć rybitwom
i płynąc rzece
Oddychać niespiesznie płytko
z daleka patrząc nie sprawdzać
nie kojarzyć na palcach nie liczyć
(…)
Nie przekrzykiwać krajobrazu
Martwą literę
pozostawić jej nieszczęściom
(…)
Czy rzeczywiście wszystko podlega prawu reguły? – od samego początku „stwórstwa” – Poeci pytają, chcą przenosić nas w inne życia „po życiu”(?). Jerzy Grupiński w swej twórczości dotychczasowej mówi nam o ciągłości i harmonii istnień – nawet o zespołowości wszelkiego tworzenia, ten łańcuch nie może być rozerwalny – To jeden z najsilniejszych łańcuchów od milionów lat, idący, po przez epokę kamienia łupanego, po przez homo – wiator, homo – faber… homo sapiens… Az do dzisiejszego homo – homikus powim tutaj paradoksalnie. Oto fragment wiersza (str.15) pt. „Wiersz z ręki”:
(…)
Nic
że jeszcze palce jak Adamowe
z lepkiej gliny i mułu
ciężkie kości
bo już rymują się
promienne ścięgna
Biegną linie bruzdy
kwitną paznokcie i opuszki
(…)

– Poeta mówi także, że wszystko co umiera jest piękne, jakby przechodzi w ponownie w sferę ciągu rodzenia. „Wiersz z ręki” zsypuje czas z oczu, czasem zadziwia porowatością jej cięgami i przewartościowuje nasze przemijanie wchodząc czasem w sferę surrealistycznej metafizyki, która nas ubogaca w nowych rejonach bytu. Przemieszcza się poeta jakby antropologicznie „z szelestliwie rozpromienioną koroną”, czyli z liryki z rembrandtowskiego mrocznego światła, wyoblającego się ku wzniosłej formie ustatecznienia. Gra poeta taki… Koncert na „Dziesięć palców”… Natomiast liryka spod jego dziesięciu palców płynie w różnymi synonimami krajobrazem wewnętrznym. Wróćmy jeszcze na chwilę do wiersza
(str. 12) pt. „Liryk”:

(…)
Mgła prześwietlała
w bruzdach błękitu
rozgorączkowane pejzaże
początku i końca
epoki jury i triasu
(…)

– Jakież to niesamowite i namacalne wędrowanie, budowanie wprost plastycznego obrazu obecnej epoki, na zasadzie prapoczątku, rozległej czasowo: chwała osiągnięcia pewnej bezczasowości w świetle rozumnego zmysłu: od jury – triasu, po mistykę „cielistego sensualnego ego, tej wyobraźni”. Jednocześnie uzmysławianie naoczne własnego pochodzenia z wyobraźni bardzo szeroko pojętej, bo później za chwilę w dalszej części tomiku powie tak: chrapliwa fanfaro / żurawia w zachwycie/ jakby pieśni był powód/ I krzyk do pary/ i ogon pawia? (…) w dalszych wierszach te ciągi erozyjne pójdą w tytuły wierszy : „Przez bramy świateł”, „Znów – Ikar Bruegla”, „Drugi nagrobek Thel Russel”, „17 VIII 2004” – Otóż ten pierwszy rozdział zamyka „Wiersz adwentowy”, a kończąc ten wiersz
(str. 20) poeta mówi:

(…)
I wszystko tylko
w dziesięciu palcach
Jakby w Twych rękach
chciał znów być świat
i śmieszna moja figurka
na śniegu

Właściwie w tym miejscu można by zakończyć omówienie tego tomu poezji. Ale przejdźmy na chwilkę tylko do kolejnego rozdziału pt. ” Kronika wypadków”, czyli do powszedniości.
I daje nam poeta do rozumienia, że bez korzeni, bez znajomości antropologii nie sposób podejmować dalszy byt człekowi uwikłanemu w coraz bardziej skomplikowaną teraźniejszość, gdzie mowa np.o Czeczenii, o lekcji z Juliusza i Adama, gdzie nawet: „impresjonistyczny temat/ pulsuje uchem Van Gogha/ Pośród żarówek/ pierścień Wielkiej Damy toczy się/ Rżnie sobie żyły na wideo Witkacy/ (…). Otóż nawiązuje też Jerzy Grupiński do „pamięci poetyckiej kolegi „po piórze” z Poznania Marka Obarskiego”, dedykując mu wiersz pt. „Ewangelia według Marka, ongiś sławiącego: dziką naturę i jej żywe stworzenia, byty naszych „młodszych braci”… Pisał wówczas Marek ( od którego także mam i ja listy) jako jeden z ostatnich na straży apostoł wnoszący bogate modlitwy o zachowanie bujności przyrody, o sanktuarium nasze, o pozostałość, namiastkę, raju ziemskiego. O zachowanie ropuchy, buchtowisko dzików… Tutaj pisze Jerzy Grupiński tak ( str. 41);
(…)
Będzie pełnia
zacznie się noc jaskółcza
Wargi dziewczęce znajdą
cieniste podbrzusze Bułanka
Zielarka i ropucha
odmówią wspak słowa
diabelski pacierz
Zapełni się chlebowa studnia
(…)
Zabiega po Marku na „Upadowej po Tamaryszek” (tytuł z wiersz Marka Obarskiego):
o spotkanie z nadzieją, rodnością tą od serca nieskalaną, o szacunek nie tylko do pamięci poetyckiej, ale i do siebie samego. I dalej w „Kalendarium ranne” (str. 42) idzie w przechodzenie do „porządku dziennego” spraw obecnych, które mogą płynąć do zwykłego zjadacza chleba z kwadratowej głowy TV…Pojawia się tutaj wiersz pt. „Czołgi talibów”: cyt. „Najpierw przy fontannie/ odłamano głowy/ czterem rzeźbionym koniom/ Potem zakazano fotografowania/ puszczania latawców/ gry w szachy(…)”. To nie gdzieindziej jak w codzienności pojawia się zawsze barbarzyństwo, despoci, mordercy i zło – dzieje… Tacy byli zawsze, tylko dziś są sprytniejsi w imię swoich wydumanych praw barbarzyńcy, chcą nawet zacierać tak samo pomniki jak i słowa, pismo, inne ślady czasu piękna. Tym czasem sztuka wie, że tego się nie uda nigdy zrobić żadnemu despocie tak do końca unicestwić pamięć
– Słowo istnieje: odtwarza się w przestrzeni wszechrzeczami na nowo, tak jak piękno – tyle, że to inaczej się dziś pewnie nazywa. Natomiast chodzi tylko o to, żeby mieć prawdziwą odwagę odtwarzać to piękno, choćby w swoich wypowiedziach…A to zadanie jeszcze trudniejsze i bardzo żmudnie może być tylko odbudowane wrażliwą wyobraźnią, która zawsze stoi pierwsza od nauki ( Einstein: wyobraźnia jest zawsze ważniejsza niż wiedza). Kończy poeta swój tom wierszy rozdziałem pt. „Wyraz ust”.
Tutaj ( str.53 ) liryka się najbardziej ścieli, uchodzi z ust poety po przez: „Księgę Kabały”, dalej wiersz „Róża”, ” Ars poetica – przypis”, i ” wiersz – twarz”, oraz nawiązanie do autorytetu wiersz pt. „Z Czesława Miłosza” – to po przez pamięć do „wyroczni”(?) – Oto pierwsza część tego wiersza: „Za niskie jak na wiersz/ I nie zgadza się nic/ ani charakter – pochyłe to pismo/ strzyżone ironią pod wiatr/ ani paś baranki moje paś/…/ autor Jerzy Grupiński swój tom kończy wierszem (str. 70) pt. „Z dna słowem”;
(…)
I przyszła pomoc niespodzianie
od wroga od nienasyconego
z najbardziej dalekiej strony
jakby kusiciel – wąż uciekł z ogrodu
i szedł przez lepkie trawy
z jabłkiem e paszczy
– z dna słowem
odezwał się wiersz

– To zaiste bardzo znamienne słowa spisane przez „dziesięć palców” poety, który wie, że wszystko zaczyna się od wibracji… słowa: każda nadzieja twórcza, nawet ta idąca od nieżyczliwych i nienawistników, bo i oni kruszeją od światłości słowa, chcąc je dla siebie pojmać.
– Reasumując: poeta uznaje świat w/g zasług oznajmionych i szepce w honorze jego zaklęcia, obejmując go w całości, oznajmiając że nie jest na wyspie, ale na okręcie
(św. Tomasz z Akwinu: Ziemia twoja nie jest wyspą – to ty jesteś okrętem)
– Natomiast wspomniany Czesław Miłosz powiedział kiedyś tak: „Bo więcej waży jedna dobra strofa niż ciężar wielu pracowitych stronic – słowa przedstawione w wersji lirycznej, nie epickiej, często niosą ze sobą większy ciężar znaczeniowy i metafizyczny niż dziesiątki, czy nawet setki, stronic wypełnionych wyjustowanym tekstem z niekończącymi się dialogami…”
– To powiedzenie tyczy się również tego tomu poezji i całej twórczości Jerzego Grupińskiego, z którą obcuję od lat. Gorąco zachęcam do poszukiwań ksiązki w której wiersze płynące spod ” Dziesięciu palców”.

Zbigniew Kresowaty

Jerzy Grupiński, Dziesięć palców – ISBN 978-83-928810-0-1, Poznań – 2009, s-75 z rysunkami Grażyny Kielińskiej. Książka wydana w promocji: Salonu Artystycznego im. Jackowskich.