Geneza powstania
Fantasmagoria to moje WSPOMNIENIE, które biegnie do Czesława Niemena poprzez autorską twórczość kompozycyjną, pieśniarza i kompozytora, Jarka Królikowskiego… To on wziął moje wiersze, z moich pierwszych tomików poezji, po latach osiemdziesiątych i zaadaptował je później do własnych kompozycji muzycznych, które osobiście poświecił Legendzie Muzyki Polskiej i Epoce: Mistrzowi, samemu Czesławowi Niemenowi, jako swemu jedynemu Idolowi i Guru. Dysk pod nazwą FANTASMAGORIA powstał na inspiracji pięknem ziemi rodzinnej, którą JAREK opuścił przed laty i dom rodzinny, żeby wyjechać do Wrocławia celem dalszej edukacji muzycznej po Średniej Szkole Muzycznej, w której wykładowcą jego był profesor Wielgomas . Wówczas wyjeżdżał jak wielu do wielkich aglomeracji – on celem pracy artystycznej (w Operze wrocławskiej) – ja również, ale trochę później. „Fantasmagoria” dokładnie oznacza : iluzje, fantastyczne urojone obrazy jakby na zapamiętanym czasie, są to alegorie fantastyczne… Trzeba wiedzieć, że płyta ta powstała po latach bardzo wrażliwych, dla nas obu, stad taka aluzja(?) i dzięki niebywałemu talentowi i słuchowi artystycznemu Królikowskiego kształtowanemu w konkretnym czasie i miejscu, który tu pozostaje także moim miejscem i czasem co uzasadnię później. Jarek już we wczesnym dzieciństwie zdradzał oznaki pieśniarza, który wzrastał na twórczości Czesława Niemena na : „Ciuciubabce” i ” Starym niedźwiedź mocno śpi”, „Malagenii”, „Besame mocios” (Niemen wpierw śpiewał właśnie te dwie piosenki jako pierwsze, i „błysnął” w Bim-Bomie, a później na Ogólnopolskim Festiwalu Młodych Talentów zorganizowanym w Gdańsku w latach sześćdziesiątych, a wcześniej przecież śpiewał przy gitarze przy tzw. pudle te standardowe inne wymienione tutaj utwory, (nawet na ulicy) gdy tylko był w latach pięćdziesiątych przyjechał do Warszawy z białoruskich Wasyliszek – z wioski leżącej nad Niemnem ) i siłą rzeczy Jarek absorbował wówczas te piosenki i zainteresował się tak bardzo skutecznie tą oryginalną twórczością Czesława Niemena – skutecznie, bo latami upowszechniał przy każdej okazji utwory tego niebywałego wykonawcy… Tak się złożyło, że obaj pochodzimy ze Strzegomia, gdzie wychowywaliśmy się nie znając się w dzieciństwie, ale w jednych czasach i tak samym otoczeniu… To tutaj właśnie wszystko, co z profesjami naszymi związane, miało swój początek… JARKA poznałem w latach po siedemdziesiątych już we Wrocławiu, gdzie zamieszkałem od roku 1973, kiedy on zaczął pracę profesjonalnego śpiewaka w chórze Opery Wrocławskiej. Później na przemian współpracował także z Operetką Wrocławską, czyli Teatrem Muzycznym oraz śpiewał w Chórze Edmunda Kajdasza, który istniał przy Polskim Radio Wrocław. Wcześniej śpiewał w zespole Panta – Rey zwąc się Król Dari-Pek. Miło było wtedy spotkać kogoś z własnych rodzinnych stron tutaj w tak bardzo tłocznym Wrocławiu, wiedząc dużo o sobie i o tym mieście uchodzącym za ostoję nowej kultury Grotowski, Tomaszewski, Różewicz, Geppert… inni ). A pamiętałem wtedy dobrze, że JAREK śpiewał długo w strzegomskim zespole muzycznym INCABLOK istniejącym przy SOK pod kierownictwem muzycznym Henryka Trochy – Kapela grała jako jedyna w mieście w veckendy i przy każdej innej okazji…. Królikowski wówczas śpiewał różne przeboje, ale najwięcej Czesława Niemena. Jego repertuar muzyczny był mocno zdominowany utworami Czesława… Zawsze miło było pójść do SOK-u, żeby posłuchać Niemena na żywo! – Ten sam głos, tonacja i wysokie „Ce”…Praktycznie śpiewał utwory Czesława wszystkie, co na ówczesne czasy było pewnym ewenementem, biorąc pod uwagę ,że wówczas utwory Niemena były przyjmowane niezbyt życzliwie przez notabli polskiej kultury muzycznej. Już wtedy JAREK uwierzył w postaciowość Niemena i że będzie to niebawem niekwestionowana epoka w muzyce… Czesław Niemen wtedy prezentował dość jasno swój buntowniczy styl : ubierał się kolorowo i kwieciście oraz był, jak na owe czasy, jak mówiono „krzykliwy”, a w tym co prezentował pozostawał zawsze nazbyt kontrowersyjny. Jaki naprawdę był Czesław Niemen, o tym mówi historia dokładnie i kreśli Encyklopedia Polskiej Muzyki Rozrywkowej w dziale bitu i rocka…
Natomiast Jarka nigdy nie obchodził stosunek tzw. „władzy” do muzyki Czesława – robił dokładnie swoje… Królikowski, jako młodzieniec, wychował się na muzyce Czesława Niemena. W pojęciowości owego młodego człowieka zaczynającego śpiewać wpierw był zaistniał oczywiście Mieczysław Fogg, bo nikogo poza Połomskim jeszcze nie było, a później od razu Niemen, czyli coś nowego ekscentrycznego z czym się mógł wreszcie niezależnie identyfikować… Jarek wygrywał Konkursy Piosenki w regionie i w całej Polsce… A więc, kiedy przybył tutaj do Wrocławia, żeby podjąć pracę jako profesjonalny śpiewak i pieśniarz w w/w instytucjach muzycznych nie rozstawał się nigdy z muzyką swego mistrza. Koncertował tu i ówdzie, również w regionie na imprezach ogólnopolskich oraz na innych charytatywnych spotkaniach muzycznych i wielo – okazyjnych… I jak sięgam znów pamięcią wstecz, muzyka Niemena zdominowała to jego zaplecze muzyczno – artystyczne, a Czesław stawał się dla niego prawdziwym Guru co zresztą wiernie trwa do dziś. Jak pamiętam, kiedy na przełomie lat siedemdziesiątych i 80-tych spotkałem Jarka we Wrocławiu już studiował głos w Szkole Muzycznej u pani prof. Krukowskiej wokalistykę i śpiew – Ja zacząłem ganiać do pracowni prof. Eugeniusza Gepperta i prof. doc. Karpińskiego. Obudzone wspomnienia pozwoliły nam się zaprzyjaźnić, aż któregoś dnia wpadł mu do ręki mój tomik wierszy, później kolejne książki… i jak się okazało wiersze moje, co zresztą później oznajmił, porwały go znów w dzieciństwo we własne strony, w tym również w te pierwsze imaginacje muzyczne zrodzone na Ziemi strzegomskiej… Królikowski spytał czy może zaadoptować moje teksty i wybrać sobie jakieś, gdyż chce skomponować do nich muzykę i zaśpiewać je… Zdziwiony odrzekłem – bierz! – I tak po kilku miesiącach pracy przedstawił mi już gotowy materiał, jako własne kompozycje, co mnie bardzo wzruszyło… Okazało się, że on jako artysta profesjonalny wtedy zdawał sobie dobrze sprawę, że nie jest możliwe jakby przeskoczyć swego mistrza śpiewając Jego piosenki i pieśni do słów wybitnych klasyków, ale można i należy wprost spróbować, a nawet należy podjąć się trudu pracy autorskiej jakby na rzecz Niemena.
Należało wtedy skomponować własne oryginalne utwory nawiązujące do twórczości muzycznej Czesława „N”. Królikowski nie mógł nigdy, i do dziś nie może, lub nawet nie chce się uwolnić od muzyki swego dzieciństwa jak od rzeki, która jak czas wciąż płynie w jedną stronę, ale źródła… Nigdy nie chciał odejść od muzyki, bo posiadł wrodzony talent, jak od brzegu swej „rzeki dzieciństwa”, która jakby go wychowała a później porwała nurtem w rozległe morze, żeby już nim zawładnąć na zawsze. Od roku 1998 zajmowałem się talentem muzycznym JARKA, gdyż szkoda było zmarnować to zaplecze i tyle wykonanej pracy… Utwory, o których mowa, zostały nagrane na dysk w Studio Nagrań u Mietka Jureckiego i przez Mietka zaaranżowane, z czego powstała oryginalna płyta nawiązująca, nawet z tonacji, do głosu jakby bliźniaczo do kompozycji Czesława Niemena – chciał- nie chciał! – Czesław Niemen jako piosenkarz i kompozytor oraz później jako artysta malarz bardzo zainteresował również mnie i bardzo obsesyjnie słuchałem Jego piosenek, zwłaszcza tworzonych różnych kompozycji utworów na kanwie klasyki polskiej poezji, jak np. : Norwid, Asnyk, Iwaszkiewicz, Gałczyński i kilku innych… Zawsze dziwiłem się jakiej to zaiste wyobraźni trzeba użyć, żeby wyśpiewać te klimaty młodopolskie i zaśpiewy w semantykach malarsko – obrazowych i rodzajowych np. z obrazów Jacka Malczewskiego czy Chełmońskiego, albo Tetmajera lub Wyspiańskiego i Witkacego – To była dla mnie wielka fascynacja i nowość, a jednocześnie fascynacja odwagą ku adaptacji tej poezji do własnej muzyki!- I za to szczególnie podziwiałem i podziwiam Czesława Niemena, który między innymi i dlatego przez cały czas pozostawał postacią kontrowersyjną na scenie muzyki rozrywkowej w Polsce, zwanej wówczas muzyką „mocnego uderzenia” (big – beat) przechodzącą w Rock… Znów zarzucano Niemenowi wszystko a nawet brak szacunku do ikon klasyki poezji polskiej… Stąd moja osobna fascynacja Niemenem dla nas obydwóch. Natomiast prawdziwym cudem jest to, że trafiliśmy na siebie, i jakby otwierając się na siebie użyczyliśmy własnych twórczości do tego, żeby powstała nowa jakość jaką są właśnie te piosenki ( ja zwę je pieśniami ) – Po czasie, wspólnej kreacji twórczość JARKA Królikowskiego zaczęła nabierać wyrazu, bo wystąpił juz na antenie Polskiego Radia, w tym w PR. II Pr. w Warszawie i TV w regionie (wielokrotnie), gdzie także Wojtek Popkiewicz z redakcji muzycznej z TV Wrocław ongiś zrobił z nami 20 min. program muzyczny autorski nazywając Jarka „Wrocławskim Niemenem”- I tak poniekąd pozostało. Program ten poszedł w Polskę. Nie będę w tym miejscu skromny, bo wspomnę na równowagę, że i mnie skoligacił za te teksty, że jawię się Norwidem – Te – czy inne, aluzje do Jarka i mnie pozwoliły uwierzyć i dać sobie wiarę, że chyba należy dalej to „robić”(?) – Organizowałem koncerty muzyczne i poetyckie w wielu miastach Polski i przy różnych okazjach, a Królikowski był zapraszany także do programów rodzajowych i tematyczno – rozrywkowych w Polskim Radio i TV Wrocław wielokroć np. do redakcji Jacka Wencla.
Któregoś dnia nawiązałem bezpośredni kontakt z Czesławem Niemenem, był chyba 1995 r.
kiedy postanowiłem Czesławowi pokazać te kompozycje, oczekując na Jego minę i zdanie, a w dalszej części planu pragnąłem zapoznać Jarka ze swoim Idolem.
– Niemen oznajmił mi, że będzie niebawem koncertował w wrocławskiej FILHARMONII, i żebym tam przyszedł w miarę wcześniej przed koncertem… Oczywiście czekałem aż żółty Mercedes TRANZIT podjedzie pod gmach. Nagle ok/ 14.oo ujrzałem Tranzita – prowadził go Czesław, kiedy podjechał pod wejście gmachu, ubrany w kapelusz i kozaki na czarno, uwierzyłem, że to on… Natomiast sam Koncert miał być o godz.19.oo Nosiliśmy, z kilkoma pracownikami Filharmonii, sprzęt wraz z Czesławem. Jak pamiętam wszystkiego sam dopilnowywał… Oczywiście w międzyczasie przedstawiłem się, że to „ja” – a w duchu pomyślałem, że jakby go ścigam jak Różewicz Bacona cyt.” szukałem go w pubach galeriach /sklepach rzeźniczych / w gazetach albumach fotografiach…” ( Tadeusz Różewicz , „Zawsze fragment” – recycling 1999 W. D.- Wrocław) – I ja jak dziś pamiętam, kiedy już znalazłem Go to juz tutaj bardzo niecierpliwie czekałem – Znieśliśmy wszystko co było na samochodzie a Czesław powiedział, żebym poczekał, on wyjdzie do mnie za jakiś czas. I nagle zobaczyłem GO i jak idzie ciemna postać długim, pustym, prostym, białym, korytarzem do mnie wolno i osobno – tak! – to idzie w moją stronę Legenda muzyki polskiej!. W zanadrzu miałem wówczas przygotowany do niego list „specjalny” i nagrania JARKA w konfiguracji Dolby… (jak wiemy wtedy to była największa wierność w nagraniu i odtwarzaniu wszelkich nagrań stosowana w mediach).
I tak, jak nigdy na ogół ja zachowuję spokój i świadczę kreatywność w przeróżnych podobnych spotkaniach jakie odbyłem, tutaj dostałem przysłowiowego „pietra” – A serce zechciało mi wyskoczyć pod ten wysoki biały sufit i ogarnęła mnie niesamowita dziwna trema, a w duchu pomyślałem szybko – no i co ja mu teraz powiem? – Jak się teraz tutaj zachować? – i co jest zawsze najważniejsze w takiej jedynej niepowtarzalnej chwili, u mnie ważnej chwili życia… Przecież stanę za chwile przed oczami znanej twarzy, która latami dominowała również i moją wrażliwość… Mam ten wizerunek na płytach w domu!…Stanąłem „oko w oko” z Mistrzem, przełykając ślinę wiele razy na minutę… „Możemy teraz rozmawiać spokojnie – slucham! – słyszalem, że ma Pan coś dla mnie” – tak Panie Czesławie – mam kasetę, o której wspominałem oraz w zanadrzu kilka innych propozycji –„slucham!” – Usłyszałem stanowcze i skądinąd bardzo sympatyczne „slucham” w swojsko – etnicznym akcencie wileńsko – białoruskim. sam przecież pochodzę z Kresów! – Przyjął wówczas ten materiał do odsłuchania i docelowo zapoznania się z jego zawartością oraz mój długi list „specialny”…Rozmowa trwała i trwała – długo… do dziś nie wiem jak długo, już wtedy wspomniałem o ewentualnym koncercie sponsorowanym, ale jest tutaj warunek, że JAREK podołał na tym autorskim dysku! – Rozmawialiśmy o Mietku Jureckim i Jego studio nagrań, które miał we Wrocławiu – szybko czas umykał, Mistrz śpieszył się jak cała orkiestra na próbę, być może było to pewnie tylko kilka lub kilkanaście krótkich minut, zanim umówiłem się na telefoniczne dzwonienie do Niego, do czego nie był skory i z trudnością zawsze komukolwiek dawał telefon zastrzeżony przecież… Tym nie mniej uparcie dzwoniłem rad dowiedzieć się o tych nagraniach jakichś opinii… Czasem telefon odbierała pani Małgorzata mówiąc, że „nie ma Czesława poszedł do klubu”…, ale za chwilę już był… – „Co tam? – Jarek śpiewa? – ma swój zespół dalej, ćwiczy, koncertuje? – co robi? – nawet cieszę się, że mam wreszcie jakiegoś wychowanka, oby tego nie zmarnować! – ale wiedz, że na pewno będzie miał niebywałe kłopoty… Teraz trzeba dużo na prawdę dużo koncertować i wciąż i non-stop ćwiczyć!…etc., etc..” – Z Niemenem, a później Czesławem, spotykałem się, kilka krotnie, przed Jego koncertami nie koniecznie w moim mieście, zawsze wypytywał o Jarka i co obecnie robimy… aż któregoś dnia, wyczuwając jego dobry humor, zaproponowałem konkretny koncert wspólny Niemena i Jarka, tak żeby wzajemnie (lub na przemian) obaj zaśpiewali razem na jednej scenie, w jednym koncercie, swoje kompozycje. – Zaczął się dziwnie uśmiechać, nie odzywał się, ale po czasie powiedział „zobaczymy”, co było dużą nobilitacją!… I do takiego bardzo niezwykłego koncertu miało dojść – poczyniłem różne cuda na kiju i zakuchenne kroki, żeby odbył się on w studio koncertowym w Polskim Radio we Wrocławiu, data nie była ustalona bo walczyłem o całkowitą zgodę Czesława. Już wtedy nie czuł się najlepiej i miał jakieś kłopoty senso – stricte zdrowotne ale i rodzinne, a w dodatku krytyka muzyczna jakby ignorowała Jego dorobek i jakby zapominano Go a nawet pomijano świadomie emisje Jego piosenek w eterze… czuł to – wiem! – Ale koncertował, i to sam, jako „człowiek orkiestra” – nawet nie wstydził się nosić sprzęt… Dorabiał, a podświadomie jakby jednocześnie przypominał o sobie jak tylko mógł i jak tylko należy… Czasem wylewano na Niego różne niestworzone i niezrozumiałe rzeczy i dawno do rozumienia, że dawno jest w jakimś poczecie „dinozaurów”, gdy na estradach grasowały niedouczone „młode wilki”… Wiem, że socjalnie nie wiodło mu się, zwłaszcza wtedy , był rok 1995 (?) – o ile pamiętam! – Natomiast ja wiem jak to czasem jest przykro bez publicum, bo sam tego doświadczałem drukując w latach stanu wojennego w prasie podziemnej pod pseudonimem, zanim przyszła odwilż, ale już byłem po wielu spotkaniach jakie stworzyłem pt. „Piórem i piórkiem” np. w BWA we Wrocławiu (1994 ), gdzie przy moich obrazach aktor ś. p. Andrzej Wojaczek (brat poety) mówił moje wiersze, a JAREK kilka zaśpiewał, (zresztą Jarek śpiewał na wielu innych spotkaniach podobnych) była TV Wrocław i Radio Polskie z Małgorzatą Cholewą z czego powstał piękny reportaż i migawki w TV. Pamiętam wtedy jak Królikowski już zaśpiewał, rozpytywano zaraz po spotkaniu czy to są utwory Czesława Niemena?… Zawsze wiedziałem, że Niemen jest postacią wyjątkową, z charyzmą ,ale co do charakteru nie miałem zdania. Nie dawał się blisko poznać… Zatem któregoś dnia, z racji tej ,że pisałem swoją 6-tą książkę z „rozmowami artystycznymi” pt. MIĘDZY LOGOS A MYTHOS” postanowiłem zaprosić Niemena i pośród innych wybitnych pomieścić w tym wydaniu „rozmowę” także z Nim. Książka wyszła w 2005 roku, wydana profesjonalnie, dotowana przez Samorząd Miasta Wrocławia, gdzie „słowo wstępne” napisał prof. Stefan Bednarek z UWr. – a znaleźli się w niej między innymi: A. Hanuszkiewicz, E. Bryll, Fr. Starowieyski, prof. Tadeusz Sławek, Kira Gałczyńska, prof. W. Siemion, prof. A. Renes (art. rzeźbiarz od Viktorów TV), prof. Wiktor Zim , prof. Jan Miodek, Ewa Michnik (dyr. Opery Wrocławskiej) Bogdan Loebl, Ziemowit Fedecki, Józef Baran i wielu innych – razem 27 osób. I wielka szkoda, że Czesław Niemen nie zdążył – to dla mnie jako autora nieodżałowana strata. Chorował dużo wcześniej, lecz ukrywał swoje niedyspozycje i wewnętrzny stres, czasem depresję, tak jak każe nam żywym ludziom natura ludzka. Tworzył i kreował jednak swoją niezłomność jak człowiek artysta powinien to czynić. Wielkim sukcesem było przyznanie mu Super – VIKTORA za całokształt twórczy… a jednocześnie zaskoczeniem, bo przypomniano sobie, że jest to Osobowość! – Ale on sobie to na prawdę i po prostu sam wywalczył! – borykając się, zarówno w przeszłości jak i pod koniec życia, z różnymi przeciwnościami losu i kłopotami w branży oraz z pewnymi niezrozumiałościami i naleciałości z racji otoczenia, w tym i tego najbliższego, a publicznie wtedy zwłaszcza od chwili, gdy zaśpiewał „Dziwny jest ten świat”, kiedy to cenzura trzymała tzw. „łapę” nad wszystkim a także na muzyce, kazano mu np. podciąć włosy i założyć garnitur, zresztą nie Jemu jednemu! na festiwalach : opolskim a później w sopockim, gdzie za upór i niezłomność odniósł wielki swój SUKCES… Czesław ponosił przeróżne ofiary za swoją niezłomność i bunt przeciwko panującej ” Wadzy”- „Wadza nasza kochana” za wszystko wtedy się gniewała! – i z trybuny karciła nawet artystów, pisarzy, etc.!- Cóż tak właśnie wtedy było!…Niemenowi przyszło w takich czasach tworzyć i kreować własną twórczość, bywał czasem opluwany i źle postrzegany, osadzany na swym etnicznym pniu i traktowany podle, a przede wszystkim nie rozumiany bo podświadomie wiedziano, że wyprzedził swoją epokę muzycznie i intelektualnie – Niemen był z natury wspaniałym i bardzo autonomicznym niezależnym człowiekiem, a przede wszystkim był prawdziwym artystą nie udającym i nie markującym nikogo – Był po prostu oryginałem w skórze i kośćcu. Czasem bronił się okazując ostracyzm i niezadowolenie nawet co do widowni. Ten bunt najwyraźniej okazywał w swoim stroju oraz wolnych manierach interpretacyjnych od samego początku… Pamiętam jak zespół Niebiesko- Czarni powrócił z paryskiej Olimpii 1970 (?), wtedy śpiewała jeszcze z nimi Helena Majdaniec, Wojciech Korda, Ada Rusowicz,…Byłem na takim objazdowym koncercie w moim Strzegomiu – Czesław ubrany w czarną długą marynarkę, szczupły z łańcuchem sędziowskim i medalionem na piersi, z długimi włosami, zaśpiewał cudnie wówczas utwory: „Czy wiesz” po francusku „Żame!”, „Sen o Warszawie”, „Stoję w oknie”, „Czas jak rzeka” i kilka innych jak: „Czy mnie jeszcze pamiętasz” albo „Pod papugami”-
Warto tutaj wspomnieć i wiedzieć, że jedną z piosenek Niemena adoptowała do swego repertuaru później Marlena Dietrich będąc w Warszawie z wizytą… Mówiąc antropologicznie po paryskiej Olimpii już siłą rzeczy nastała era Jego indywiduum, czyli zawiązanie własnego zespołu „Akwarele”, gdzie stworzył mnóstwo kreacji i utworów muzycznych na scenie, a zespół z Nim odbył długie tourne. Zaiste, śledziłem i chłonąłem wtedy ( jak wiem dziś i Jarek Królikowski) wszystko co było pisane i plotkowane na temat muzyki i życia Czesława.
Pewnie dlatego płyta ta, jak mi oświadczył Jarek,( który do swych kompozycji wybrał sam moje wiersze) jest hołdem wspólnym dla swego mistrza, który go zrozumiał i zaakceptował, dodał odwagi, kiedy Jarka przedstawiałem. Trzeba jasno powiedzieć, że Mistrz czuł wtedy co zresztą był wyraził jakby ogródkowo i w/g przysłowia polskiego, że „dwa grzyby w barszczu to na pewno o jeden za dużo”. Ale i JAREK zdawał sobie wtedy dobrze sprawę, że przecież nie może powielać Niemena, ale tworzyć mu wolno w Jego ambitnych klimatach i podobnym charakterze co było zakodowane juz w samej barwie Jego głosu… Królikowski do dziś śpiewa, jak to się mówi potocznie Niemena, ale w innych aranżacjach, które tutaj użyczył Mietek Jurecki z „Budki Suflera”, śpiewa także poezje nie tylko moje ale i klasyków : Iwaszkiewicza, Gałczyńskiego i innych współczesnych poetów, tym nie mniej uparcie podjął się tego niebywałego zadania, aby wyśpiewać swemu mistrzowi to co uchodzi za nie możliwe – Dlatego przypłacił to „bezsławą” pozostając w pokorze cienia Mistrza… To piękna cecha dla artysty każdego, którego twórczość czasem musi długo wyczekiwać jakby w czyśćcu, a czasem trwa to aż do odejścia ze „sceny tak małej” jaką jest życie twórcze – Jakże często wtedy, gdy ambitne, jest nie rozumiane, a wręcz poniżane przez różnych cyników nieuków i oportunistów co najdziwniejsze „robiących” w muzyce… A jednak tu coś stało się!
Dziś w sercach pozostał tylko żal i pasja, nad kontynuacją niemożliwego, a jednocześnie WSPOMNIENIE dzieciństwa i pierwszych zachwytów, uniesień, kiedy to kształtowała się w nas obu wrażliwość… Pozostała jednak we mnie słodka i taka podwójna gorycz, ale też taki radosny żal, że nie doszło do planowanego koncertu, a tylko do spotkania, które było także piękną przygodą twórczą, i jako autora wierszy i książki „rozmów artystycznych ” z wybitnymi ludźmi, że Niemen nie zdążył wejść w ich poczet. Zatem niech to wielkie „WSPOMNIENIE” trwa! – A z nim „FANTASMAGORIA”, gdyż wyśpiewane tu utwory są na pewno wielkim pasmem tęsknoty, nie tylko do zaśpiewów dzieciństwa i matecznika ukochanych stron, ale jest też znakiem czasu jaki JAREK: kompozytor i muzyk przeszedł oraz ja w czasie przeszłym, obaj karmieni pewnym nowum, kiedy to zabraniano nam owocu,
( pamiętam tu swego ojca, gdy wyłączał mi radio i robił awantury ) a jednak tylko dlatego właśnie dobrze smakował… po wcześniej stoczonej wojnie w kulturze polskiej np. o jazz amerykański, były inne adaptacje z muzyki zachodniej… Twórczość Niemena nigdy nie pozostanie banalną, bo jest rzeczywistym niekłamanym świadectwem i wizytówką czasu, który pokazuje nazbyt wiele, czas ów nas wychował i płatał różnymi problemami ale i radościami, czasem wyciskał łzy… Obecnie Jarkowi Królikowskiemu pozostaje tylko jedno wielkie „wspomnienie” z przyszłości ,tzn. śpiewać i śpiewać oraz jeszcze raz śpiewać Niemena! – Jako jeden z bardzo nie wielu, a nawet jedyny jako profesjonalista, nie małpuje i nie wyśpiewuje swego mistrza wprost cukierkowato dla poklasku, ale ma przypisaną do siebie pewną dramatyczną ambicję i historię oraz po przez to dotyka skutecznie tej postaci tak bardzo, że gdy słuchamy JARKA w każdej innej odrębnej kompozycji, jest w tym głosie i imaginacjach twórczo – muzycznych głos Czesława Niemena, który dotyka skutecznie i jakby podskórnie przywołuje tamten czas. Wiele osób tak twierdzi, a nawet wprost często nie wierzy, że to nie są kompozycje Niemena. I w tym chyba tkwi tajemnica tych nagrań i samego głosu tego wykonawcy, z którym przeżyłem wspaniałą i jedyną niepowtarzalną artystyczna przygodę, w której główną postacią pozostaje Czesław znad Niemna, którą to rzekę przekraczałem wiele razy, jadąc do Wilna, i za każdym razem zatrzymywałem się na Jej wysokich brzegach bodaj chwilę – wspominałem zawsze i nie zapomnę nigdy jej mieszkańca Czesława z Wydrzyckich – Niemena. „Niech więc wspomnienie dalej trwa…”