W wierszach musi być człowiek

Omówienie tomiku Wacława Buryły

Do rąk moich, rankiem, jakby na przebudzenie, wpadł tomik poezji księdza Wacława Buryły. Promocja tomiku odbyła się na Białorusi – To bardzo znamienne dla treści tutaj zawartych, które chcę z dystansu omówić. Tomik dwujęzyczny jest ładnie wydany: kiedy spojrzeć na dwie rozłożone okładki przed sobą, widzimy przepiękny kolorowy plafon lub fragment ornamentu z okna kościelnego z odnogami, co tworzy piękną kolorową gwiazdę… Natomiast wewnątrz tomiku, a jednocześnie jakby w zawartości tego plafonu wiersze liryczne, pisane w zaśpiewie dzisiejszego sacrum, czyli w nastroju godności, czasem zadumy i refleksji. Wiersze o humanistycznych treściach, pisane jakby dla konkretnej osoby lub grupy osobowej. Teksty księdza Wacława zostały przetłumaczone przez Krystynę Łjałko z Białorusi. Można się domyślać, a skądinąd jest mi wiadomo, że promocja odbyła się wśród Polaków zamieszkałych na Białorusi, także tych młodych mówiących już po Białorusińsku, o ile można tak powiedzieć – Z listu od Wacława Buryły dowiaduje się nieco
o tym wydarzeniu – prezentacja tomiku była na wskroś bardzo gościnna i nader serdeczna. Polaków oblężenie przyprawiło autora – poetę o łzy wzruszenia – witał, błogosławił, czytał, wodził wzrokiem po całej przepełnionej Sali, i żegnał jeszcze bardziej wzruszony na ich „postaw się – zastaw się” – I nie bez kozery piszę o gościnności i pragnieniu Polaków na wschodnim pasie przygranicznym – Wiem dobrze jak to się odbywa, bo kilka lat wstecz doświadczyłem podobnej owacji na Litwie w podwileńskich Duksztach na „Maju Poetyckim – 2000 „. A kilka lat później odbyłem podróż do wsi Wasyliszki, gdzie znajduje się dom rodzinny Czesława Wydrzyckiego – Niemena. Tutaj Polacy wmurowali w pobliskim kościele tablicę pamiątkową ku Pamięci Czesława, o którego otarłem się kilkakrotnie, także telefonicznie, gdyż miał gościć w mojej książce „Między logos a mythos” – niedoczekał…
O szczerej gościnności Polaków, na Białorusi i na całych Kresach wschodnich, można by mówić wciąż i dużo dużo więcej. Zatem można sobie tylko wyobrazić to spotkanie: ksiądz
w sutannie na promocji swej książki tłumaczonej także gościnnie, wygłaszający homilię do Rodaków, darowujący swoją książkę, żeby przeniknęła do wnętrza serc współmieszkańców…
Ale adrem! – Tomik uważnie przeczytałem – są tu wiersze takie, które dotykają mocno sfery godności, pisane w dystansie do spraw duchowych człowieka, człowieka jako całości podmiotu sacrum, w których autor mówi przede wszystkim senso – stricte o nie wymądrzaniu się, serdecznie podając słowo jak dłoń – Jest tu zrozumienie bólu i cierpienia nie tylko duchowego. Te wiersze napisane zostały jakby w tonacji księdza Twardowskiego. W tomiku poeta nie wątpi w intuicję swego odbiorcy, bo jest tutaj wiele refleksji, które zachodzą po przez dotyk słowem…
– Otóż mówi poeta ( str. 20 ) w wierszu pt. „W wierszach nie ma miejsca” takie oto słowa:
najmądrzejsze słowa
i najbardziej wyszukane metafory
wyrzuciłem z mojego wiersza

w wierszach nie ma miejsca
na wyrafinowaną mądrość

w wierszach jest miejsce
na chleb
na wodę
na powietrze

Poeta oznajmia jedyną z najważniejszych rzeczy jaka jest ważną nie tylko dla samej poezji, ale dla współżycia, ze tak powiem, pomiędzy wierszami – czyli porozumiewania się między różnicami, które są przywarą ludzką. Nie wymądrzać się czymkolwiek powszechnie wszem
i wobec, jakby pewnego rodzaju skromność zawarta w „ośmiu błogosławieństwach”. Otóż dobrze wiemy, że słowem można ugodzić, ale i podnieść z klęczek. Natomiast słowem zbyt wyrafinowanym takim bez pokrycia czynić dobro – to już na pewno zakrawa na hipokryzję. Poezja musi spełniać także swoją rolę – posłanniczą, „musi być” szczera – jeżeli tak to na pewno będzie oryginalna. Wiersze Wacława Buryły w tym tomiku są bardzo gościnne i zapraszające do rozmowy i przytulenia w logice poszanowania praw człowieka i ich piastowania na co dzień.. Otwierają te teksty drzwi pielgrzymowi nawet temu zbuntowanemu Eremicie na oścież. W tych wierszach jest się goszczonym tak, że kostur wędrowca zakwita,
a to najlepsze czynne honory dla każdego prozaicznego człowieka – tylko wtedy można z sobą usiąść do kromki słowa jak chleba, i bodaj pomilczeć ze łzą w oku – Nic do dodania i nic do ujęcia – Nic się nie dzieje – dryfujemy razem obecni ale jakby niewierni, dalej z dotykiem w ręku. „Tak żeby się chciało” – to wiersz kolejny napisany „w dniu śmierci swego Taty” – ( str. 26), mówi poeta tak:

tak by się chciało coś więcej powiedzieć
tak by się chciało i mocniej pokochać
tak by się chciało i mocniej przytulić
pomilczeć głębiej czy choćby zapłakać

a później już tylko schodów zamyślenie
(…)

     Krośnice 20.01.2006.

– Otóż proszę wybaczyć jeszcze jedną dygresję do takiej chwili: odejście – bycie lub bywanie i odchodzenie… Kiedyś przebywając dłuższy czas w Warszawie na kontrakcie w Canal +, chcąc przeprowadzić „rozmowę artystyczną” do mej w/ wspomnianej książki z Edwardem Dziewońskim zamieszkującym samotnie – usłyszałem takie oto słowa: mam przyjaciół, a są to Wojtek eM, Wiesław Gie, i inni tobie znani, których mógłbym wymieniać – ale najbardziej cenię przyjaźń i spotkania przyjaźni z Wiesławem eM, czyli z Wiesławem Michnikowskim – wpadamy do siebie nie umówieni na przemian – On przychodzi – siada o tutaj! – bez słowa – milczy pół godziny i wychodzi. Ja też do niego wpadam, żądny Jego obecności – siadam bez słowa i milczę godzinkę, po czym wychodzę… Jest to dla nas wystarczająca przyjaźń, tym bardziej prawdziwa…czy uwierzysz w to?” – ( w tym momencie śmieje się )” – Przyznam, ze to mi dało wiele do myślenia.
– Ale idąc dalej tropem gościnności poetyckiej pokory, której nie brak w wierszach w tym tomiku, wczytując się w treść wierszy „Musi być ktoś” doznajemy także tęsknoty za kimś, a raczej czymś nieokreślonym – doznajemy, lecz nie czekamy i nie szukamy…rozumiemy rozłąki inną sferą, rozumiemy jako pewnego rodzaju święto. W wierszu pt. „ludzie chcą wiersze zabierać jak chleby” powie autor (str.30) tak:
w wielkich zapasach ciszy potonęły wiersze
pewnie odtają przy świetle księżyca
by spłonąć nad ranem w niezmierzoność kartek
leżących na stole w stanie gotowości
gdy tylko przypływ poruszy zegarem
tak delikatnie by nie budzić dzieci

ludzie chcą wiersze zabierać jak chleby
by nie ustać w drodze i dobiec do mety

Oczywiście ludzie zwykli i niezwykli chcą słuchać głosu duszy mieszkającej w kącikach ich kości – drży wtedy małe zwierzątko serca łasego na mleczne słowo miłość, ludzie chcą być dobrze traktowani i odświętni, chcą jak „chleba naszego powszedniego…”przytulenia. Pragną godności i radości, czyli tego czym zostali obdarowani w samym poczęciu. Samotność, która jest ciągle z nami, nawet gdy otoczeni jesteśmy z rodziną, ta samotność doskwiera i jest taką niepisaną radosną tęsknotą, jest tajnym słowem pokory i czekania łaski. Wacław Buryła oddał do naszych rąk książkę o samotności, i o refleksji nad naszym posłannictwem, które nas chce wypełnić, musimy tylko je sobie odbierać i dzielić się. Posługą nad bytem, który nas otacza, a czasem nie możemy go wypełnić, reagować bo brak odwagi do walki za dobrem, które jako pierwsze podarowała nam natura. Dopiero kiedy objawia się zło – dobro wypełnia się po brzegi…W wierszu pt.” są drzazgi” (str. 32 ) poeta powie tak:

pozwól mi znów zapłakać wierszem
żywica słów niech spłynie w ciszy
na rany serca które nie chcą
zabliźniać się nawet po czasie

są drzazgi których nikt nie wyjmie
są słowa które ciągle świecą
i drogi które w nas wciąż biegną
chociaż już dawno wbiegły w przeszłość

     19.23.VI.2006. Krośnice
     22.IX. 2006. Milicz

Pisze poeta swego rodzaju dziennik z przeżycia, z troski nad jutrem, z poczucia obowiązku jako kapłan. Głosi wpierw w sobie samym homilię za wszystko co spotyka go, do Najwyższego stanu duchowego, jakby wspomnienie z przyszłości, prosi o pokorę bo pewnych rzeczy nie da się naprawić fizycznie, a jedynie ukoić modlitwami wierszy. Są te wiersze takimi cywilnymi modlitwami składanymi na przyszłość, są wędrowaniem w ciszę coraz większą odkrywaną w czasie wielkiego szumu na krętej drodze… Mówi poeta jak narrator o ranach, które nie zabliźniają się – są bólem, są rodzącą namacalną otwartą rysą, świecą i mówią jakby w czasie niewidzialnym. Poeta goszcząc nas w swoich lirykach oznajmia nam rzeczy, do których nie przywiązujemy, w zabieganiu, wagi. Mówi o obecności posiadanej jako dar i o jej potyczkach…na które narażeni jesteśmy non – stop. Jesteśmy sami częścią czasu, a kiedy bywamy samotni – „Musi być ktoś” ktoś kto poda ciepła dłoń, gest twarzy – wtedy stajemy się nieco lepsi, bardziej wyczuleni na otoczenie, nie tylko z racji wieku.
Tęsknota do „Kogoś” kto odszedł jest naszym codziennym utrapieniem, lub tęsknota za tym „Kimś”, kto być może nadjedzie, choćby w śnie. Może to być zmarły ojciec, może to być brat lub kobieta, która sama jest „wieczna raną” nie zagojoną, która rodzi kolejne życie, dając nadzieję mężczyźnie.
– Jest w tej książce – dzienniku o płaczu szczęścia, o jedności i wartości słowa. I jest wreszcie potwierdzenie, że słowo istnieje w przestrzeni, o czym oznajmiał nam w czasie swego pontyfikatu Jan Paweł II , a zaczęło się to już w Jego Teatrze Rapsodycznym w czasie II wojny, daje o tym znaki w swoich poezjach i późniejszych encyklikach. Jest też wiele odniesień w tym tomiku do naszej przeciwności – kobiety. O tym co się dzieje kiedy odchodzi połowa nas samych. W wierszu dedykowanym Adamowi Ziemianinowi poecie z powodu odejścia żony Wacław Buryła mówi ( str.38) tak:

kiedy umiera żona poety
poeta staje się jak dziecko
bezradny
nie ma już nikogo
kto by go prowadził
za rękę
a sam z głową w chmurach
nie bardzo czuje ziemię pod stopami

     14.VII.2007 Miłków
     02.VIII.2007. Milicz

– To kolejny wiersz z białego dziennika, jak widać wyżej pisany długo – bo poeta najkrótsze wiersze zawsze pisze najdłużej. Wchodzenie w sferę samotności jest tutaj namacalne i bardzo konkretne, a czasem dramatycznie bolesne. Ta książka i ten wiersz również przemawia do Polaków za pobliskimi granicami na pasie wschodnim, za tęsknota i udręką, gdzie oni sami jak i ich pobliscy z rodzin i otoczenia odeszli już tylko w tęsknotę, w niepowrót, w sen… Jednocześnie oznajmia nam wierszami poeta o ludziach pozostawionych samemu sobie w oczekiwaniu również na innych przybyszów, których przywitają pokłonem ciszy i zadumy.
I było, ze powitali poetę księdza Wacława swoją nadzieją, uśmiechem i łzami, choćby na ziemi okupanta diabła, ale powitali godnie oczekiwaniem, rodem ze snu… A więc dla wszelkich samotnych spraw w których są ludzie, jak i tych naznaczonych „musi być ktoś”
– Ten, KTÓRY niesie światło wychodzący z cienia z komunią ciszy. Tutaj poeta mówi
( str.42), a właściwie pyta, tak:

postawiłem Ci tysiące pytań
nie dałeś żadnej odpowiedzi

czy zawsze musisz się kryć
w skorupie milczenia

Ty który jesteś Światłem
czy mógłbyś wyjść
z cienia

Być może autor pyta ironicznie samego Chrystusa, którego nosi na piersi, a może Któregoś
z nas – może Judasza dzisiejszego? – który pomieszkuje sobie w cieniu prawdy? – Poeta musi mieć wciąż czynną odwagę na zaproszenia i pytania bez żadnej odpowiedzi i to czyni.
Wreszcie dopytuje w wierszu (str.50) tak:

gdzie jest Weronika
może po upływie tak wielu lat
odeszła na zasłużoną emeryturę

a może już dawno zamknęła za sobą
bramę cmentarza

więc kto w takim razie
obetrze mi twarz

Pytanie z odpowiedzią – wiersz o zapomnieniu jest równie znamienny w swojej treści. Jest głosem i prośbą o otarcie twarzy z łez, lub samymi łzami, którego nie doznają ci którzy poginęli w jamach mroku – ale i ci, którzy żyją w oczekiwaniu na prawdę i podanie ręki, gdzieś za żelaznym murem – za tamtych wołają o wspomożenie i kromkę obecności, o grosik pozdrowienia, chcąc go dla powszedniości rozmnożyć. Otóż oznajmia nam poeta, że tylko wędrowiec dusz, który ma przed sobą świadomość czynu może doczekać otarcia twarzy, tak jak Chrystus – ale jeszcze nie czas, jeszcze nie widać dzisiejszej Golgoty na horyzoncie zakrwawionym? – Jeszcze nie zakwitły gałązki na kosturze wędrowca… W wierszu „Powołanie” (str. 58) poeta – kapłan również w stanie powołania doznaje tutaj być może, takiego kolejnego odpustu i mówi:

żadnych obietnic
żadnych kuszących perspektyw

jedynie pewność Ewangelii
jedynie pewność krzyża

pewność Miłości

– I oczywiste, że można w nieskończoność podążać słowami tomiku. Ale w dalszej części jest wiele nawiązań do zapisów ewangelicznych, gdzie następują nowe weryfikacje przez kapłana słowa, weryfikacje nawet tych uniwersalnych znaczeń, tym bardziej ponieważ świat zmienia swoje oblicze, po przez umysł ścisły nowymi technologiami, które idą za wojnami. Świat potrzebuje czynów konkretnych ale niekrwawych! – Świat bliski pomieszaniu języków mądrości, świat pomieszania miłości, świat w którym dobrze usadowił się człowiek
homo – homikus. Zatem poeta „jak liść na fali” ( str. 76) mówi:

niebo jak brzeg Wielkiego Morza
codziennie widzę Wielki Odpływ

muszle godzin opadają bez szelestu
za kotarę wciąż nieznanej nocy
szalupy ratunkowe snów przypływają rzadko
i zawsze odpływają przed świtem
kiedy w ciasne ramy kolejnego dnia
z impetem wdziera się Życie

a ja jak liść na fali
drżę gdy patrzę w niezgłębioną głębię

ale wierzę że Ty
w porę zdążysz mnie ocalić

– Potop, a i oczekiwanie jest tutaj bardzo długie, bardzo precyzyjne w wnętrzu naszej wyobraźni, pcha się do serc naszych, przyspieszają serca nasze jak konie spłoszone. Codzienność nastrajająca wielką refleksją i dramatycznym impetem coraz bardziej niejasna(?) w jasności, a jeżeli nachodzi poetę dramat pesymizmu i nic więcej, to jest on jedynie liściem nadziei. Zatem tylko oczekiwanie na prawdziwe czynne działanie słowa – człowieka na ludzi z ilorazem dobra może tylko ocalić – nic więcej nie powali śmierci.
– Reasumując : tomik wierszy „Musi być ktoś” przywołujący znaczenie godności i pokory jest zbiorem wierszy na czasie. Są to takie modlitwy współczesne, które należą się nam, ogarniają zapomnienie i samotność, która dogorywa w tych najmniejszych ojczyznach. Jest to książka kierowana do konkretnych ludzi. Poeta docenia tutaj kruchość słowa, które ocalić ma naszą jedyną wioskę – świat. To piękna dramatyczność i silna wiara w ocalenie bytu po przez mocna refleksję.

Zbigniew Kresowaty

Wacław Buryła, MUSI BYĆ KTOŚ, ISBN : 978 985-6825-26-5, Wydawnictwo białoruskie
– „Prochrysto”, kolorowa okładka z witrażem, s. 100 , Wydanie (polsko – białoruskie), przekład na białoruski : Krystyna Ljalko. 2009.